Już przy podejściu w kierunku Tarnicy zaczęło lać. Potem smagało lodowatym deszczem i gradem. Wyjścia nie było, trzeba było przeć przed siebie. Zrezygnowałyśmy z wejścia na Tarnicę. Był to już etap, kiedy w butach chlupało i w zasadzie nie miałyśmy na sobie suchego odzienia. Kurtki zostawiłyśmy w samochodzie, a same softshelle nie wystarczyły. Sądzę jednak, że przy tej pogodzie i kurtki, by nie przetrzymały.
Nie było co dywagować - stwierdziłyśmy, że kończymy wycieczkę i schodzimy do Wołosatego niebieskim szlakiem. Przemoczone dosłownie do majtek, już na samym dole wygrzebałyśmy z równie mokrych plecaków zapasowe cienkie bluzy, które pozwoliły na chwilę się zagrzać i które o dziwo nie zamokły.
Całe ubranko na nas jest kompletnie mokre, właśnie zdjęłam chusteczkę z głowy i wykręciłam (wisi na barierce), z rękawów kapie woda, w butach chlupie i w zasadzie to wszystko jedno czy idziemy po kałużach, czy nie.
Zdjęcie zrobił nam mijający nas pan - podobnie przemoczony
Z Wołosatego trafił się nam bus i wróciłyśmy do naszego auta stojącego na parkingu w Ustrzykach Górnych. Na całe szczęście miałyśmy skarpety i buty do przebrania, włączyłyśmy też ogrzewanie.
Na dole oczywiście ciepło i słońce... No i tłumy zaczynające swą wycieczkę w kierunku Tarnicy - jakoś ludziska nie wierzyli w to, co tam na górze. Szli jeszcze tacy czyściutcy, suchutcy i niewybłoceni.
W sumie, jak wykazały pomiary, nasza trasa zamknęła się w 3 godz.41 min. - zrobiłyśmy 11.21 km - szło nam się początkowo w bardzo dobrym tempie, bez potrzeby odpoczywania.
Zdjęć prawie nie ma, kilka zaledwie, kiedy to chmurzyło się i zaczynało kropić i jedno po zejściu z góry. Tam na górze nie dało się myśleć o robieniu fotek, kiedy nic nie widziałam przez mokre okulary, nawet nie myślałam o wyjmowaniu sprzętu do fotografowania. Chodziło o to, by jak najszybciej wyjść ze strefy burzy. Grzmoty słyszałyśmy dopiero, kiedy byłyśmy już prawie na dole.
Szkoda, bo plan był ambitny, kondycja dobra i była szansa na piękną wycieczkę.
10 komentarzy:
Tak to właśnie w górach bywa - zaczynasz drogę w pięknej pogodzie i w upale, ale często w trakcie drogi dopada człowieka deszcz, burza i zimno. A w Tatrach na dodatek może sypnąć w środku lata śniegiem.
Miałyście bardzo ambitny plan, ale wiesz- co się odwlecze to nie uciecze.
Miłego;)
Swietne zdjecia.
Jestem zainspirowana. Ja sie tez dzisiaj wybiore na spacer - 5 km i po miescie (lepiej tyle niz nic).
Ale przygoda. Pogoda w górach zmienia się bardzo szybko. Jednak wszystko dobrze się skończyło.
Wypad pełen przygód. Na pewno będzie co wspominać :)
Dobrze że wróciłyście,tyle się teraz słyszy o wypadkach przy burzy,wycieczkę zapamiętacie bardzo długo.
Takie przygody pamięta się długo :)
Pięknie wzrasta Twój wiosenny ogród. Zaglądam i podziwiam,ale czasu brakowało na komentarze. Wycieczka górska mimo mokrych przygód na pewno udana, a widoki bezcenne!Będzie co wspominać.Pozdrawiam serdecznie!
Wygladacie na bardzo szczęśliwe ☺
Witam,jestem tutaj pierwszy raz bo zaciekawiło mnie zdjęcie tytułowe.Wchodzę,patrzę a tu moje ukochane Bieszczady hehe 100 lat nie byłam w tym rejonie, bo dzieci ... a od jakiegoś czasu myślałam, że już nie pójdę w góry w ogóle bo słabo chodziłam po wypadku.Już chodzę lepiej więc myślę o takiej wycieczce realnie. Wszystkie nasze góry lubię więc nawet myślę o Tatrach. Życzę aby następna wycieczka się udała, żeby pogoda dopisała i pozwoliła nacieszyć oczy widokami,przestrzenią ! Pozdrawiam serdecznie
Witam u mnie Marzeno.
Prześlij komentarz