Obserwatorzy

sobota, 12 stycznia 2013

Zima

w naszym regionie jest. Może nie nazbyt sroga, ale czasem daje się we znaki. A to ślizgawica taka, że na chodnikach lód, jakby świeżo polano wodą, a to zamarznie mi zamek w drzwiach samochodu i muszę wsiadać drugimi, a to przymarznie  klakson.

 W letniej części chałupy zamroziło okna, palimy w jednym pomieszczeniu
 

Ponieważ dostaliśmy zgodę na wycięcie zagajnika na naszej górze, codziennie rano przed pracą zawożę męża z psami na działkę. Chłopisko ścina sosny, psy szaleją po śniegu. Niestety, w związku z tym muszę do pracy jeździć inną drogą, a jest taka, że jadę 30 km/godz., w porywach 40 km. Istne lodowisko, zgrabny, lity, wyślizgany oponami lód, czasem koleiny lodowe, niekiedy na zakrętch droga nieco posypana piaseczkiem - toteż mój czas dojazdu do pracy wyraźnie się wydłużył (musiałam sobie dodać tak z 15-20 min.). 



Już częściowo ścięte sosny
 
Ścinać drzewa musimy, bo termin mamy do 15 marca, a przy tym trzeba jeszcze te drzewa obrobić, pozbawić gałęzi i pociąć na metrówki (chłop sam to wszystko robi), a drwalem z zawodu nie jest, ani jakimś szczególnym mocarzem. Jadę po całe towarzystwo po południu. Kiedy wrócą do domu, to już tylko jedzonko i lulu.

Widok z góry, na której trwa wycinka

Jak widać poporzednim poście wznowiłam wpisy z działu "Historia dziewiarstwa". Oczywiście zdaję sobie sprawę, że posty na ten temat mniej interesują czytelniczki, które raczej spragnione są wzorów i opisów, jednak dopóki sama będę się rozwijać w tej kwestii, będę o tym pisać. Żałuję tylko, że na temat naszej polskiej historii dziania tak niewiele wiemy. Kiedy na blogu rzuciłam pytanie czy ktoś coś wie na temat historii swetra zakopiańskiego - nie odezwał się nikt. W innych krajach jakoś hołubi się wszelkie przejawy tradycji narodowych. Zbiera się te okruchy związane z tradycyjnym, rodzimym trykotarstwem, modelami czy wzorami swetrów. Mało tego np. w Norwegii czy Szwecji współcześnie wykorzystuje się te tradycyjne wzory w produkcji nowoczesnej dzianiny.
Wystarczy także popatrzeć na ofertę książek związanych z dziewiarstwem ręcznym. Od lat dziewięćdziesiątych na  polskim rynku księgarskim mamy wyłącznie tłumaczenia. Jakoś nie obiła mi się o oczy pozycja książkowa polskich autorów. Nie wiem, czy nikt w Polsce już nie pisze książek z tej dziedziny, czy też nie ma zainteresowania wydawców. Pewnie całościowo jest to po prostu nieopłacalne.




Kolekcjonuję polskie wydawnictwa z dziedziny robótek ręcznych (druty i szydełko) (ot takie hobby entuzjastki dziergania). I muszę stwierdzić, że  niestety najwięcej książek z tej dziedziny ukazywało się w latach siedemdziesiatych i osiemdziesiatych ubiegłego wieku.


Psiska szaleją

Dziewiarstwo ręczne przeżywa renesans. Dziergają starsze panie wykorzystując nauki z młodości, dziergają młode, które często uczą się nowoczesnych sposobów dziania i tricków z internetu. Pojawiło się też nowe zjawisko: w związku z dostępem, na rynku polskim (ale nie tylko), do włóczek droższych, ekskluzywnych, nastąpił podział na dziewiarki "lepsze" dziergające z tych wspaniałości i "gorsze" robiące z rodzimych włóczek, a nie daj Boże z akrylu - co dla niektórych jest zupełnie be. Gdzieś niedawno czytałam na ten temat dyskusję  na forum "Robótki ręczne". Ja jednak uważam, że każdy dzierga z tego, z czego chce, lub ma możliwości i nie musi się tłumaczyć. Bo piękną rzecz można wykonać i z akrylu, a gniota ze wspaniałej włóczki. Niekiedy też ta bardzo droga włóczka wcale nie sprawdza się w użytkowaniu, a i akryl nierówny akrylowi.  No nie podoba mi się to snobowanie i już. Przecież to jest niegrzeczne i nieeleganckie punktować te osoby, które nie wykonują swych prac np. z wełny - jest to ich sprawa i nie muszą się chyba z tego tłumaczyć.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails