już przestało tęsknić, zaakceptowało chyba swoją nową sytuację i nas. Szczególnie przepada za mężem. Zaczęło nieco więcej jeść, spodobała mu się jazda samochodem i pobyt w ogrodzie. Pięknie reaguje na swoje imię i przybiega na wołanie. Je już z miski, chociaż tęsknie patrzy na jedzących ludzi, którzy nie podtykają mu kąsków pod nos.Pracujemy nad załatwianiem się na zewnątrz i chodzeniem na smyczy. Jedno i drugie idzie kiepsko. Piesk wędruje po polu pół godziny i nie ma ochoty się załatwiać, a po powrocie oczywiście - tak.
Kupiłam szelki - najmniejsze jakie były i jeszcze je musiałam zmniejszać. Tola ubrana w uprząż zachowuje się jakby była w jarzmie. Na smyczy nie chce iść, siada i koniec. Musimy ją uczyć chodzenia na smyczy, bo podbiega do każdego przechodnia, może też nam nagle wybiec na ulicę.
W ogóle jest bardzo sympatycznym i wdzięcznym pieskiem, taka maskotka do przytulania.
Opracowała sobie też metodę koegzystencji z Ifką, która przestała ją atakować, jednak np. kiedy biegnie nie zwraca uwagi, że coś (czyli Tola) znajduje się na trasie i taranuje. Piesiątko korzysta też ze swych małych gabarytów i wita mnie przełażąc pod spodem bramy, kiedy Ifunia musi czekać na jej otwarcie. Dzisiaj na własną łapę ruszyło za mężem w las i absolutnie nie chciało wrócić. Dzielnie też towarzyszyło mnie i Ifce w czasie szybkiej wędrówki po lesie. Potem było bardzo zmęczone.
No już jest nasze, pilnujemy, bo boimy się, by nam nie zginęło - gdyż swą maleńką posturą wzrusza niejedno serce.
* * *
Ostatnie dni ciepła:
Dzisiejszy zbiór
Zakwitły "marcinki"
"Czerwone korale"