Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ukraina. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ukraina. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 3 października 2016

Wrzesień

pochłonął mnie całkowicie, a właściwie to druga jego połowa. Na blogowanie czasu już nie starczyło. A więc nadal robiłam przetwory: po powidłach zrobiłam jeszcze paprykę w zalewie, potem przeczytałam na blogu Jagi przepis na ajwar, więc poszłam za ciosem i zrobiłam dwa "wsady". Zresztą przepis Jagi poddałam swej modyfikacji  - wyszedł smaczny. W międzyczasie zafascynowały mnie kiszonki, poszłam za nimi, jak w dym (więcej na temat kiszonek napiszę w którymś kolejnym poście).

Nie zdążyłam zrelacjonować letniej podróży po Ukrainie w całości, a tu już nadarzył mi się kolejny wyjazd z bratem. Ostatni weekend, zamiast harować na działce, spędziłam w podróży. Zwiedziliśmy Użhorod  - miasto w zachodniej części Ukrainy, nad Użem, przy granicy ze Słowacją, które jest stolicą obwodu zakarpackiego, a także historyczną stolicą Rusi Zakarpackiej, gdzie do dzisiaj widoczne są wpływy kultury węgierskiej.

Zamieszkaliśmy w hotelu o wdzięcznej nazwie "Duet" - niemal pustym. Nie wiem czy przypadkiem nie byliśmy jedynymi gośćmi. W każdym razie na tzw. recepcji urzędowała jedna dziewczyna, w tle mająca "łóżko" ustawione z krzeseł i stukająca jednym palcem w klawiaturę komputera (kiedy wypisywała nam rachunek). Na zapleczu hotelu, przy parkingu, w osobnej - skleconej z różnych materiałów - budzie, królował cieć, który pilotował nas na miejsce zaparkowania samochodu i potem wpuszczał z bagażami tajemnym przejściem... Ponieważ dotarliśmy w piątek już o zmroku - raczej nie ruszaliśmy się z pokoju - hmm "apartamentu" hotelowego (mieliśmy tam sypialnię, salonik z telewizorem, olbrzymi przedpokój i wielką łazienkę. Nic to, że w łazience woda letnia, a pomieszczenie nieogrzewane, nic to, że spłuczka uszkodzona, a  Wi-Fi łapało tylko chwilami. Podejrzewaliśmy też, że pościel nie była pierwszej świeżości (przeoblekliśmy ją na lewą stronę). Przezornie też miałam bluzę i geterki do spania, a na poduszkę położyłam ręcznik, więc moje ciało nie stykało się bezpośrednio ww. i chyba niezmienianą...

Nie ponudzę dziś moich czytelników pokazywaniem miasta i jego zabytków. Pokażę tylko migawki ze spożywczego targu odbywającego się nie tak daleko od naszego hotelu, przy ulicy niedaleko ronda. Tłumy kupujących, targujących  - trudno się między nimi przepchać. Jest sektor owocowo-warzywny, spożywczy, mięsny, potem ciuchy, chińszczyzna, a na koniec starocie... Te targi na Ukrainie uwielbiam - kolorowe sezonowe warzywa i owoce, wielkie sery, mąka, cukier w wielkich worach, odważane na miejscu. U nas tak handlowano ponad czterdzieści lat temu (dziś żadne sanepidy nie pozwoliłyby na taką sprzedaż produktów spożywczych). Zawsze lubimy poplątać się między sprzedającymi i kupującymi - popatrzeć co tam mają, pobyć w tej atmosferze kolorytu lokalnego. Teraz najwięcej było różnych gatunków winogron, grzyby kozaki i prawdziwki, no i oczywiście sezonowe warzywa i owoce.





Młoda dziewczyna sprzedawała takie kwiaty


 Nabiał
 

 Stoisko z fasolą - przeróżne gatunki
 
 Drobiowe nóżki, kości i łapki
 

Akcent robótkowy - skarpety z włóczki
 
 

wtorek, 30 sierpnia 2016

Ukraina 2016. Borysław

Tuż obok sielskich pejzaży i wielkoświatowego szyku Truskawca płonęło piekło Borysławia. Przed wojną było to trzecie pod względem powierzchni - po Warszawie i Łodzi - miasto w Polsce. Wyrosło błyskawicznie na ropie naftowej. Z Borysławia pochodziło trzy czwarte wydobycia ropy w II RP. Nie obowiązywały tam żadne zasady, żadne ograniczenia, wiercić szyby naftowe mógł każdy - i wszędzie. Wieże wiertnicze stały wiec jedna przy drugiej (było ich w sumie ponad 1500), wtulone między ziemne i żelazne zbiorniki na ropę naftową, oplecione rurociągami. Gorączka czarnego złota ściągała tu poważnych kapitalistów i typy spod ciemnej gwiazdy. Wszyscy wiercili i marzyli, że właśnie z ich szybu tryśnie czarny gejzer. Taki jak z odwiertu Wacława Wolskiego - gigantyczny jak na borysławskie warunki strumień dawał 50 wagonów dziennie - tak wiele, że właściciel, nie mogąc wywieźć tego bogactwa, przegrodził jeden z jarów ziemnym wałem i na przedmieściu stworzył jezioro czystej ropy.

Za ojca przemysłu naftowego uważa się Ignacego Łukasiewicza, który to konstruując pierwszą lampę naftową i rozświetliwszy dotychczasowe ciemności spowodował technologiczny przewrót światowy. Wzrosło gwałtownie zapotrzebowanie na ropę naftową. A w Borysławiu już w XIX w. ją  wydobywano (Borysławskie Zagłębie Naftowe) i tak to trzecie miasto kresowego trójmiasta w okresie międzywojennym stało się poniekąd z jednej strony synonimem bogactwa, z drugiej specyficznego piekła.
Ulice w Borysławiu przypominały solne bagna, w których brodziły konie z sierścią do połowy tułowia wypaloną przez solankę. W słonym błocie łyskały tłuste plamy ropy. Nad tym bagniskiem układano drewniane chodniki. Miasto cuchnęło wyziewami nafty, wstrząsały nim eksplozje gazów w szybach, dławił je dym pożarów. Na przełomie XIX i XX w. technika gaszenia szybow stała nisko. Bywało, że odwierty płonęły i po kilka miesięcy, nocami oświetlając Borysław apokaliptyczą łuną.

Do Borysławia dotarliśmy już bardzo późno. Jeszcze słońce kładło długie cienie. Jeszcze dało się zrobić jakieś zdjęcia.



Dzisiejszy Borysław - na ostatnim zdjęciu zabytkowa willa

Czas gonił, więc tylko przejazd przez miasteczko nierobiące dobrego wrażenia i szukanie Muzeum Przemysłu Naftowego, które niedawno tu powstało. Trafiliśmy, (Hołowczyc doprowadził) - oczywiście zamknięte - przecież to prawie 20.00. Obejrzeliśmy eksponaty zgromadzone przed budynkiem.








Doczytaliśmy, że w parku nieopodal też mają być wystawione jakieś obiekty z kopalni ropy naftowej. Stary park równo zarośnięty pokrzywami, nie zachęcał do poszukiwań.


Bramy wejściowe do parku
 
Pokrzywy...
 
W końcu brat wypatrzył ścieżkę i doszliśmy do jakiej machiny pochodzącej z kopalni ropy naftowej (wydawało mi się, że jest eksponat raczej dwudziestowieczny).


Więcej ciekawostek technicznych nie znaleźliśmy. Z planów prezentowania  w parku eksponatów związanych z przemysłem naftowym niewiele wyszło (czytałam jakiś artykuł, który zapowiadał właśnie takie wykorzystanie parku i pozostałości po kopalniach naftowych), których złoża się już w Borysławiu wyczerpały.

Dzisiejszy Borysław:  obecnie, pomimo że przez teren miasta przepływa kilkadziesiąt strumieni i małych rzek, bardzo brakuje wody pitnej.
Chociaż Borysław zaliczany jest do najbardziej zielonych miast (stan na 2004 r.), w ostatnich latach wzrosło zanieczyszczenie powietrza gazem. Na terenie Borysławia wciąż pozostało ponad 20 tysięcy szybów naftowych. Na skutek wieloletniego wydobycia ropy naftowej pod miastem utworzyły się ogromne puste przestrzenie. Stan taki grozi zawaleniem budynków. W ostatnich latach, w efekcie prywatyzacji i zamknięcia przedsiębiorstw, tysiące mieszkańców miasta straciło pracę i zostało zmuszonych do wyjazdu za granicę w poszukiwaniu zatrudnienia (Europa Zachodnia, Włochy Portugalia).
Jak widać czasy prosperity miasto ma już dawno za sobą... No cóż z racji swych historycznych dziejów zalicza się je do kresowego trójmiasta, a jednocześnie znajduje się na tzw. "Szlaku Naftowym", który rozpoczyna się w Harklowej (powiat jasielski) i wiedzie przez Jasło, Krosno, Sanok, Lesko, Ustrzyki Dolne, Sambor, Borysław, Drohobycz, aż po Lwów - jadąc tym szlakiem można odwiedzić miejsca, w których kultywowana jest historia przemysłu naftowego m.in. Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego w Bóbrce, Muzeum Podkarpackie w Krośnie, Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku,  a także Muzeum Historii Przemysłu Naftowego w Borysławiu.

Źródło:
http://www.nto.pl/opinie/art/4117823,kresowe-trojmiasto-truskawiec-drohobycz-boryslaw-nowa-ksiazka-sanislawa-s-nicieji,id,t.html
http://www.drohobycz-boryslaw.org/images/attachments/attachments/oil/Kresowetrojmiasto.pdf
http://www.sztetl.org.pl/pl/article/boryslaw/3,historia-miejscowosci/

środa, 17 sierpnia 2016

Ukraina 2016. Truskawiec

Znakomity znawca tematyki kresowej i autor "Kresowej Atlantydy" prof. Stanisław Sławomir Nicieja określa trzy kresowe miasta Drohobycz, Truskawiec i Borysław  mianem "kresowego trójmiasta". Drohobycz jest zdecydowanie stale na szlaku wycieczkowym, a bo to i Bruno Schulz, a to i inne ślady polskości; o Drohobyczu pisałam już tu i tu. Wciąż jednak kusiło: zobaczyć jeszcze Truskawiec i Borysław. Już w drodze powrotnej z Czerniowiec zapadła decyzja - jedziemy do Truskawca. Dobiliśmy do miasteczka późnym popołudniem, po przygodzie z policją ukraińską (o której innym razem), po kilku godzinach w samochodzie, głodni, marzący by wyprostować nogi. Zanim ruszyliśmy oglądać miasteczko, trzeba było znaleźć miejsce do zaparkowania samochodu i coś zjeść. Podczas obiadu poczytaliśmy podstawowe wiadomości z przewodnika i w końcu wyruszyliśmy na deptak.


Stare  i nowsze budynki zdrojowe:
 
 W tym mieści się muzeum sztuki poświęcone ukraińskiemu malarzowi;
budynek urzeka detalami wykończeniowymi z drewna
 






 
Prof. Nicieja tak opowiada o Truskawcu znanym w okresie międzywojennym głównie jako uzdrowisko: tu zjeżdżała finansjera, by wypoczywać i popijać śmierdzącą, ale cudownie rozbijającą kamienie nerkowe wodę "Naftusię". Truskawiec był elegancki.

Popijam "Naftusię" - wprawdzie butelka po polskiej wodzie "Żywiec zdrój", ale co tam... - smak rzeczywiście nieco naftowy
 
 
 
Bogaci nafciarze z pobliskiego Drohobycza i Borysławia konsumowali swoje bogactwo, stawiając wille o wyszukanych kształtach. Wybudowano ich tu 280 - w stylu zakopiańskim, bauhausu, art deco. Po ulicach jeździły najlepsze samochody - packardy, lancie, daimlery, bugatti. Świetnie ubrane towarzystwo bawiło się na kortach tenisowych, zawodach hippicznych, kąpało w potężnym basenie-jeziorze, którego plaże usypano z przywiezionego znad Bałtyku piasku. To był świat nie gorszy od tego z Cannes, San Remo, San Sebastian czy innych XIX-wiecznych kurortów. Do 1870 r. zdroje truskawieckie były własnością austro-węgierskiego skarbu państwa, potem spółki akcyjnej, a w końcu, w roku 1928, wieloletni prezes spółki Rajmund Jarosz wykupił cały zdrój. Nikt jednak nie krzyczał o nomenklaturowym uwłaszczeniu się, bo Jarosz spijał zdrojowe zyski po to, by Truskawcowi przydać europejskiego blichtru. Jak już zbudował dla kuracjuszy basen solankowo-siarkowy, to wielkości żeglownego jeziora, głębokości 9 metrów.

Park zdrojowy
Bywanie w Truskawcu było przed wojną towarzyskim obowiązkiem. Wzięci aktorzy - Majewska, Dymsza, Bodo - mijali się z sanacyjnymi generałami i politykami. Sławni sportowcy -Walasiewiczówna, Kusociński, Konopacka - pijali "Naftusię" wespół z Witkacym, Zegadłowiczem, Makuszyńskim, Tuwimem, Słonimskim, Schulzem. Na deptakach widywano Kiepurę i prezydenta Wojciechowskiego, w kawiarniach spiewał Mieczysław Fogg z chórem Dana, a do tańca przygrywały na dancingach słynne big-bandy Henryka Golda i Jerzego Petersburskiego.
Wśród kramów (z bratem)




 
Co pozostało z dawnej świetności? Uzdrowisko jest pełne ludzi przechadzających się po deptaku i parku zdrojowym, popijających lecznicze wody, buszujących wśród kramów, jakie pojawiają się zawsze w takich miejscowościach. Słychać mowę głównie ukraińską... ale też i polską. Biura podróży całkiem niedrogo oferują Polakom leczenie w sanatoriach. Spotkaliśmy sympatyczną parę młodych ludzi, którzy powiedzieli nam, że tak właśnie przyjechali tutaj na ośmiodniowe wczasy.
 
Niestety dzisiejsze uzdrowisko, to nie dawny Truskawiec. Przy deptaku wyburzono w większości stare wille stawiając ogromne sanatoria, aby powstał nowoczesny budynek "Perła Podkarpacia" zniszczono około czterdziestu starych budynków. Wzniesiono wątpliwej urody budynek pijalni z wieloma stanowiskami do pobierania wody zdrojowej - także i "Naftusi":
 
Pijalnia
Park zdrojowy zarośnięty (pokrzywy), wyasfaltowane i częściowo wyłożone kostką alejki, miejscami "rozjechane" i dziurawe. Dawne ujęcia wody zdrojowej zostały oznaczone na mapce parku zdrojowego, mają tabliczki z napisem "pamjatnik architektury", ale nie jakoś nikt nie przywiązuje do nich wagi.
Zabytkowy budynek - zdrój "Edward"
Zabytkowy budynek - zdrój "Bronisława"
Jest i pomnik Adama Mickiewicza i chociaż robiło się już późno - rączo gnaliśmy przez park, bo przecież Adama trzeba zobaczyć:
 


 
Szybko z powrotem, chcąc skrócić sobie drogę do auta zabłądziliśmy  na truskawiecki dworzec kolejowy: 
Okres świetności dawno minął; widać jakieś próby remontu budynku. Z dawnych elementów zachowały się jedynie żeliwne barierki
Po drodze zrobiliśmy jeszcze zdjęcia zabytkowego budynku, w którym mieści się Muzeum Historii Truskawca" - niestety już o tej porze dawno zamknięte...


 
Jeszcze mogłabym opowiadać o Truskawcu - jednak post zrobił się już wyraźnie przydługi - kończę więc. O Borysławiu będzie znacznie krócej...
Źródło:
 
 

 

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails