W ogrodzie rozwinęły się pierwsze kwiaty tulipanowca. Wczoraj było ich zaledwie kilka, dzisiaj już więcej. Są jeszcze delikatnie zielone, później przebarwią się na pomarańczowo.
Kwitnące: oliwnik i wiciokrzew "konkurują" ze sobą i pachną na potęgę.
Pola innym roślinom ustępuje przekwitająca kalina:
Niestety u nas jeszcze nie rozwinęły się piwonie, za to w pełni kwitnienia są kosaćce:
jeden gatunek już przekwitł, ale pozostałe odmiany cieszą oczy.
Chciałam zrobić zdjęcie bąka, który "pracował" w białych - tak szybko przelatywał z kwiatka na kwiatek, że było to doprawdy bardzo trudne.
Na koniec Ifunia, która pobiera kąpiele w błotnych kałużach w lesie:
Dość ciepło było dzisiaj, więc postanowiłam zabrać psy nad Osławę (żeby się pomoczyły, no i wymyły z siebie błoto z kałuży). Ifka poznała trasę zaraz, gdy skręciłam w drogę prowadzącą nad rzekę, zasygnalizowała to głośnym szczekaniem...
Suczydło wczoraj zrobiło mi niezłego psikusa. Pracowałam na działce, zabrałam ze sobą telefon (czekałam na rozmowę z mężem, który pojechał na swój zjazd maturalny). Aparat w szydełkowym etui położyłam do garnka, do którego zbieram wykopane kamienie. W pewnym momencie zorientowałam się, że telefonu nie ma. Hmm - skleroza?! Pobiegłam do chałupy: sprawdzam na stole, w torebce - nie ma, jak kamień w wodę. Jeszcze wtedy podejrzewałam siebie, że gdzieś odruchowo musiałam położyć. Przekopałam nawet chwasty w taczkach. Męża nie ma, żeby mógł zadzwonić i namierzyć mój aparat. Pobiegłam do sąsiadów. No i sygnał odezwał się w krzakach (ulubionych przez Ifunię), tam nasza "dziewczyna" kopie doły i się chłodzi. Po prostu porwała mi ten telefon w czerwonym etui i wyniosła. Sama nigdy bym go nie znalazła.
Tak kładłam telefon niejednokrotnie - nigdy psica się nim nie interesowała, a wczoraj znalazła i wyniosła.