Dziś, kiedy już córka pojechała - zabrałam psy, które czuły się nieco odrzucone, na czołgowisko. Było więc bieganie wzdłuż stawów, harce na łące i wąchanie w lesie, a także ostatnie kąpiele w Sanie. Teraz zmęczone "dziewczęta" śpią po zaliczeniu pieszo 6,5 km trasy. A ja w końcu odzywam się na bardzo zaniedbanym i zapuszczonym blogu. Czasu brak i brak. Pojawiają się inne piorytety i to jest dla mnie ważne.
Mam nadzieję, że uda mi się bardziej rytmicznie zamieszczać kolejne posty. Wiele materiału czeka na opracowanie. Dziś jednak tylko zdjęcia z popołudniowego spaceru.