Zwierzęta się pochowały - nie ma saren, nie ma srok, nie ma innych ptaków. W samo południe kołuje nad polami para jastrzębi, a na śniegu można zobaczyc krwawe ślady ich uczty. Tylko Ifa zawsze znajdzie w krzakach bażanty. Ostatnio w tym brzozowym zagajniku:
Zastyga w chrakterystycznej wyżlej stójce z podniesioną przednią lub tylną łapą:
- by w końcu skradającym się truchtem ruszyć w krzaki. Nie myli się nigdy. Za chwilę słychać łopot skrzydeł i nad głową przelatuje bażant. Psica ponownie wraca w to samo miejsce. Węszy, ogonek "pracuje". Za chwilę drugi kurak wzbija się w powietrze. No, "porządek" został zaprowadzony, można ruszyć dalej.
Styczniowy pejzaż
i takie porzucone gniazdko
I żeby nie było, że nic nie ma o robótkach w dzisiejszym wpisie - prototyp kapci:
To znaczy, że takie kapcie teraz robię - te były pierwsze, a więc produkt najmniej udany.