Obserwatorzy

piątek, 18 października 2024

Betonowe kule

I znowu wracam do tematu betonowych ozdób, tym razem są to betonowe kule. Od kilku lat podobają mi się kule w ogrodzie. Najbardziej widziałabym je razem z kwitnącymi kulistymi czosnkami. Dwa lata zabierałam się, aby je zrobić. 

W moim małym ogródku w Krakowie powstały nawet kule wielkości piłki takie o średnicy 18 - 20 cm (na bazie kul styropianowych). Mały ogród, małe kule. Tu w Zagórzu przymierzałam się od wiosny, ale nie wychodziło czasowo, a to cement, który kupiłam w tym celu, został zużyty na coś innego, a to przyjechały wnuczki, a to były pilniejsze prace ogrodowe itd. W końcu w czasie tej jesieni zrobiłam dwie dość duże na bazie piłek plażowych. Nie wyszły tak piękne, jak na fotkach na Pintereście, ale są moje własne. 

A że jesień już zimna, to i ekspozycja z kulami jest bardziej późnojesienna: 

Piłki plażowe oblepiałam siatką plastikową i szmatkami zanurzonymi w cemencie. Jednak musiałam to robić stopniowo, po kawałku, bo z całej piłki mokry cement zjeżdżał, więc robienie jednej kuli trwało dobrych kilka dni. Zrobiłam dziurę do wyciągnięcia piłek plażowych, ale w większej kuli ta dziura była za mała, więc piłka została w środku, tylko wypuściłam z niej powietrze. Potem trwał proces suszenia (nawet w domu), bo na zewnątrz słabo schły. Następnie wyrównałam je nieco (chociaż i tak zostały spore nierówności i nieregularności w owalu), papierem ściernym. Na koniec pomalowałam płynnym szkłem, żeby bardzo nie chłonęły wody. 



Wtedy uznałam, że można robić z nich ekspozycję:


Może nie są zbytnio udane, ale mam nadzieję, że następne zrobię lepsze i bardziej regularne. Już wiem praktycznie jak to się robi. Dlatego to moje pragnienie i realizację dedykuję zabawie blogowej u Splocika Rękodzieło i przysłowia - praca październikowa: A pasuje mi tu doskonale cytat: "Wyobraźnia jest początkiem tworzenia. Wyobraź sobie to, czego pragniesz, chcesz tego, co sobie wyobraziłeś i w końcu tworzysz to, czego chcesz" (George Bernard Shaw).


Jako ciekawostkę dodam, że takie czerwone muchomory miałam tylko jeden dzień. 


Po wilgotnej nocy czerwona folia z białymi kropkami zeszła z grzybów i zostały mi białe pieczarki, albo purchawki: 


piątek, 11 października 2024

Skrzat październikowy

jest reprezentantem jesieni: spadających kolorowych liści, babiego lata, złotej polskiej jesieni. Dlatego do tego miesiąca zostały przypisane kolory iście jesienne: złoty, brązowy, czerwony, pomarańczowy.




Brązowy kojarzy się z niezawodnością, solidnością i odpornością. Czerwony, to energia, siła, moc, determinacja, wojna, niebezpieczeństwo, ale i miłość, namiętność, pożądanie. Pomarańczowy łączy energię czerwieni i żółci, której tak blisko do koloru złotego.

No i proszę, jakie piękne są kolory natury:




Oto zbliżenie na tułów skrzata ukazujący kolory jesiennych liści:



środa, 9 października 2024

Betonowe dynie po raz drugi

W zeszłym roku pokazywałam moje betonowe dynie, były jednak pozbawione wykończenia. I tak doczekały tego roku, kiedy poświęciłam im czas w październiku i nieco ozdobiłam:


Sądzę, że doskonale nadają się do zabawy blogowej u Renaty "Coś prostego"

Fakt, iż są to nietypowe ozdoby, kwalifikuje je do październikowego zadania: "Wychodzimy ze strefy komfortu".



Beton, jako tworzywo bardzo mnie pociąga. Jednak często brakuje mi czasu i możliwości, by z niego tworzyć. Naturalnie nadaje się bardziej na dekoracje ogrodowe.



Mam wrażenie, że tak "ustrojone" dynie zdecydowane zyskały na wyglądzie.

sobota, 28 września 2024

Skrzat wrześniowy

niesie ze sobą pokłady ciepła i radości. Symbolem kolorów września są pomarańczowy i żółty. I faktycznie pogoda była ciepła, a mój ogród żółcił się i czarował pomarańczem:





 
W różnych miejscach rosną nagietki, nasturcje, cynie i aksamitki. Całe kępy, aż żal je likwidować , by zrobić miejsce na posadzenie cebul tulipanów, które mają zakwitnąć na wiosnę. Po tak pogodnym, bezdeszczowym wrześniu, przyszła wreszcie ulewa i zimno. Może poniszczy kwiaty i nie żal mi będzie je wyrzucać. Tymczasem w takiej atmosferze zagościł u mnie skrzat wrześniowy:


Naturalnie występuje w kolorach żółtym i pomarańczowym w towarzystwie dyń (które w tym roku są już "gotowe" we wrześniu).


Kolor pomarańczowy łączy energię żółci i czerwieni - jest po prostu energetyczny. Działa zdecydowanie przeciwdepresyjnie. Dzięki niemu można przywrócić radość, dodać otuchy i podnieść na duchu. Znaczenie koloru pomarańczowego jest bardzo istotne w podnoszeniu własnej wartości, dążeniu w osiągnięciu celu oraz w poprawie nastroju, symbolizuje bezpieczeństwo. 


Żółty kojarzy się z radością, szczęściem, intelektem i energią. To kolor optymistów. Sprawia, że szybciej zapamiętujemy informacje, ale też, że potrzebujemy kontaktu z drugim człowiekiem oraz dążymy do rozładowania problemów psychicznych.



środa, 25 września 2024

Twoja pasja czeka na odwagę,

by nadrobić zaległości. (Isabelle Lafleche). Ten cytat przyświecał mi, kiedy wykonywałam zadanie przypisane na wrzesień, do zabawy blogowej u Splocika "Rękodzieło i przysłowia"


Praca z pozoru wydawała się bardzo łatwa: należało serwetę haftowaną obrobić szydełkową koroneczką. Kupiłam ten obrus w szmateksie kilka lat temu. Spodobał mi się kwiatowy haft na białym tle. Niestety posiadał przyszytą ordynarną, sklepową koronkę, która nijak nie pasowała. Postanowiłam więc się jej pozbyć i samodzielnie obrobić serwetę. Problem w tym, że obrębek był szeroki i nie dało się go "objąć" półsłupkiem. 

Tu pokazuję lewą stronę robótki

Więc trzeba było wyrysować sobie schemat, a dziurki na wbicie szydełka przekłuwać dłutem, bo materiał kilka razy złożony na obrębku nie dał się przekłuć szydełkiem. Bardzo długa i żmudna praca trwająca nieskończenie długo, zanim obrobiłam półsłupkami ten pierwszy rząd. 



Dwa lata woziłam ten obrus razem z nićmi, dłutkiem i szydełkiem na trasie Kraków-Zagórz i Zagórz-Kraków. Tak długo trwała moja niechęć, by się zabrać do tej pracy. W końcu stwierdziłam, że wrześniowy cytat pasuje, by wykonać obrębek obrusu. No to powoli sobie robiłam. Wczoraj skończyłam, dziś wyprałam i wyprasowałam i oto jest:



Dedykuję tę pracę wrześnowemu wezwaniu u Splocika.

poniedziałek, 16 września 2024

Szydełkowy organizer

ujarzmiający kabelki do ładowarek telefonicznych, słuchawek, smartwatchów itp. Wykonałam najłatwiejsze i takie by jednocześnie zmieściły się wtyczki. Kabelki i wtyczki nieustannie plątały się i nie dawały się uporządkować. Teraz mam porządek i rozwijam je tylko do ładowania telefonów i smartwatcha. Można wykorzystać taki wzór jak poniżej, można szukać innych wzorów.





Tym samym zgłaszam, te szydełkowe drobiażdżki na wrzesień do zabawy blogowej u Splocika "Małe dekoracje:

niedziela, 8 września 2024

X Bieg Marchewkowy w Zielonkach

Tradycyjnie już (powoli robi się tradycja) wzięłyśmy udział w jubileuszowym już X Biegu Marchewkowym w Zielonkach. "Wzięłyśmy" to oznacza: damska część naszej rodziny - córka, obie wnuczki i ja. Mój mąż kibicował, a mąż córki zabezpieczał imprezę jako strażak, gdyż należy do OSP w Zielonkach. Dziewczynki wzięły udział w swoich konkurencjach biegowych dostosowanych do wieku. Córka pobiegła na 6,5 km; a ja razem ze wszystkimi kobietami z naszej rodziny pobiegłam w rodzinnym biegu na 1 km.

Zrezygnowałam z Nordic Walking, gdyż moja kontuzja lewego kolana jeszcze się odzywa, przy schodzeniu po schodach.

Przyjechałam w tym roku do Zagórza jak kaleka: bolące kolano i rwa kulszowa lewej nogi. Półtora miesiąca prawie, chodziłam na rehabilitację, potem wędrowałam po górkach w lesie zagórskim i jako tako odzyskałam kondycję. Bałam się więc, że mogę przesilić kolano.

Pogoda była piękna i niemal piekielna, niektórzy biegacze wymagali interwencji ambulatoryjnej. Córka do dobiegnięciu do mety wypiła 1 litr wody. Nasz bieg rodzinny udał się, chociaż ja dotarłam raczej w końcówce stawki.

Naturalnie pojawiła się Pani Marchewka, która pozwoliła sobie zrobić zdjęcie: 

Całość była bardzo przyjemna. A do kolekcji trafiła kolejna pamiątkowa koszulka otrzymana w pakiecie startowym, a za szybą przednią samochodu stał mój marchewkowy skrzat.

czwartek, 29 sierpnia 2024

Wyprawa na Małą i Wielką Rawkę, Krzemieniec i trójstyk granic

Następny dzień, czyli 20 lipca był bardzo atrakcyjny. Wyruszyłyśmy z Przełęczy Wyżniańskiej zielonym szlakiem na Małą, a potem Wielką Rawkę. 


Po drodze wbiłyśmy pieczątki do książeczek w Bacówce PTTK pod Małą Rawką. Samo dojście do bacówki niedługie i wygodne, trakt szeroki, przejezdny. 

Dopiero od tego momentu zaczyna się się podejście, fragmentami schodami, co bardzo męczy (szczególnie moje nogi i gdyby nie kije, to kiepsko byłoby z podejściem). 


Sam szczyt jednak wynagradza wspinanie i z Małej Rawki (1267  m n.p.m.) można obejrzeć Połoninę Wetlińską i Caryńską, Tarnicę i naturalnie Wielką Rawkę. 



Aby dotrzeć na kolejny szczyt wędrujemy szlakiem żółtym, jest to już zupełnie przyjemna wycieczka. Podziwiamy wspaniałe widoki i z przyjemnością oddajemy się maszerowaniu po połoninach Rawek. Podziwiamy trawy, góry, jarzębiny i buczyny. 


Wielka Rawka  ma dwa wzniesienia, wyższe uchodzi za jej szczyt (1307 m n.p.m.) Spotkany po drodze kamienny słup, to dawne stanowisko geodezyjne. Stąd roztaczają się widoki na polską, ukraińską i słowacką stronę.





Schodzimy do rozwidlenia szlaków i wybieramy niebieski, by  udać się na Krzemieniec i dotrzeć do trójstyku granic, czyli zbiegu granic Polski, Ukrainy i Słowacji. 


Jedną nogą jest się w Polsce, drugą na Ukrainie

Po drodze towarzyszą nam słupy graniczne z Ukrainą, a na polanie da się zobaczyć kierunkowskazy na Ukrainę i Słowację. 


Na środku polany stoi granitowy słup z godłami państw i nazwami szczytu w trzech językach.




Po krótkim przystanku tą samą drogą (niebieskim szlakiem) wracamy, by dojść do Ustrzyk Górnych.

Zmęczenie dało się we znaki zarówno dorosłym, jak i dzieciom, więc z radością dotarłyśmy na nasze miejsce campingowe.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails