Casada zaprosiła mnie do zabawy blogowej najstarsze 10. zdjęcie w komputerze. Ciężko było, bo szczerze mówiąc mam zdjęciowy bałagan, foldery z fotkami niedatowane, tylko nazywane, przemieszane z folderami zdjęć z telefonów komórkowych. Ostatecznie padło na stare zdjęcie z komórki (zrobione 2 komórki temu). Jakość kiepska, bo to był mój pierwszy telefon z aparatem fotograficznym - niestety niedoskonałym bardzo. Zdjęcie jest o tyle cenne, że przedstawia naszego Gucia, pieska, którego mieliśmy przed Ifą. Gucio był psem niesamowicie wiernym, o dobrym charkterze, po ogrodzie chodził tylko po ścieżkach (nigdy nie deptał rabat). Jego słabością było kopanie dołków i ucieczki do suczek. Niestety nagła choroba zabrała mi Gucia. Nie udało się go uratować, chociaż dyżurowałam przy nim cały tydzień, woziłam na kroplówki, podawałam leki. Moja rozpacz po odejściu Gustawka była tak wielka, że Matylda w ramach uzdrowienia postawiła mnie przed faktem dokonanym - przywiozła malutką wyżlicę (która, jak się okazało, była też chora, a poza tym miała olbrzymie problemy psychiczne: zupełnie niesocjalizowana - bała się ludzi).
Szukamy królika
Czesio - królik Matyldy - został wypuszczony z klatki, by pospacerował sobie po pokoju. Wszedł za wersalkę. Matylda z Guciem szukają go. Nadmienię, że Gustawek ze stoickim spokojem tolerował Czesia i można go było wypuścić przy nim z klatki. Niestety z Ifunią taki numer nie przejdzie, gdyż instynkt łowiecki ma tak wielki, że od razu zabiera się za gonienie zwierzaka, który przed nią rozpaczliwie ucieka, gdzie pieprz rośnie. Dlatego, kiedy teraz wypuszczamy Czesia, Ifa emigruje do innego pomieszczenia.
Do zabawy zapraszam:
* * *
Ten "szydełkowy kołtun" to moja letnia tunika w robocie; kolor niebiesko-morski;
na zdjęciu wychodzi jak turkusowy
* * *
Kwiat rabarbaru:
Jeszcze pączek...
już rozwinięty
Bardzo lubię kwiaty rabarbaru. Pięknie wyglądają w dużym szkalnym, przeźroczystym wazonie.