Ta, którą dzisiaj wyciągnęłam z czeluści szafki, ani razu nie nie była włożona. Po wyszydełkowaniu została przymierzona przed lustrem i jakoś nie było okazji, by w niej wystąpić. I tak sobie przeleżała dwa lata... Jak już wspominałam, w te niemożliwe upały ponownie odkryłam przyjemność noszenia spódnic. Przypomniałam sobie dzisiaj o tym moim szydełkowym "straszydle", przymierzyłam ponownie i stwierdziłam, że chyba nadszedł jego czas. Na razie zdjęcia ogrodowe:
Jeżeli chodzi o szczegóły wykonania, kompletnie nie pamiętam rozmiaru szydełka. Włóczka, to cieniutka bawełna ze szpuli (robiłam w 3 nitki), kupiona kiedyś tam na Allegro. Dość długo robiłam tę cieniznę (chyba ze 2 tygodnie).
Schemat taki:
nie pamiętam zupełnie skąd go ściągnęłam i czyj to model. W każdym razie wzór łatwy i wdzięczny do dziergania.