W tym roku na kwitnienie knieci błotnej czekaliśmy jakoś długo. Już dawno widziałam żółte łany na innych podmokłych łąkach, a u nas ciągle niewiele.
W końcu zakwitły. Z dnia na dzień coraz piękniej pyszniły się do promieni słonecznych filtrowanych przez młode listki rosnących w lesie drzew.
Wybrałam się z psami sprawdzić "nasz stan posiadania" kaczeńców. Jest mniej, aniżeli w poprzednich latach (suchy zeszłoroczny rok zapewne się przysłużył). W tamtym roku po raz pierwszy od lat woda ciekła minimalnym strumykiem po dnie. Brak wody miał zdecydowanie negatywny wpływ na rośliny. Kłącza musiały powysychać. Ostały się te nad samym brzegiem strumienia i w najbardziej bagnistym miejscu.