Przyjechała dosłownie na dobę, bo pracowała nawet w święto 11 listopada. Zabrała berety (pokazywałam je wcześniej), dwie pary rękawiczek i czapkę, którą "gorącą" jeszcze zdjęłam drutów dosłownie ze dwie godziny przed wyjazdem:
Czapka w warkocze z pomponem została zrobiona ze 100% wełny. Fason miał być właśnie taki .W przyszłości zostanie zrobiony do kompletu komin i rękawiczki. Zdjęcia robione na chybcika na balkonie - pogoda dzisiaj kiepska: pochmurno i ciemnawo; nie sprzyjała robieniu zdjęć.
Rękawiczki także zupełnie zwykłe:
Mają tworzyć komplet kolorystyczny z czarnym i popielatym beretem.
Żeby mi się nie nudziło, w popielatych kciuk zrobiłam sposobem klinowym, a w czarnych - tradycyjnym.
Córka wyjechała także w przerobionym beżowym swetrze - ale o tym innym razem.