Obserwatorzy
poniedziałek, 8 lipca 2013
Po wędzeniu
Wędzonki pachną w całym mieszkaniu. Nie tak dawno dobiliśmy do domu. Takie wędzenie to zabawa na całe popołudnie. A przygotowanie zajmuje jeszcze więcej czasu. Bo rano pojechaliśmy zrobić szynki i karczek tzn. włożyć w siatki (mięso tym razem przechowywałam w lodówce w zagórskiej chałupie - zwykle trzymam w piwnicy u mamy). Potem zostawiliśmy to wszystko, by obciekło z solanki. Mąż w tym czasie przygotował drewno z czereśni i rozpalił palenisko, żeby ogrzać wędzarnię. Kupiliśmy na Allegro specjalny termometr do sprawdzania temperatury w wędzonym produkcie.
Wakacje
Córka przyjechała na kilka dni - urlopuje. Dużo czasu spędzamy w ogrodzie. Rozstawiliśmy basen, grillujemy, smażymy kiełbaski na ognisku, korzystamy z lata.
Do ogrodu jeżdżą oczywiście z nami zwierzęta. Czesio tak się przyzwyczaił do codziennych wyjazdów, że kiedyś, kiedy spadł deszcz i nie został zabrany, cały wieczór awanturował się w klatce. Zwykle upojony powietrzem, zjada swe suszki i spokojnie śpi.
Nie ekscytuje mnie kuchnia i przyrządzanie wymyślnych dań, toteż z wdzięcznością smakujemy z mężem potrawy i słodkości przygotowane przez naszą latorośl: a to tortilla, a to placek z truskawkami, a to mufinki czekoladowe i z borówkami.
Na jutro planujemy wędzenie, bo szynki właśnie się marynują - chodzi o to, by dziecię zabrało sobie domowe wędliny.
Stąd w ogrodzie prace odbywają się niespiesznie, robótki też nie postępują. Zrobiłam tylko szydełkowy pokrowiec na iPoda córki, bo przechowywała go w jakimś woreczku niezbyt do tego dostosowanym.
Tylko tyle: przycięty krzew jałowca i wyplewiony ogródek trawiasty:
A podczas upałów pijemy wodę z cytryną i miętą oraz melisą:
Robię taką wodę z mineralnej, albo przegotowanej, kroję do niej cytrynę, dodaję liście mięty, lub melisy. Można gałązki mięty i melisy zamrozić w pojemniku i mieć świeże w razie potrzeby.
Do ogrodu jeżdżą oczywiście z nami zwierzęta. Czesio tak się przyzwyczaił do codziennych wyjazdów, że kiedyś, kiedy spadł deszcz i nie został zabrany, cały wieczór awanturował się w klatce. Zwykle upojony powietrzem, zjada swe suszki i spokojnie śpi.
Nie ekscytuje mnie kuchnia i przyrządzanie wymyślnych dań, toteż z wdzięcznością smakujemy z mężem potrawy i słodkości przygotowane przez naszą latorośl: a to tortilla, a to placek z truskawkami, a to mufinki czekoladowe i z borówkami.
Na jutro planujemy wędzenie, bo szynki właśnie się marynują - chodzi o to, by dziecię zabrało sobie domowe wędliny.
Stąd w ogrodzie prace odbywają się niespiesznie, robótki też nie postępują. Zrobiłam tylko szydełkowy pokrowiec na iPoda córki, bo przechowywała go w jakimś woreczku niezbyt do tego dostosowanym.
Tylko tyle: przycięty krzew jałowca i wyplewiony ogródek trawiasty:
A podczas upałów pijemy wodę z cytryną i miętą oraz melisą:
Robię taką wodę z mineralnej, albo przegotowanej, kroję do niej cytrynę, dodaję liście mięty, lub melisy. Można gałązki mięty i melisy zamrozić w pojemniku i mieć świeże w razie potrzeby.
Subskrybuj:
Posty (Atom)