Obserwatorzy

poniedziałek, 31 października 2011

Beret szydełkowy - nowy wzór

Jesień jest jeszcze dość ciepła. No powiedzmy, że ranki i wieczory są chłodne. Za gorąco jeszcze na czapki włóczkowe, ale beret - o tak! Beret jest jak najbardziej właściwym odzieniem głowy na tę porę roku.

Szydełko 2,1 mm; włóczka różna: wełna i akryl, m.in. "Kocurek"- 520 m/100 g; 
skarpetkowa i niewiadomego pochodzenia; zużycie około  60 g

Wzór szydełkowy - jodełka:


Taki beret robi się średnio w granicach 3 godzin.


Opis będzie niebawem.

sobota, 29 października 2011

Chusta Frozen Leaves

w kolorze gorzkiej czekolady:


Druty 4 mm;  włóczka „Merino Lace” 100% wełny merino; 350 m/25 g; zużycie 100g;
 rozmiar 180 x 95 cm


Umówiłam się z anabell na wymianę. Dostałam jeszcze w sierpniu piękny naszyjnik, a ja sama ślimaczyłam się z rewanżem tak długo. Tak po prawdzie niewiele robiłam na drutach w ostatnim okresie - brak czasu był bardzo dokuczliwy. W międzyczasie przecięłam sobie jeszcze dłoń  między kciukiem, a palcem wskazującym jakąś "pancerną" puszką. Otwierałam pomidory konserwowe i odciągnięte wieczko trafiło w rękę, zrobiło się czerwono, nie tylko od pomidorów. Rana chyba nadawała się do szycia, ale nie miałam czasu biegać po chirurgach.Teraz się zagoiła. Jednak chyba uszkodziłam sobie nerw, bo palec drętwieje, a miejsce urazu jest pogrubione i boli, kiedy się dotyka, albo nieostrożnie wykonuje prace domowe.



Trudno jest uchwycić na zdjęciach kolor głębokiego brązu, fotki nie oddają urody chusty. Robiłam tę nitkę podwójnie, bo jest tak cieniutka, że  nie bardzo dałabym sobie rady z pojedynczą. Ale i tak  chusta wyszła delikatna i taka jedwabista w dotyku.
Zrobiłam chustę dodając  środkowe oczko (w oryginale tego oczka nie ma), tak jak pokazano tu. Zaplanowałam  osiem liści (jak w oryginale) - okazało się jednak, że z powodzeniem mogło być siedem, gdyż potem zaczęło brakować włóczki na wyrobienie  tej szerokiej bordiury  II wzorem i obawiałam się, że włóczki braknie w ogóle (a chusta już była dość duża). Wobec tego skróciłam część robioną wzorem II i przeszłam do wzoru III - końcowego. 
Zapewne do tego wzoru jeszcze powrócę, bo bardzo mi się podoba.

wtorek, 25 października 2011

Październik

Dzisiejsze późne popołudnie bardzo ciepłe  i prawdziwie jesienne.  Słońce kładło się długimi smugami  po rozżółconych łąkach i lasach -  feeria jesiennych barw tańczących w oczach. W ramach naszej codziennej dawki ruchu wyszłyśmy z Ifą nad stawy:


Teraz już pusto nad brzegiem, wędkarze zakończyli sezon.  Tylko powalone drzewa świadczą o tym, że tu mieszkają także bobry.
Następnie udałyśmy się na dawne "czołgowisko", dziś  trawiaste łąki porośnięte gdzieniegdzie niewielkimi, drzewami,  poprzecinane  wydeptanymi i wyjeżdżonymi przez motocykle ścieżkami:



W tym miejscu:

natknęłyśmy się na sarny - jednak złośliwy aparat zbyt wolno odsłaniał migawkę i zwierzęta nie poczekały.


Z góry daleki pejzaż miasta:


Wracałyśmy leśną ścieżką. W promieniach chowającego się już słońca, pnie buczyny "grały" rudościami:

niedziela, 23 października 2011

Kiri 5

Nic szczególnego. Raczej z obowiązku kronikarskiego, aniżeli z chęci pochwalenia się, pokazuję zrobioną jeszcze na wakacjach kolejna chustę Kiri. Wzór  ten lubię, bo robi się łatwo i szybko. Najczęściej wykorzystuję go, kiedy mam przygotować komuś prezent "na wczoraj".

Druty 4 mm; włóczka "Polanil" 100% akryl, 520 m/100 g; zużycie 100 g


Zdjęcie na dzisiaj:

czwartek, 20 października 2011

Permanentny brak

czasu powoduje, że nie mam go na blogowanie i robótkowanie. I chociaż pomysły na nowe dzianiny są, siły przerobowe mam niemal zerowe. Dziecię także domaga się nowych beretów i rękawiczek. Codzienność i praca zawodowa skutecznie wyjaławiają... Być może  listopad będzie nieco  lżejszy i niebawem uda mi się pokazać coś nowego.
Tymczasem ostatnie kwiaty jesieni:



Szafrany pojawiły się, kiedy już przekwitły zimowity. O jesiennych krokusach już pisałam - informacje można znaleźć w zakładce "Zielnik".

niedziela, 16 października 2011

Kapliczki przydrożne. Kapliczka w Zagórzu

przy skrzyżowaniu ul.Bieszczadzkiej z ul. Fabryczną - murowana z 1883 r.



W wyniku przebudowy i unowocześniania dróg fundamenty tej  starej, jednak bardzo zadbanej kapliczki, znalazły się poniżej poziomu gruntu. Dlatego kapliczka wygląda tak  jakby wystawała zza drogi.


Detal

Kiedy latem wybrałam się tam by zrobić zdjęcia, trafiłam właśnie na prace renowacyjne: malowanie ścian, okiennic i daszku. Ostatecznie fotografie wykonałam niedawno, korzystając z pięknej jesiennej pogody.

środa, 12 października 2011

Wykończenie ząbkami (2)

Wykończenie dołu sweterka, albo rękawka takimi ząbkami:


nie jest skomplikowane.
Należy nabrać na druty  wyliczoną liczbę oczek i zrobić 10-12 rzędów w zależności od tego, jak szerokie zakładamy podwójne założenie plisy.  Następnie wykonujemy ząbki: narzut, 2 oczka razem - powtarzać.
Na lewej stronie wszystkie oczka przerabiamy  na lewo, potem robimy ponownie 10-12 rzędów:


Teraz mamy dwa wyjścia:
a) robimy  normalnie sweter, by na koniec po prostu podszyć igłą dolną plisę,
b) przerabiamy razem  brzegi plisy i dopiero potem robimy sweter dalej.
Przedstawiam  drugi sposób:
Nabieramy dół swetra, rękawa (tam, gdzie narzuca się oczka) na drugi drut:


Składamy plisę na pół i przerabiamy oczka dwa razem z obu drutów:


Tu jest to dobrze widoczne:


Przerabiamy oczka do końca druta i uzyskujemy taki efekt:



Oczywiście robótka  jest już na jednym drucie.
A to ostateczny efekt:



Należy pamiętać, by ząbkowany dół robić na drutach o numer mniejszych, bo może mieć tendencję do rozciągania i wywijania się. Można też zrobić o kilka oczek mniej, aniżeli wyliczyłyśmy sobie na szerokość swetra na dole, potem dodajemy te oczka powyżej plisy i kontynuujemy robótkę.

wtorek, 11 października 2011

W odpowiedzi

na ostanie komentarze od miłych Czytelniczek (może czasem i Czytelników) mojego bloga. Dziękuję za słowa uznania. Nic tak nie łechce własnego ego - jak pochwały. Jednak muszę niestety  wyjaśnić pewne zagadnienia.
Po pierwsze nie wykonuję prac na zamówienie z prostej przyczyny - nie mam czasu. Mam zbyt wiele obowiązków życiowych, by  zmieścić w mym harmonogramie dnia  wykonywanie  robótek na zamówienie. Jest wiele pań, które chętnie podejmą się takich zleceń. Być może kiedyś, gdy znajdę się na emeryturze z przyjemnością będę wykonywać  prace na zamówienie.
Po drugie - nie mam możliwości czasowych, by odpowiadać na indywidualne prośby w stylu: "proszę podesłać mi taki, a taki wzór, wyjaśnić to i to" itp. Niestety nie prowadzę też szkółki robótkowej (z powodów, jak wyżej). Może kiedyś pokuszę się o jej przygotowanie. Jednak w sieci jest wiele wspaniałych poradników dla początkujących, a więc nie ma się co powielać. Dodam jeszcze, że wszystko czym chcę się dzielić z moimi Czytelniczkami jest opublikowane na blogu. Nie posiadam tajnych archiwów, ani  ukrytych tajemnic, jak wykonać, to czy tamto. 
Z powodów powyższych nie umieściłam na blogu adresu mailowego do mnie. Niekiedy elektryzują mnie alarmy w komentarzach: "autorkę bloga proszę o podanie adresu" - i jak odpiszę - otrzymuję rozmaite  prośby: o wzór, wzory, ponowne wytłumaczenie  jak zrobić kapcie, mitenki, komin itp.  Jak zrobić to i owo - jest w większości opisane na blogu. Wzory także bywają zamieszczane. A na moje odpowiedzi  - jeżeli np. wyślę wzór, czy potrudzę się  z wyjaśnieniami - zwykle nie ma już reakcji, czyli zwykłego "dziękuję". A przecież poświęcam swój czas (którego mam tak mało) i przygotowuję dla nieznajomej mi osoby wyjaśnienia.
Dlatego przepraszam wszystkie nieznajome mi osoby, za to że nie będę odpowiadała na podobne prośby. Oczywiście nie dotyczy to osób znajomych z sieci, których blogi wzajemnie odwiedzamy, piszemy komentarze i czasem wymieniamy doświadczeniem.

niedziela, 9 października 2011

Andy Warhol i Sninsky kameń

Nie mogłam sobie odmówić przyjemności  sobotniej wycieczki z bratem i bratową, mimo tego, że przyjeżdżała córka z zięciem, żeby słusznie zagłosować i może w niewielkim procencie zmienić wyniki głosowania na Podkarpaciu... Ale do rzeczy - tym razem brat zaproponował wyprawę  na Słowację. Celem wycieczki były Medzilaborce

Medzilaborce – miasto powiatowe we wschodniej Słowacji, leżą na wysokości 326 m n.p.m. na południowych stokach Niskiego Beskidu, nad rzeką Laborec. Przez Medzilaborce przebiega droga lokalna nr 559 od granicy na Przełęczy Radoszyckiej11 km na południe od granicy z drogą tą łączy się droga lokalna nr 575 ze Stropkova. Przez miasto przebiega również międzynarodowa linia kolejowa Sanok – Humenné z przejściem granicznym w Łupkowie na Przełęczy Łupkowskiej. Do najbliższej Polskiej miejscowości jest stąd 12 km. Do pierwszego większego miasta (Sanok) – 55 km.

i galeria sztuki nowoczesnej, w której prezentowane miały być m.in. prace Andy Warhola oraz jego braci Paula i Jamesa. Rodzina Warholów przed emigracją do USA mieszkała we wsi Miková (17 km na zachód od miasta). Muzeum zostało otwarte w 1991 r.


Przed muzeum fontanna (nieczynna) - i rzeźba przedstawiająca Andy` ego Warhola (Pierwotnie Andy trzymał parasol, po którym zostało tylko wspomnienie na starych zdjęciach)


Czego się tknął zamieniał to w sztukę. Z jednakową łatwością wyszukiwał wspaniałe talenty, co je niszczył. Był dziwakiem w srebrnej peruce, gejem, ostatnim artystą o międzynarodowej sile oddziaływania.
Jego obrazy i filmy do dzisiaj wzbudzają kontrowersje. W niedawnym wywiadzie kolekcjoner sztuki Wojciech Fibak przyznał, że "Warhol jest przereklamowany". Warhol to jednak taki sam symbol jak przedmioty, które malował. Na jednym ze swoich ostatnich autoportretów wygląda jak zupa wylana ze słynnej puszki Campbella. Jego pociągła, surowa twarz oraz nastroszone włosy są tak rażąco czerwone, iż nie ma wątpliwości, że Warhol sam w sobie był dziełem sztuki. Portret został sprzedany za ponad 30 milionów dolarów. Jego obrazy należą do najdroższych na rynku – „Ośmiu Elvisów” znalazło nabywcę za 100 milionów dolarów. Oryginały może nie są na każdą kieszeń, ale każdy albo ma w domu repliki prac amerykańskiego wizjonera na ścianie, kołderce czy koszulce, albo doskonale je kojarzy. Warhol może tylko żałować, że z tego nie korzysta – jego życie było bezustannym biegiem ku bogactwu i sławie. 
Źródło: Bartosz Sadulski: "Ostatni taki geniusz" 

Artysta  twierdził, że każdy będzie sławny przez 15 minut

Niestety nie dane nam było, by obejrzeć prace Andy` ego. A to dlatego, że  najpierw przyjechaliśmy za wcześnie (okazało się, że galeria jest czynna w sobotę, nie jak podawano na stronach internetowych od godz. 10.00, a od 12.00). Pocałowawszy tzw. klamkę, zdecydowaliśmy, że jedziemy dalej, by powrócić tu przed zamknięciem tzn. przed godziną 17.00. Mój sceptycyzm (czy aby w ogóle uda nam się zobaczyć wystawę), okazał się w pełni uzasadniony. Miasteczko wyglądało niezwykle sennie, przechodniów prawie nie było, turystów także, po ulicach  snuły się wyłącznie grupy Cyganów. Kiedy zjechaliśmy ponownie pod muzeum około 17.00  zastaliśmy przylepioną kartkę na drzwiach z informacją, że muzeum jest nieczynne z przyczyn technicznych do 11 października.
Budynek muzeum

Brat mój  wymyślił tym razem  wyprawę na Sninský kameň (szczyt górski w paśmie górskim Wyhorlat w Łańcuchu Wyhorlacko-Gutyńskim) - góra powstała z law wulkanicznych. Wikipedia podaje jego wysokość: 1006 m n.p.m., a drogowskazy 1005 m n.p.m.


Wyruszyliśmy żółtym szlakiem, który okazał się źle oznakowanym. Znaki gubiły się, nie wskazywały prawidłowo, gdzie należy skręcić.  Trochę intuicyjnie  parliśmy w górę. Po drodze  spotkaliśmy  salamandrę:


Po nocnym deszczu pogoda zaskakująco się poprawiła, wyszło słońce, widoczność była doskonała. Niżej zimno nie dokuczało, chociaż na trawie leżał jeszcze śnieg: 

Po prawej stronie zdjęcia widać resztki mokrego śniegu

Na krzyżówce szlaków  - rzeźba

W końcu dotarliśmy tu:



ostatni odcinek na szczyt platformy pokonując po bardzo stromych schodkach (po których schodziło się tyłem).


Szczyt jest zbudowany z andezytów. Stanowi go pozostałość potoku lawowego, który pierwotnie wylał się z dawnego wulkanu do starej doliny, a następnie został wypreparowany spośród mniej odpornych, pokrywających go skał, głównie tufów. Wierzchołek tworzą dwie płaskie powierzchnie skalne, wyniesione 15 - 20 m nad otaczający grunt i oddzielone siodełkiem: mniejszy i wyższy Malý Sninský kameň (1006 m n.p.m.) oraz większy i niższy Veľký Sninský kameň (998 m n.p.m.). Prowadzą na nie drabinki. Ze szczytu roztacza się rozległa panorama Wyhorlatu, Bieszczadów, Gór Tokajsko-Slańskich i Niziny Wschodniosłowackiej.

Taki widok roztacza się z góry:




 W dole miasteczko Snina

Snina (węg. Szinna) – miasto powiatowe we wschodniej Słowacji, w kraju preszowskim, w historycznym regionie Zemplín.Miasto leży na wysokości 216 m n.p.m., u zbiegu Wyżyny Laboreckiej i Gór Bukowskich na północy oraz pasma Wyhorlatu na południu, w dolinie Cirochy, u ujścia rzeczki Pčolinka.





Widok na Morskie Oko - jezioro, które prawdopodobnie jest  kraterem wulkanu


Schodziliśmy już zielonym szlakiem, dość stromym, by po drodze minąć  drugi Velky Sninski kameń (998 m n.p.m.):





Skały kojarzyły się z murami starego zamczyska, a z dołu wyglądały, jak jakieś wyciosane z kamienia "głowy".
 Samotny ostaniec

środa, 5 października 2011

Po latach

dokładnie po dwudziestu, spotkałam się z koleżanką. Przyjechała na urlop z Ameryki i odwiedziła mnie w weekend.

W Zagórzu. Zdjęcie wyszło trochę prześwietlone, słońce grzało bardzo mocno

Było miło i sympatycznie. Czułyśmy się tak, jakby czas zatrzymał się te kilkadziesiąt lat temu, kiedy byłyśmy młode. Gadałyśmy i gadałyśmy...
W sobotę wyjazd do ogrodu w  Zagórzu. Potem krótka wycieczka  nad zaporę solińską, następnie wizyta u moich rodziców.



Widok z zapory

Po południu razem lepiłyśmy pierogi ruskie, takie jakie jada  się w Polsce...
W niedziele  było już mało czasu, koleżanka wracała autobusem do Krakowa, więc  zaliczyłyśmy tylko krótki wypad  do centrum Sanoka. Było szybkie oglądanie ciekawostek sanockich.

Na deptaku ze Szwejkiem


Panorama - punkt widokowy przy zamku sanockim

Może znów spotkamy się za kilka lat.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails