Dzień pierwszy: zwiedzanie Drohobycza, Stanisławowa zwanego tam Iwano-Frankiwsk i dojazd do Czerniowic.
Dzień drugi: zwiedzanie wybranych obiektów w Czerniowicach, twierdzy w Chocimiu i Kamieniu Podolskim, po drodze Okopy Św. Trójcy (te z "Nie-boskiej komedii" Z.Krasińskiego) - nadprogramowo, Skała Podolska nad rzeką Zbrucz i nocleg w Tarnopolu.
Dzień trzeci: twierdza w Zbarażu, nadprogramowo Wiśniowiec z pałacem Wiśniowieckich, Krzemieniec, Poczajów (takie miejsce dla Ukraińców, jak dla nas Częstochowa); powrót przez przejście graniczne w Medyce.
Zanim przejdę do szczegółów wyprawy - dzisiaj refleksje ogólne. Jestem z wycieczki bardzo zadowolona. Pani przewodnik była świetnie przygotowana, za oś swej opowieści wzięła wiadomości z przewodnika Mieczysława Orłowicza, co dawało wyobrażenie jak było na tych ziemiach na początku XX wieku i co się zmieniło. Mało tego w Drohobyczu o kościele św.Bartłomieja snuł opowieść tamtejszy kościelny - Polak pan Stanisław Winiarz, a w trzecim dniu podróży towarzyszył nam pan Grzegorz, który przygotował cały spektakl wzbogacony śpiewem i recytacją (mogliby się od niego uczyć recytacji dzisiejsi uczniowie). Obaj panowie posługiwali się znakmitą polszczyzną oczywiście z tym charakterystycznym wschodnim zaśpiewem. Kiedy słuchało się pana Grzegorza miało się wrażenie, jakbyśmy słuchali audycji z przedwojennego radia.
Na deptaku w Stanisławowie sklep z pamiątkami w stylu naszej "Cepelii"
Stragany z tzw. pamiątkami - zdjęcia z różnych miejscowości
Upał - kobiety chodzą pod parasolkami chroniacymi przed słońcem - ta ma niezwyle ozdobną, stylizowaną na koronkową
Ukraina od strony Krościenka - biedna, a od strony Lwowa - bogata. Tam stare, walące się chałupy, zarośniete przydomowe ogródki, niewiele uprawnych pól. Tu w okolicach Lwowa widać wyraźny boom gospodarczy; ładne stacje benzynowe, bogate wille i budujące się następne domiszcza, uprawne pola. Duże miasta centra mają niemal europejskie: zadbane z deptakami, knajpkami, ekskluzywnymi sklepami, pięknymi, zgrabnymi dziewczętami spacerujacymi często w długich sukniach. Tylko gdzieś tam poza centrum czai się bieda i brzydota... W zwiedzanych miastach piękne dziewiętnastowieczne kamienice i bruk na ulicy.
Brukowana ulica
Pomnik Tarasa Szewczenki - tu z zupełnie niepomnikowym gołębiem na głowie
Kobieta stojąca nieopodal przystanku, handlujaca mlekiem i białym serwm; ubrana w haftowaną bluzkę
Niedziela - starszy meżczyzna w haftowanej koszuli
Kobieta - wyszła po nabożeństwie z cerkwii
Żebrak z kubkiem proszący o jałmużnę...
tu już spotyka się z kolegami; ten siedzący w środku ma chore, owrzodzone stopy
Żebracy pod cerkwią
Wszędzie dużo śmieci.
Osobny temat rzeka to toalety na Ukrainie. W zasadzie w dużej części korzystaliśmy w czasie podróży autobusem - z ekologicznych (krzaki). O stacjach benzynowych z przyzwoitymi kibelkami nie było co marzyć. O stanie rozwoju cywilizacyjnego narodu świadczą kible. Tu jeszcze Ukraincy mają wiele do zrobienia (tak, jak kiedyś Polacy). Twierdza w Chocimu - nie skorzystałam wcześniej z toalety ekologicznej i musiałam się udać tutaj do ubikacji - zewnątrz budynek pobielony i czysty, dwie kabiny, wprawdzie drzwi z desek (jedne się nie domykały), a w środku: dziura! Tak dziura w betonie. Nogawki spodni musiałam "se" trzymać, coby nie obsikać.
Chocim - WC
No i kto powie, że podróże nie kształcą?