powiewa i mocno ziębi. Kiedy wczoraj wybrałam się z psami nad stawy - myślałam, że nie wykonam dziennej dawki ruchu. Potwornie zmarzłam w palce dłoni. Miałam rękawiczki, dosyć cienkie, na to wełniane mitenki i nie dało się wytrzymać. Zwykle taki ekwipunek mi wystarcza. Miałam wrażenie, że odmroziłam sobie palce, a było tylko -4 st. C.
Stawy zamarzają - łabędziom został niewielki skrawek lustra wody
Dzisiaj pojechaliśmy na działkę, by porobić jeszcze zimowe zabezpieczenia, przede wszystkim wypuścić wodę z rur:
Tak zabezpieczona została woda na podwórku
Stawek też pokrył się taflą lodu
Jest i drzewo na opał
Troszkę otuliłam niektóre rośliny i ewakuowaliśmy się z powrotem z powodu dotkliwego chłodu. W chałupie nieco się zagrzało, bo paliliśmy pod kuchnią.
Zima zdecydowanie przypuściła atak, a jeszcze tydzień temu zebraliśmy takie rydze: