Obserwatorzy

wtorek, 4 czerwca 2013

Weekend ostatni

przeżyliśmy dość intensywnie. Już w piątek udaliśmy się w podróż - w sobotę uczestniczyliśmy w uroczystości ślubu i wesela mojego bratanka. O takim zabytkowym samochodem, własnoręcznie wyremontowanym, pan młody powiózł swą wybrankę do ślubu:



Wracam jednak do opowieści o naszej podróży odbywanej, jak zwykle etapami. Więc po pracy zawieźliśmy małego psa do mojej mamy, która miała się nim zaopiekować. Następnie wyruszyliśmy do teściów do Brzeska, tym razem tam miał zostać duży pies  - o tej porze roku w kojcu na pewno nie zmarznie. Z Brzeska od razu ruszyliśmy do Krakowa do córki, skąd w sobotę jechaliśmy na wesele.


Kiedy Ifunia została zamknięta w kojcu zorientowałam się, że łatwo nie będzie. Suka przypuściła atak na kojec, pragnęła się wydostać, gryzła budę, zniszczyła koc, próbowała podkopać się pod siatką. Jak się później okazało próba ucieczki skończyła się dla niej powodzeniem. Teść zobaczył naszą psicę w domu na korytarzu. Ifa wydostała się z kojca rozerwawszy siatkę, otworzyła sobie drzwi wejściowe do domu (zapewne nas szukała) i tam starła się z jednym z psów teściów. Zwierzęta zostały jakoś rozdzielone, a Ifka ponownie powędrowała do kojca. Za chwilę jednak okazało się, że kojec nie stanowi już żadnego zabezpieczenia (wcześniej teściowie nie zauważyli uszkodzonej siatki) i pies  znów cieszył się wolnością. Ostatecznie znaleziono inne lokum, w którym suczydło walczyło do upadłego. Ponoć szczekała do  trzeciej w nocy i drapała drzwi. Oj podżyli moi teściowie, podżyli. Tęsknota Ify nie objawiała się niejedzeniem - miała doskonały apetyt, jednak uparcie walczyła z niewolą.


Kiedy w niedzielę przyjechaliśmy -  pies cieszył się bardzo, ale był niesamowicie pobudzony i podekscytowany. Uspokoił się nieco, kiedy zabrałam go do pokoju, w którym spałam. Jednak Ifa nie pozwoliła mi nawet wyjść do łazienki, wszędzie biegła za mną. Ostatecznie, kiedy następnego dnia ruszaliśmy w drogę powrotną z zadowoleniem zapakowała się do auta. A teraz już drugi dzień odsypia stres (śpi jak kamień), z przerwami na spacer i jedzenie.

Mała Tola natomiast odmawiała przyjmowania pokarmów, nie chciała sikać, nie dawała się nawet pogłaskać. Babcina suczka, bardzo leciwa staruszka, zajęła naszej małej legowisko, toteż Tolka posypiała tu i ówdzie: na fotelu, czy krześle. Ostatecznie moja zasadnicza mama, ułożyła jej poduszkę na fotelu i tam spał mały piesek. Oczywiście od razu, kiedy wjechaliśmy do Sanoka udaliśmy się po stęsknionego malca.


Dodam jeszcze, że  na wakacje do nas przyjechał (no przywieźliśmy go) królik Czesio. Żal nam go było, gdyż w tym mieszkaniu córki, królik prawie nie wychodził z klatki - nie odpowiada mu podłoga z płytek w kuchni i na balkonie. U nas, jak tylko uspokoi się pora deszczowa, będzie z nami jeździł na działkę, gdzie rozłożymy mu zagrodę i będzie korzystał z pogody, trawy i powietrza.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails