Z lewej strony rosła potężna już czereśnia, którą ścieliśmy tej jesieni - za bardzo zaciemniała chałupę i zbytnio pochylała się nad dachem
Z iglaków trzeba było strząsnąć śnieg, bo rozkładały się pod jego ciężarem. W chałupie okna zamroziło, skuło w lodem wodę zostawioną w wiadrze. Tylko w tej części, w której się pali pod kuchnią było cieplej i psy uciekały do pomieszczenia, by się tochę zagrzać.
A już dzisiaj deszcz i odwilż. Chociaż w ogrodzie jeszcze sporo śniegu:
Psy bez opamiętania hasały po śniegu
Zaczęliśmy już przygotowania do świąt. Wprawdzie jeszcze nie zrobiłam żadnych zakupów, ale plany już mam. Dziś lepiłam uszka (zamrażam je partiami rozkładając na tacce w szufladzie zamrażarki). Mąż natomiast w ogrodzie (razem z psami) realizował nowy pomysł: budowa wędzarni. Na razie powstaje eksperymentalna, najbardziej prymitywna: z blaszanej beczki. Chcemy na święta sami przygotować wędliny. Jestem ciekawa, jak nam się to uda? W sumie dzięki temu, że nieco odpuściło, udało się mężowi wykopać w ziemi palenisko i kanał doprawadzający.
Otrzymałąm też pierwszą kartę świąteczną od Teni:
Teresa tradycyjnie już przysyła mi piękne, własnoręcznie wykonane karty świąteczne. Są tak piękne, że wszystkie przechowuję, a kilka z nich oprawiłam sobie w ramki. Tereso - serdecznie dziękuję za życzenia i piękną kartę.
Idęteraz trochę pomachać drutami...