by potem ruszyć (jak zwykle) wzdłuż stawów, dojść do czołgowiska, wspiąć się w stronę lasu, przemaszerować leśną drogą i wrócić na parking. Tym razem niespiesznie wędrowałam z kijami i cieszyłam się ostatnimi promieniami słońca.
Beżowe trawy, żółte i brązowe liście oraz błękit nieba - taki mógłby być układ kolorów na swetrze...
a może taki?
Spoglądałam na Ifkę, która poprzedniego dnia nadwyrężyła sobie prawe biodro i kulała. Wieczorem była tak biedna, że pierwszy raz szukała pomocy u człowieka. Zaaplikowałam jej środek przeciwbólowy i rano było już zdecydowanie lepiej. Kiedy się wybierałam na spacer, pomimo jeszcze nie najlepszej formy, psica zdecydowanie zadeklarowała, że też idzie. Widziałam, że noga zaczęła ponownie boleć tak po 3 km marszu, ale szczęśliwie pokonała cały dystans i dzisiaj jest już w dobrej formie.
Tak wygląda dróżka przy stawach -zryta przez dziki
Tymczasem cieszyłyśmy się przyrodą, słońcem odbijającym późne promienie w wodzie Sanu i stawów, barwami jesieni, zapachem spadłych liści. Psice szalały: Ifka wkroczyła do rzeki, potem kąpała się w stawie, tropiła bażanty, wywąchiwała ślady dzików i saren. Tola poszczekiwała radośnie i gnała za dużą.
A taki wrabiany wzór można by wykonać na swetrze
Żegnało nas zachodzące słońce, które czerwoną kulą chyliło się ku zachodowi.
Dziś ponownie przeżywaliśmy chwile zadumy przy grobach najbliższych zmarłych, opuszczonych, poległych żołnierzy i tych których grobów nie ma...Antonin