Córka zaproponowała, żebyśmy się wybrały na wycieczkę do lasku zabierzowskiego. Przystałam chętnie, więc już późnym popołudniem wyruszyłyśmy z nią, wnuczkami i czterema psami na krótki rekonesans po lasku. Tras tam była wielość, jednak naszym zamiarem było dotarcie do dawnego kamieniołomu, gdzie utworzono piękne miejsce rekreacyjne. Pogoda udana, blask słońca przeświecał przez delikatną zieleń drzew. Zachwycały kwitnące rośliny. Rosły tam delikatne fiołki (jakże dorodne), jasnoty, gajowiec żółty, czosnaczek, jaskry, miodunka, ziarnopłon, zawilce, nawet kokoryczka wypuściła swoje pastorały i prawie, prawie była gotowa do kwitnienia.
Dotarłyśmy do starego kamieniołomu, który został wspaniale zagospodarowany dla odwiedzających. Rozświetlone późnym słońcem, odbijały się w wodzie skały, które stykały się z wodą:
No i gdzie tu jest niebo, a gdzie woda?
Przy jeziorze utworzono tarasy spacerowe, jeszcze teraz częściowo pod woda (nawet ławki "moczyły nogi w wodzie"). Przygotowano tam też wielkie palenisko na ognisko. Mogę stwierdzić, że wspaniale zagospodarowano to miejsce.
Na koniec pożegnały nas rozległe pola kwitnącego rzepaku: