Pragnęłyśmy odmiany (daje się zauważyć, że np. Ifka nudzi się spacerami odbywanymi ciągle w tym samym miejscu; nowe okolice zawsze ją ekscytują i z chęcią tam biega). Zadysponowałam zmiany. Stąd wyprawy na "czołgowisko" oraz nad stawy.
Stawy, jak widać, skute lodem
Małe, jak zawsze zachowało się nieopowiedzialnie i w nieznanym sobie lesie, pobiegło gdzieś przed siebie z głośnym ujadaniem (pewnie złapało trop sarny). Zostałam więc w miejscu i chyba z 10 minut darłam się: "Tola, Tola"... licząc, że wróci za wołaniem. Przed oczyma przesuwała mi się wizja parogodzinnego deptania po lesie, szukania i wołania. Na szczęście piesk w końcu przybiegł.
Nowy rok witaliśmy przy choince bez światełek, gdyż nasz nieoceniony Czesław wypuszczony z klatki, kiedy pojechałam z psami, oczywiście niedopilnowany, przegryzł kabelek. Światła nie zadziałały nawet po ponownym połączeniu. Zdaje się, że jeszcze w kilku miejscach kabel jest pocięty - sprawdzimy wszystko po rozebraniu choinki. W domu cyrk: Czesia nie można wypuścić przy psach. Tolka przestała się go bać i nieustannie zaczepia, za chwilę dołącza duża. Przy takiej ofensywie psic, Czesław jest na przegranej pozycji. Zaszczułyby go niechybnie, albo biedak, nie daj Boże zszedłby na serce.
A propos schodzenia na serce. Wczoraj wydawało mi się, że dużej to grozi (kilka lat temu wyżeł czeski z naszej klatki właśnie podczas sylwestrowej strzelaniny dostał zawału ze strachu). Nasza jakoś bardziej się bała huków, niż w latach poprzednich. Do tego stopnia, że nieustannie trzymała się przy nas, ostatecznie kiedy siedziałam na fotelu, wgramoliło mi się na kolana 30 kg żywca. Jest to wydarzenie niezwykłe, bo Ifka raczej z własnej woli niechętnie to czyni. Wieczorem to jej raczej "nie ruszać", bo sobie nie życzy żadnych głasków i pieszczot, potrzebuje spokoju i śpi. No ewentulanie można dać brzuszek do pogłaskać rano, jak się jest wyspanym i w dobrym humorze. W końcu poszukałam jakieś "ludzkiej" (bo psiej nie miałam) tabletki na uspokojenie - dałam 1/2 dawki i chyba pomogło, bo przynajmniej przestała się trząść ze strachu.
No, a już jutro wracam do codzienności. Dziś pokazuję fotki ze spacerów. Niebo było tak pięknie niebieskie, że aż żal kończącego się dnia...