Obserwatorzy

niedziela, 6 maja 2012

Zaległości

Już dawno otrzymałam wyróżnienia - jakoś dużo czasu upłynęło, a ja za nie nie podziękowałam. Wobec tego dziękuję dzisiaj: Asi 305, Zielonemu Kamykowi, KokotkowiUrszuli 97, Ani 75. Wszystkie przyjmuję z radością i zadowoleniem. Czasu upłynęło jednak tak wiele, że obecnie już nie widzę możliwości realizowania zasad zabawy związanej z przyznawaniem i przekazywaniem dalej wyróżnień. A więc wybaczcie. A te  wyróżnienia są takie:



Umieszczę je z radością na blogu.
Druga sprawa, to podziękowanie i prezentacja kolejnej pięknie wyhaftowanej przez Tenię karty świątecznej.


Haftowane karty, które od niej otrzymuję tworzą już poważna kolekcję. Sprawiają mi wiele radości, bo są mistrzowsko wykonane. Tereso dziękuję i przepraszam, że dopiero teraz; okres okołoświąteczny był bardzo trudny dla naszej rodziny i po prostu nie miałam głowy do organizacji i myślenia o świętach.
Czy Wam też  czas tak niesamowicie umyka, ciągle go mam za mało i zawsze coś jest niezrobione, zaległości piętrzą się niebotycznie, a codzienność, to ciągłe wybory. Jeżeli zrobię jedno, nie wykonam drugiego... i tak nieustannie. Zawsze muszę z czegoś rezygnować - najczęściej rezygnuję ze snu, by poblogować i robótkować. Zamiary i pomysły zdecydowanie wyprzedzają moje możliwości czasowe i fizyczne. Wydaje mi się, że im starsza jestem, tym tego czasu na wszystko mam mniej.
Weekend majowy przemknął błyskawiczne, na robótki jakoś czasu nie było; poświęciłam go ogrodowi. Nie nadrobiłam zaległości, chociaż sobie obiecywałam (ten weekend powinien trwać drugie tyle, żeby wszystko zrealizować). Zakończyłam go jednak spotkaniem z koleżanką poznaną w czasie studiów, z którą lat wiele w Krakowie się przyjaźniłyśmy, a która przyjechała do sanatorium do pobliskiego Rymanowa. Pojechałam na spotkanie z radością. No te 25 lat od czasu kiedy widywałyśmy się często (obie mieszkałyśmy jeszcze wtedy w Krakowie) - do teraz, to z jednej strony jakby mgnienie oka, z drugiej jednak ileż to może się nadziać przez te 25 lat i jakże może zmienić się życie człowieka.Córki nasze wyrosły, studia pokończyły, za mąż powychodziły. A życia nasze jakże dziwnie się poplątały, poukładały, pozmieniały. Te cztery godziny migiem przeleciały, rozmawiało się jak dawniej. Szkoda tylko, że lat nam przybyło...

6 komentarzy:

tonka pisze...

Ty też tak masz z czasem?Bo mnie się wydawało,że ja taka niezorganizowana jestem i dlatego ciągle cierpię na brak czasu.Zawsze się zastanawiam jak ja sobie dawniej radziłam mając trójkę dzieci,męża i pracę.I wtedy miałam czas :)))

Maja71 pisze...

Witaj,
z tym upływem czasu i jego brakiem to rzeczywiście tak jest-ja też mam masę zaległości (jak pomyślę o moim prasowaniu,to mi się słabo robi ;-) )i wciąż muszę wybierac...I-podobnie jak Ty-rezygnuję często z kilku godzin snu na rzecz moich robótek.Ja,zodiakalna,zawsze bardzo poukładana Panna,z wiekiem staję się coraz bardziej niezorganizowana :-(((
A spotkania z dawną przyjaciółką zazdroszczę-fajnie tak pogadac "po latach".Niedawno uczestniczyłam w spotkaniu klasowym 20 lat po maturze :-) Fajnie było,ale niestety nie wszyscy mogli przyjśc,a za kilka osób piliśmy patrząc z żalem i niedowierzaniem wysoko w niebo....
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
Maja

Robótki Marleny pisze...

Z czasem to mam jak Tonka i Maja, ciągły jego brak.I mimo,że też zodiakalna Panna strach patrzeć dokoła ile rzeczy zostało niezrobionych, odłożonych " do jutra"
Od czasu laptopa i bloga jest go jeszcze mniej:)

Sztuka rękodzieła pisze...

To fakt, podczas wspomnień zawsze się wydaje, że czas w mgnieniu oka mija... Jednak, gdyby się skupić na wydarzeniach, to okazuje się, że przeżyło się ich całe mnóstwo, a większość na dodatek dawno, dawno temu:) Taki to paradoksik.
Moja córka właśnie zdaje maturę - dokładnie w dwadzieścia lat po mnie. Te dwadzieścia lat zleciało mi jak z bicza strzelił, ale moja matura wydaje mi się tak odległym zdarzeniem, że ledwo już pamiętam...

Tinki pisze...

czas...myslalam,ze tylko mnie tak przez palce przecieka;)
..czasami dziergam wieczorami jak szalona ....jakbym bala sie ,ze nie skoncze ;)..

..pewnego pieknego dnia idac ulica Paryzewa...15 lat po maturze...spotkalam kolezanke..z ktora mieszkalam w internacie w szkole sredniej ;)....okazalo sie,ze mieszkamy na tej samej ulicy w Paryzewie...:)
ot! taki psikus losu :))

tojatenia pisze...

Mnie też ciągle brakuje czasu na wszystkie zaplanowane robótki. Ciągle czegoś nie zdążę zrobić, bo trzeba już zacząć coś innego. Często nawet zastanawiam się, czy każdy tak ma?
Cieszę się, że moja karteczka sprawiła Ci przyjemność. A Twoje pochwały moich haftów dopingują do dalszej pracy.
Pozdrawiam serdecznie i majowo.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails