nie sprzyja wędrówkom nieprzetartymi szlakami. Toteż z konieczności chodzimy z psami nad San. Tam psiarze i spacerujący wydeptali ścieżki. Naszym psom nudzi się, kiedy kilka razy pod rząd chodzą w to samo miejsce. Jednak nie bardzo mam ochotę wędrować po śniegu bezdrożami - muszą trochę poczekać, aż pogoda ustabilizuje się. Tymczasem kilka fotografii z ostatniego spaceru:
Jak widać śnieg dla małej Toli jest dość głęboki, jednak psina dzielnie walczy z przeciwnościami aury.
Mróz trzyma: w nocy jest ponad -10 stopni; najtrudniejsze są ranki, kiedy trzeba walczyć z zamarzniętym samochodem i jechać po nieprzetartych szosach. Dopiero przed południem drogi wyglądają jako tako. Oj nie lubię takiej zimy.
San powoli zamarza - szczególnie przy brzegach i tam, gdzie jest płyciej:
Denerwuję się taką pogodą, szczególnie opadami śniegu, gdyż wówczas toczę się do pracy kiepsko odśnieżoną drogą, z duszą na ramieniu, by jakoś dojechać i wrócić.
A zięć z zadowoleniem zabrał komplet z czapą i stwierdził, że po powrocie zaraz go ubierze. Dziękuję więc za miłe komentarze.
12 komentarzy:
oj mają psiaki wybieg... mają ...
no i jeszcze... zimą na drodze najgorsi są Ci wiecznie spóźnieni ;)))
Pozdrawiam cieplutko♥
Nie zazdroszczę tych dojazdów do pracy i cieszę się że mam to już za sobą ale zakupy to wielki problem dla mnie.Tola świetnie wyglada na spacerku ale czy jej nie jest zimno?Może ubranko jakieś.Pozdrawiam bardzo cieplutko.
U Ciebie zima taka sama jak u nas .Malo śniegu ,duży mróz . Dobrze,ze jest choć trochę , bo teraz mamy ferie ,a moje mniejsze musi się wybiegać jak Twoje psiaki .
Taka zima to prawdziwe utrapienie. Też jej nie lubię. Na szczęście w tym roku w górach (o dziwo!) nie jest jeszcze bardzo śnieżna. Twoje psy są i tak szczęśliwe, że mogą się wybiegać do woli. Moja suczka ma przerwę w spacerach, aż jej się rana pooperacyjna wygoi.
Masz świetne tereny do spacerów - moja Szasza z pewnością dołączyłaby chętnie do Twoich psów :) No i dla niej śnieg to sama radość (zaspy i zakopywanie się w nich zwłaszcza). A zaśnieżenie - cóż, ja mieszkam w Krakowie 5 km od Rynku Głównego, a moją drogą od początku prawdziwej zimy ani raz nie przejechała żadna odśnieżarka...
Antonino, dziękuję pięknie za powitanie i miłe słowa! Powrót do blogosfery okazuje się powrotem do ludzi.
U mnie też dzisiaj pada, wreszcie mamy zimę:)
A moje psisko wręcz przeciwnie, lubi chodzić znanymi ściezkami, właściwie to on mnie prowadzi na spacer. teraz jest szczęśliwy ryjąc w śniegu :)
Pozdrawiam serdecznie
Fajnie tam u WAS nad ta rzeczolka,
jest tego rozmiaru jak nasza tu Rideau River. Z podziwem patrze na te piekne fotografie z pieskami - maja frajde na sniegu zwierzaczki !!!
Do mnie na 15 pietro przylatuja bezdomne golebie ( rano i poznym popoludniem ) czasami wygrzewaja sie na slonku. Dokarmiam je mimo iz to karalne tutaj !
Moja koteczka Asia obserwuje z pasja golebie, sledzac ich kazdy i szelest skrzydel wsluchuje sie jednoczesnie w tajemnicze gruchanie.
Pozdrawiam Bardzo Serdecznie Ciebie Antonino
oraz wszystkich Twoich Blogowych Gosci.
Krysia z Ottawy
Konieczność wsiadania do auta to najmroczniejsza strona zimy... Gdybyż tak można było się bez tego obejść!!! Jak ja marzę o emeryturze, a tu wciąż daleko i daleko...
Pzdr.
Tola tonie w śniegu jak nasza Felka :-) Ja tam lubię zimę i choć skrobanie szyb jest nieprzyjemne, to wolę je 100 razy bardziej od marznięcia na zimnym przystanku :-)
Tola to bardzo dzielna psinka, obawiam się, że za chwilę to nie będzie jej widać z tego śniegu; jakoś ten puch się zmiata z auta, gorzej było lodową pokrywą; pozdrawiam ciepło.
Prześlij komentarz