to wczorajsza nasza wycieczka na Połoninę Wetlińską. Króciutka: tylko wejście do schroniska i ponowne zejście tą samą trasą do parkingu, gdzie zostawiłyśmy z córką samochód.
Jednak wycieczka nietypowa. Moja starsza wnuczka przeszła górski chrzest - po raz pierwszy została zabrana na wyprawę. Córka pragnie zaszczepić jej miłość do gór i nauczyć chodzenia w góry. Mało tego w góry na plecach mamy powędrowała Melanka (ma teraz 9 miesięcy). Młodsza wnuczka jest zbyt mała, by mogła zostać na cały dzień z dziadziem, więc została zabrana i była niesiona w specjalnym nosidełku.
Jak widać: dziewczęta maszerują raźno do góry.
Melania na plecach mamy
Pogoda dopisała - cudowny, upalny dzień, może nazbyt upalny, gdyż skwar mocno dawał się we znaki podczas podejścia. Na górze oczywiście przyjemnie, łagodny wietrzyk delikatnie chłodził podczas odpoczynku.
Już widać schronisko
Oto dowód: tu weszłyśmy
Muszę przyznać, że nasza Wandzia (4,5 roku) dzielnie przemaszerowała samodzielnie całą trasę. Nie było nawet dużo marudzenia (może na samym początku, kiedy wszystkim nam dokuczał straszny skwar). Sama niosła plecak ze swoimi rzeczami i jedzeniem. W drodze powrotnej zmęczona zasnęła w samochodzie. Mamy nadzieję, że zyskamy towarzyszkę wędrówek górskich. Obie z córką jesteśmy bardzo dumne z wnuczki - dała radę.
Wracamy