Obserwatorzy

wtorek, 18 września 2012

Piesek

o taki:

 Zdjęcie z wczoraj - wieczór po przywiezieniu do domu

Dzisiaj w ogrodzie
 
trafił wczoraj do nas. No wzięłam bidę. Zawsze mówiłam, że jak pójdę na emeryturę (jeszcze nie idę), to wezmę drugiego pieska. Od kilku dni przejmowałam się losem Kropka - opisanym na blogu Fredki Moja bajka. Nawet głośno zaczęłam mówić o drugim psie i zastanawiałam się jak tu urobić męża. A tu los sprowadził do nas toto. Podobne do Kropka - prawda?
Pojechaliśmy wczoraj do ogrodu po obiedzie. Uharowana stwierdziłam, że zostaję pod chałupą i robię na drutach. Michał (mąż) poszedł do lasu na poszukiwanie kurek. Ifa niezbyt zadowolona, przybiegała do mnie kilka razy, a za plecami coś piskliwie na mnie szczekało. Myślę sobie: "sąsiedzi wzięli trzeciego psa"? W tle pobrzmiewała z Zakucia zniekształcona muzyka - miał być koncert Kukiza z okazji 600-lecia Zagórza... Właściwie to denerwowało mnie to szczekanie i rozmyte dźwieki różnych melodii, chciałam już wracać do domu.
Słońce schowało się już dawno za lasem, zrobiło się zimno. Mąż przyniósł kurki. Jedziemy. Wyszłam, aby zapakować do auta rzeczy i psa. Nastąpiła szybka akcja Ify w kierunku czegoś piszczącego rozpaczliwie. Biegnę po dróżce. Leży ta bida przerażona. Wzięłam na ręce. Okazało się, że została podrzucona sąsiadom, którzy oświadczyli, że się pozbędą, bo trzy psy to dla nich za dużo. "No, myślę - szkoda maleństwa". Zawołałam męża, który oświadczył twardo, że nie. Wlepiłam mu psinę na ręce, bo przecież muszę zapiąć Ifkę w samochodzie. Męskie serce skruszało, bo malizna przywarła do męża. "Ooo - takiego małego pieska, to nie widziałem"... "No dobra, weźmiemy, podchowamy, będzie dla teściowej, jak Usia zakończy żywot" (Usia to piesek mojej mamy - leciwy bardzo).
Małe zostało przywiezione do domu, Ifunia bez przerwy była agresywna. Noc spędziło z mężem w drugim pokoju. Rano, przed pracą, zawiozłam "ich troje" do ogrodu. Okazało się że pobyt rekreacyjny wpłynął na częściową akceptację pieska przez Ifę. Jednak Ifunia jest jak słonica, kiedy wącha - to całym nosem, który bodzie, jak łapką próbuje zaczepić, to jest to łapa prawie boksera. Jej przypadkowe stąpniecie na ludzką stopę jest mocno odczuwalne. Musimy pilnować maleństwa, by psica nie zrobiła mu krzywdy. Jest tak zestresowane, że  rano siku na polu nie zrobiło. Po półgodzinnym kolędowaniu wróciłam i piesek elegancko, po powrocie, "ochrzcił" szmatę w kuchni. Je tyle co wróbelek, nie umie jeść z miski, chyba była karmiona z  ręki, na zasadzie: co tam mam, to dam. No i zdecydowanie woli ludzkie jedzenie, niż psie. Na smyczy też nie umie chodzić i po jej zapięciu włącza bieg wsteczny.


Takie jest małe
 
Zostało wykąpane, jest zapchlone, jutro weterynarz: szczepienia, odrobaczanie, odpchlanie itd. Ifa nigdy pcheł nie ma, bo bardzo tego pilnuję. No i trzeba życia uczyć. Na moje oko - to ta suczka ma pewnie z pół roku, albo więcej. Nie jest już szczeniaczkiem. Ma stałe zęby. Ale wygląda na to, że nie była niczego nauczona. Rano podbiegała do każdego przechodnia, wąchała i szukała swojego dawnego człowieka. Jest taka maleńka - wielkości mniej więcej głowy Ify. Wybieramy imię, bo jakoś na nią trzeba wołać.
No i mam, jakbym miała mało problemów i obowiazków... A jak moja mama się darła- szkodać gadać...

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails