Obserwatorzy

sobota, 3 sierpnia 2024

Zwiastun

Dzisiaj cały dzień padał deszcz, lało ulewnie od rana do 20.00 zgodnie z zapowiedziami pogodowymi na ten dzień. Czas wykorzystałam na przerabianie aronii, którą serwuję codziennie do porannej owsianki. Tym razem dodawałam do aronii nieco jabłek, bo czas jabłkowy zaczyna się nieco wcześniej i pewnie potrwa z miesiąc. Będzie więc co przerabiać.

Ale nie o wekach chciałam... Już od trzech lat corocznie z moją córką i wnuczkami wyjeżdżamy na camping do Ustrzyk Górnych, tak na trzy - cztery dni, by stamtąd robić wycieczki w Bieszczady. Każdy rok przynosi nowe doświadczenia w doskonaleniu biwakowania. Dokupujemy sprzęt, żeby wygodnie się egzystowało na campingu. Pierwszy raz był... Szkoda gadać. Córka z wnuczkami w tym namiocie, co ja teraz, ja w archaicznym namiociku niemal z czasów mojej młodości (spałam tylko na karimacie i było mi okropnie twardo). W następnym roku córka kupiła namiot rodzinny na cztery osoby z dużym przedsionkiem, gdzie jadłyśmy posiłki, ja zyskałam ich mały namiocik i kupiłam sobie materac dmuchany.



A w tym roku doszedł stolik i krzesła campingowe, co poprawiło niesamowicie nasz komfort. Nie pominę tak ważnego drobiazgu jak kabel, który umożliwił nam włączenie się do prądu elektrycznego i bezproblemowe gotowanie wody na herbatę oraz ładowanie telefonów. W zeszłym roku straciłyśmy trzy wtyczki, które wetknięte
w gniazdo przekaźnika prądu, po prostu spaliły się.

I chociaż moja sprawność się pogorszyła, mam olbrzymie kłopoty z nogami i kolanami. Jakoś udało mi się przełamywać moje ograniczenia i wędrować po górach. Może tempo nie było takie jak dawniej (musiałyśmy je dostosować do najmłodszej, niespełna siedmioletniej uczestniczki), ale i dla mnie to mniejsze tempo było dobre. Muszę przyznać, że wcześniejsze zabiegi u fizjoterapeuty i moje ćwiczenia w chodzeniu z psami, dają rezultaty i kondycja mi się poprawia, a lewa noga (nie chciała mnie już dźwigać), zdecydowanie się wzmocniła, chociaż kolano nadal "nie trzyma".

Wycieczka miała miejsce między 18, a 21 lipca. Trzeba przyznać, że pogoda dopisała, w dzień było bardzo ciepło i słonecznie, poza ostatnim rankiem, kiedy obudził nas deszcz. Około południa na szczęście się wypogodziło. Noce zwyczajowo dopiekły nam zimnem. 

Oto nasz program:

I dzień: dojechałyśmy samochodem do Mucznego, skąd żółtym szlakiem weszłyśmy na Bukowe Berdo i niebieskim wróciłyśmy do miejsca postoju auta. Stamtąd dopiero pojechałyśmy do Ustrzyk Górnych na camping.

II dzień: wyruszyłyśmy z Wołosatego (podjechałyśmy busem) niebieskim szlakiem, by następnie przejść żółtym na Tarnicę, potem czerwonym na Szeroki Wierch i zeszłyśmy do Ustrzyk Górnych.

III dzień: busem do Przełęczy Wyżniańskiej i stamtąd żółtym na Małą i Wielką Rawkę, skąd niebieskim podeszłyśmy na Krzemieniec, by zobaczyć trójstyk granic: Polski, Ukrainy i Słowacji; zejście niebieskim do Ustrzyk Górnych.

IV dzień: zaplanowany był powrót, więc zwinęłyśmy obozowisko w przerwie od opadów. Samochodem córka zawiozła nas do Łopienki, gdzie po pokonaniu 2 km dystansu obejrzałyśmy cerkiewkę (my szłyśmy na piechotę, a inni podjeżdżali samochodami); następnie wyruszyłyśmy do Wańkowej, gdzie dziewczynki hasały w parku linowym. Naszą wyprawę zakończyłyśmy w miejscowości Łąki, gdzie serwuje się znakomitą pizzę, a właściciele są przemili.

Poza ostatnim dniem  codziennie robiłyśmy około 15 km. 

W następnych postach będzie relacja z poszczególnych dni wycieczki.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails