Foto. Wojciech Poniewierski
Foto. Wojciech Poniewierski
* * *
To miłe, że wdzianko Matyldy spodobało się paniom. Dziękuję za komentarze.
tkaitko - no tak Czesio jest dość duży, jak na królika, który miał być miniaturką. Wyrósł i już. Przecież nie wyrzucimy z domu... Czesinek prowadzi faktycznie nietypowe życie (jak na królika). Myślę, że należy do niewielu z tego gatunku, które tak dużo podróżują. Kilkanaście razy w roku przemierza samochodem odległość między Krakowem, a Sanokiem. Całe lato, jak tylko dopisuje pogoda, jeździ z nami do ogrodu. Ma też dość dużo różnych "cioć", które chętnie przyjmują go pod swój dach, kiedy córka musi wyjechać gdzieś bez zwierzątka. Wakacje spędza z nami "na letnisku", by jesienią wrócić do Krakowa "na studia". A historia przybycia Czesława do naszej rodziny jest także dość ciekawa.
Trzy lata temu otrzymałam na skrzynkę mailową tajemniczy list, w którym pani pisała, że przysyła mi zdjęcia królika, że mogę go sobie obejrzeć itd. Ze zdziwienia oczy zrobiły mi się, jak talarki. "Cóż" - pomyślałam - ktoś nabija mnie w butelkę. Przecież nigdy żaden królik mnie interesował, do nikogo nie zwracałam się z prośbą o takie zwierzatko." No i jeszcze skąd ten "ktoś" miał mój adres mailowy? Nieco nabuzowana wystosowałam odpowiedź w stylu, że żaden królik mnie nie interesuje, że nic o tym nie wiem i proszę sobie ze mnie nie żartować. Odpowiedź: "podano mi taki adres i na ten adres wysłałam zdjęcia". Znów odpisałam, że nie chcę żadnego królika itp. Potem dostałam zrzut aukcji z Allegro - wygranej przez nas (mamy wspólne konto z córką) - dopiero wtedy zrozumiałam... Moja latorośl kupiła sobie królika - nie przyznała się do zamiaru - bo nie chciała słuchać mojej negatywnej opinii na ten temat. Już wtedy królik zamieszkał z Matyldą. Miał być miniaturką, ale wyrósł. Miał być "dziewczynką", a okazał się "chłopcem". Dobrych kilka tygodni mówiliśmy do niego "Czesia" (potem trudno było się przestawić na męskie brzmienie imienia).
Moja córka zawsze była przyzwyczajona do tego, że w domu jest jakieś zwierzątko (pies, dawniej chomiki, w porywach świnka morska). Zapragnęła mieć swojego futrzaka. Nie mógł to być pies czy kot, bo są zbyt absorbujące dla studenta - ale królik - owszem. No i tak Czesio stał się członkiem naszej rodziny.