To już ostani odcinek prezentujący pomieszczenia w chałupie doprowadzone do stanu mieszkalnego. W sieni drewniane belki były najbardziej zniszczone, a ściana wspólna z małym pokojem miała największe ubytki. Zawilgocone ściany (wilgoć od piwniczki) suszyłam "słoneczkiem" elektrycznym. To suszenie dostarczyło mi nieco emocji - bo któregoś pięknego wieczoru, kiedy znużeni dobiliśmy do domu, po dwóch godzinach nagle pojawiły mi się wątpliwości: wyłączyłam piecyk, czy nie? Rady nie było i zmuszeni zostaliśmy do zafundowania sobie nocnej eskapady, aby sprawdzić. Piecyk był był wyłączony... Ale co by było, gdyby nie? Przecież to drewniana chałupa... Dlatego teraz wyjeżdżając każdorazowo wyłączamy prąd i wodę. Niestety sień nie jest jeszcze zaaranżowana tak, jak planowałam. Po pierwsze z braku czasu (kończą się wakacje), po drugie z konieczności stoi tam jeszcze szafa przeznaczona do remontu, której po prostu nie ma gdzie i jak przesunąć (jest potwornie ciężka):
Na razie nakryłam ja białą narzutą i kolorową chustą
Stare drzwi dzielące sień i ganek:
Zostały pomalowane na brązowo - taki miały pierwotny kolor
Rama ze starego łóżka - wymyta, oczyszczona i powieszona na ścianie została wykorzystana do ekspozycji staroci:
To tasak, ręczna piłkę i wagę czyściłam z patyny i brudu:
Cepy
Na betonie całkiem współczesny chodniczek:
I jeszcze odczyściłam taką lampę naftową: