Obserwatorzy

środa, 30 czerwca 2010

W stylu marynarskim

Mnie też wzięło na coś w stylu marynarskim. Zdzisława na swym blogu najpierw pokazała sweterek w paski - klasyka stylu marynarskiego; potem  tuniczkę z "Medusy"- też w paski. Na forum gazetowym ktoś podrzucił wątek z Osinki z tematyką morsko- marynarską. Postanowiłam i ja w tym roku sięgnąć do  kolorystyki stylu marynarskiego: bieli, granatu i czerwieni. Są to z jednej strony   kolory ponadczasowe, z drugiej  ponoć styl marynarski jest hitem tego sezonu.

Powraca do nas każdego lata. Jest ponadczasowy i stylowy. Można do niego podejść w dwojaki sposób - tradycyjny bądź nowoczesny. Tego sezonu emanuje słodyczą i seksapilem pin-up girl. Niebieski, biały, złoty i czerwony to charakterystyczne kolory tego trendu.

Styl marynarski należy do tzw. slow fashion. Ubrania te szybko nie wychodzą z mody. Przykładem są nieustannie pojawiające się na wybiegach i w galeriach bluzki w paski oraz inne części garderoby w pięknych odcieniach głębokiego granatu. Umiejętne połączenie drobnych elementów charakterystycznych dla tego trendu z nowoczesnymi dodatkami to duże wyzwanie.

Łatwo popaść w przesadę i wystylizować się niczym na bal przebierańców. Jeśli decydujesz się na styl marynarski, pamiętaj o kilku ważnych zasad.

1. Pozwól sobie tylko na wybrane elementy tego trendu np. bluzka w paski lub z kotwicą a do tego jednokolorowe spodenki.

2.Pozwól sobie tylko na wybrane elementy tego trendu np. bluzka w paski lub z kotwicą a do tego jednokolorowe spodenki.
3.Jeśli w Twojej stylizacji dominują ciemne granaty, rozjaśnij je gustowną czerwienią. Gdy chcesz wyglądać bardziej elegancko, wybierz więcej bieli i dodatki w kolorze złota.

Charakterystyczne motywy takiego looku to kolory - biel, granat i czerwień. Dodatki występują często w kolorze złota lub miedzi. Stroje mają lekko sportowe zabarwienie. Częstymi akcesoriami są okulary przeciwsłoneczne, słomkowe kapelusze, koszyki lub duże torby przypominające kształtem te, które zabieramy na plażę. Buty lekkie - najczęściej japonki, sandały i klapki, choć odpowiednie są też jasne, płytkie trampki i baleriny. Pojawiają się plecionki przypominające liny - czy to na paskach, czy jako element butów. Również nadruki nawiązują do tematu - poza oczywistymi i obowiązkowymi poziomymi paskami pojawiają się kotwice i łódeczki. Warto wspomnieć, że każdego lata mamy do czynienia z inną odmianą tego stylu, ponieważ co roku łączy się go z obowiązującymi trendami.
 
Zawsze lubiłam granat i biel i latami nosiłam białe bluzki w granatowe paski do granatowych spódnic lub spodni.
Sweterek granatowy z bawełny robi się na drutach; w planach jakieś marynarskie paski...
A tymczasem poradziłam sobie sięgając do  zasobów z szafy:
 
Szydełko Tulip 1,9 mm: włóczka: bawełna ze szpuli (3 nitki); zużycie  240 g

Bluzkę szydełkową z niebieskiej bawełny połączyłam z  pasiastym topem i białymi spodniami.


Tu  z kolei  narzutka z białej bawełny:


Powyższa biała bluzka kiedyś była zapinana  na guziki, które nieustannie mi się rozpinały. Zmieniłam zapięcie i  przyszyłam haftki (tak - haftki!). Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek miała  zapięcie na haftki przy bluzce czy sweterku. Tu akurat sprawdza się doskonale. A tak  na marginesie:  miałam już tę bluzkę wyrzucić na śmietnik, bo jakoś za luźno mi się zrobiła...  Teraz na chwilę dostała drugie życie.
Bluzeczki zostały zrobione tym wzorem:

Schemat "Swetry" nr 3/2008 (model 15)
 
 
*   *   *
KonKata - obejrzawszy fotkę rośliny zamieszczonej na Twym blogu - stwierdzam, że jest to podkolan biały.
Wando - nie jestem w stanie zrobić fotografii ładnej,  ukazującej prawdziwą urodę kwiatka rosnącego na łące - sprzęt fotograficzny mam dość przeciętny, a musiałabym kwiatka zerwać, żeby sfotografować go na jakimś sensownym tle. Chociaż ich dużo kwitnie u mnie - szkoda mi zrywać.
anabell - podkolan występuje na niektórych łąkach w Bieszczadach. Wiem też, że rośnie na Słowacji.

wtorek, 29 czerwca 2010

Zielnik. Podkolan biały

Zakwita w drugiej połowie czerwca. Zawsze o tej porze  wędruję po naszej łące pod lasem, by podziwiać i wąchać kwitnące podkolany.


Mam olbrzymią satysfakcję, gdyż udało nam się  na naszej działce odtworzyć stanowisko tego storczyka. Z młodości pamiętam, że rósł w lesie zagórskim, szczególnie można go było spotkać na stokach łąk - tam, gdzie powstały skocznie na Zakuciu.

Podkolan biały (Platanthera bifolia) – gatunek rośliny wieloletniej należący do rodziny storczykowatych. Występuje w Europie ( z wyjątkiem rejonu Morza Śródziemnego i Kotliny Panońskiej) i Azji, Północnej Afryce. W Polsce na całym obszarze, choć w ostatnich latach coraz rzadziej. Występuje: świetliste lasy liściaste i zarośla, polany, poręby – na świeżych, średnio próchnicznych glebach.
Gatunek chroniony 

A teraz rośnie u nas i z roku na rok go przybywa, jeszcze  dziesieć lat temu liczyłam  kwitnące - było ich kilkanaście, a w ostanich latach kwitnie już ponad setka.


Trzeba przyznać, iż  rozmanażaniu się podkolanów nie sprzyja   gospodarka człowieka. My tej części łąki nie kosimy od  dwudziestu lat, jedyną naszą ingerencją w przyrodę jest  usuwanie, co kilka lat (wycinanie), ekspansywnej czarnej olchy. W tym roku  podkolany zostały nieco przytłoczone wyższą, niż zwykle trawą, której sprzyjały deszcze. Rośliny te  może z pozoru mają niezbyt atrakcyjne kwiaty, jednak można uznać, że są pełne uroku: delikatne i finezyjne. A zapach, mocny i intensyny jest bardzo przyjemny.

Charakterystyka
Łodyga: pojedyncza, prosta, wzniesiona, kanciasta, nie rozgałęziająca się. Osiąga wysokość do 50 cm.
Liście:  dwa duże liście odziomkowe (stąd łacińska nazwa gatunkowa – bifolia), które oskrzydlonym ogonkiem obejmują dolną część łodygi. Wyrastaja na łodydze naprzeciwlegle. Są one odwrotnie jajowate, owalne, falowane.Oprócz nich występują bardzo małe, siedzące, lancetowate liście łodygowe, ustawione skrętolegle.
Kwiaty: pojedyncze, białe kwiaty tworzą na szczycie łodygi grono. Budowa kwiatu typowa dla storczyków. Mają wolne listki okwiatu – trzy z nich zwrócone do siebie tworzą hełm, dwa odstające tworzą skrzydełka, a jeden języczkowy zwisa. Niezgrubiała, cienka i nitkowata ostroga ma długość do 2,5 cm. Tylko jeden pręcik jest płodny. Posiada on pod znamieniem wyrostek zwany dzióbkiem. Pyłek zlepiony w tzw. pyłkowiny o maczugowatym kształcie, ustawione równolegle i blisko siebie (ok. 1 mm) i zakończone lepką uczepką. Zapylany jest przez motyle nocne – ćmy, które zwabia za pomocą intensywnego zapachu. Dla ludzi jest to przyjemny zapach. Ćmy przylatujące po nektar dotykają dzióbka, a wówczas pylkowiny za pomocą uczepek przyklejają się do ich ciała. Roślina kwitnie od maja do lipca.
Owoc: torebka z dużą ilością bardzo drobnych, bezbielmowych nasion rozsiewanych przez wiatr.
Korzeń: występują na nim zawsze dwie bulwy; jedna jest tegoroczna, druga z poprzedniego roku. Z zeszłorocznej bulwy wyrasta pęd nadziemny, tegoroczna bulwa gromadzi substancje zapasowe dla przyszłorocznego pędu.

To na tej łące pod lasem  rosną podkolany

sobota, 26 czerwca 2010

Szydełkowa bluzka z Filati

W końcu finisz - już dawno tak długo nie robiłam bluzki. Zeszło mi dwa tygodnie. Jakoś  mniej czasu miałam na robótki, a  wykonanie tego sweterka  z cieniutkiej nitki i  szydełkiem małych rozmiarów, również  wydłużyło proces tworzenia:

Szydełko Tulip 1,9 mm; włóczka: brak dokładnych danych: cieniutki akryl (trzynitkowy);
zużycie  240 g

Oryginał z "Filati Magazine" 39 (Lana Grosssa)

Oryginał    zrobiony jest z grubszej włóczki, szydełkiem zdaje się 4 mm, jednak kiedy zaczęłam robić ten sweterek z "Sonaty" wydał mi się jakiś taki gruby i dlatego zmieniłam zamiar i zrobiłam  z cienkiej nitki. Chociaż wydawało mi się, że robienie  ściagacza na drutach 2,5 mm nigdy się nie skończy.

Prezentuję z  turkusowymi (pierwsze zdjęcie) i czerwonymi dodatkami

Zamiast trzech rzędów  wzorku VVV - robiłam cztery

Detal

Wzór

Schemat

W tegorocznym magazynie  zaproponowoano bardzo podobny:


Ten jest wykonany w podobnej konwencji (inne rękawki):

Zdjęcie z Internetu

*   *   *
Dziękuję Wszystkim za liczne komentarze. Temat tulipanowcą wyraźnie poruszył  Czytelników.
3nereida - faktycznie zapomniałam wymienić Arboretum w Bolestraszycach. Przypominam sobie, iż rzeczywiście tam  tulipanowce rosną na takim zadrzewionym stoku.
Katarzyna / Kathryn - mnie też tulipanowce urzekły i dlatego jeździłam do Brzeska, by zobaczyć je w porze kwitnienia.
Justyna (Sarmatix) - nasz zakwitł po 10 latach, w pierwszym roku miał  tylko 3 kwiatki.
tkaitka - kwiaty nie pachną. Specyficznie pachnie  świeżo ścięta gałąź tzn. miejsce cięcia.
Tulipanowiec w naszym klimacie jest narażony na różne niedogodności. Liście ma bardzo duże i  jeżeli spadnie śnieg, a drzewo nie straciło liści - gałęzie łamią się pod cieżarem. U nas miało to miejsce dwukrotnie.
Drzewo rośnie bardzo szybko i ma  grube gałęzie, które też moga się odłamywać od pnia. Rozmnaża się  z nasion (nie próbowałam), jednak udało mi się ukorzenić  gałązkę posadzoną do ziemi wczesną wiosną (wypuściła  korzenie). Trzeba jednak pilnować zacienienia i obficie podlewać.

*   *   *
Dwie osoby (Wanda i KonKata) zasygnalizowały mi, że pojawił się jakiś problem z komentarzami. Mam włączoną funkcję zatwierdzania komentarzy i zwyczajowo zatwierdzam je podczas czytania w skrzynce pocztowej. Jednak nie zawsze sprawdzam czy ukazały się pod postem. Okazało się, że nie zawsze komentarze chcą tam trafić. Nie wiem od czego to zależy? Aż tak nie znam się na komputerze. Będę bardziej wnikliwie  sprawdzała czy wszystkie komentarze się  ukazują.  Przepraszam te osoby, których  komentarze  przepadły, ale doprawdy - to nie jest moja wina. A ten kwiatek (wyjatkowo duży i dorodny)  na osłodę:


czwartek, 24 czerwca 2010

Zielnik. Tulipanowiec


Zakwitł tulipanowiec. Pierwsze kwiaty pokazały się  już ponad tydzień temu. Po srogiej zimie oraz po jesiennych okaleczniach spowodowanych przedwczesnym atakiem zimy  (śnieg połamał gałęzie), drzewo jednak zakwitło. Nasz tulipanowiec  to prezent od teścia, który w swoim ogrodzie ma  je dwa. To drzewo wymagajace przestrzeni,  rośnie dość szybko, mocno się rozrasta i nadaje się tylko do dużych ogrodów, dlatego  jest sadzone głównie w parkach. Ma niezwykłe walory dekoracyjne:  wielkie  liście o nietypowym kształcie i cudowne kwiaty  przypominające kwiat tulipana. Kiedy  dość dawno temu chciałam zobaczyć kwiaty tulipanowca - specjalnie wybrałam się w okresie kwitnienia  (końcem czerwca) do teściów mieszkających w Brzesku. Dziś, od paru lat pod koniec czerwca kwitnie nasze drzewo i cieszy oczy przez dwa - trzy tygodnie (kwiaty rozwijają sie nierównomiernie):

Tulipanowiec - rodzina magnoliowate;  gatunki tulipanowca: znane są tylko 2 gatunki tulipanowca, jeden rośnie w Chinach, a drugi to tulipanowiec amerykański (Ameryka Północna)

Pączek kwiatowy

Na  Podkarpaciu na pewno rośnie w parku przy pałacu łańcuckim i krasiczyńskim (sama widziałam - przynajmniej kilka lat temu rosły).


Drzewo o wysokości do 30 m o stożkowatej, u góry zaokrąglonej, rozłożystej jasnozielonej koronie. Pień smukły, prosty o jasnobrązowej, bruzdkowanej korze. Liście duże, skrętoległe, podzielone na 4 klapy o ściętych końcach. Jest okazałym drzewem zrzucającym liście na zimę. W swej ojczyźnie należy do najwyższych drzew liściastych, często wystaje ponad poziom dębów, klonów oraz innych drzew, wraz z którymi współtworzy lasy. Rośnie szybko, osiąga wiek 200-300 lat.
Gatunek występujący w naturze w dolinach rzek, na wilgotnych zboczach górskich. Występuje głównie jako domieszka do innych drzew w lasach liściastych i mieszanych, chociaż czasami tworzy czyste drzewostany. Lubi gleby świeże i żyzne, obojętne do lekko kwaśnych, unika natomiast zbyt mokrych, jak również bardzo suchych oraz wapiennych. W Europie Środkowej wytrzymuje warunki zimowe, choć młode osobniki mogą przemarzać podczas dużych mrozów. Drzewo światłolubne, wymagające stanowisk nasłonecznionych lub co najwyżej lekko zacienionych.

Kwiaty   przebarwiają się  na kolor morelowo-brzoskwiniowy

Kora jest szara lub brunatna, lekko spękana. Kwiaty są obupłciowe i owadopylne. Rosną pojedynczo na końcach gałązek, przy rozkwitaniu początkowo kielichowate, potem szerzej rozwarte. Płatki u nasady żółtozielone, wyżej pomarańczowe, a na szczycie znów żółtozielone. Pręciki grube i mięsiste, mają 3-5 cm długości. Zalążnie skupione w środku na stożku. Kwitnienie zaczyna się już w kwietniu na południu Stanów Zjednoczonych, na północy zaś w czerwcu.

Owoce  to jedno- lub dwunasienne oskrzydlone orzeszki, w liczbie 80-100 na sterczących, szyszkowatych owocostanach, które mają do 10 cm długości. Dojrzewają w październiku lub w listopadzie. Rozpadają się zwykle na drzewach. Są roznoszone przez wiatr na odległość 4-5 razy większą niż wysokość drzewa. Ich zdolność kiełkowania wynosi 4-7 lat.

Ciekawostki: kora surowa i zielona była niegdyś uważana za afrodyzjak (żuto ją jak gumę do żucia); korzenie  stosowane są jako dodatek smakowy do niektórych gatunków piwa; drewno posiada piękne słoje, jest lekkie i miękkie, niezwykle łatwe w obróbce, lecz niezbyt odporne na czynniki zewnętrzne i grzyby, dlatego polecane głównie do zastosowań wewnętrznych. Jest stosowane w przemyśle papierniczym, do wyrobu wysokiej jakości oklein i paneli, do produkcji ołówków, zapałek, części rozmaitych narzędzi oraz instrumentów muzycznych.

(z Wikipedii)

*   *   *

A takie lato było w zeszłym roku...

środa, 23 czerwca 2010

Wystawa fotografii - Grzegorz Nycz „Zagórska kolej w moim obiektywie”

Ponieważ  od jakiegoś czasu interesuje mnie zagadnienie kolei transwersalnej w Galicji  - zaczęłam  dostrzegać i zbierać materiały na ten temat. Dlatego, kiedy na stronie internetowej Miasta i Gminy Zagórz zobaczyłam informację o  otwarciu  w Miejsko - Gminnym Ośrodku i Kultury i Sportu wystawy fotografii pana Grzegorza Nycza  „Zagórska kolej w moim obiektywie” - oczywiście zaplanowałam, że ją zobaczę. Wystawę ma być czynna do końca czerwca - toteż, aby mi nie umknęła wybrałam się w poniedziałek. Godziny otwarcia szalone - bo od  dziewiątej, bodajże, do piętnastej. A więc  w czasie, kiedy nikt  z pracujących przed południem nie może jej odwiedzić... No jest to jednocześnie czas pracy pracowników  ośrodka kultury w Zagórzu... Obejrzałam, bo jestem na urlopie... Kiedy się pojawiłam w budynku i zapytałam o  miejsce wystawy - odniosłam wrażenie, iż panowie tam pracujący mocno się zdziwili, że ktoś chce obejrzeć zdjęcia. Zosatałm  jednak wpuszczona, nawet pan muzykujący w tej chwili w salce wystawowej, wyniósł się. Zyskawszy chwilę intymności,  mogłam spokojnie pooglądać zdjęcia.  Fotografie  piękne, kolorowe, pokazujące  właściwie odchodzący świat  pociągów, lokomotyw,  dworców...
Widać, że autor musiał  włożyć wiele trudu w znajdowanie interesujących miejsc, by zrobić  wspaniałe ujęcia pociagów mknących przez  rejon Podkarpacia. Były na fotografiach  i lokomotywy  parowe, i spalinowe, wijące się pociągi towarowe na tle bogatej przyrody naszego rejonu, budynki dworcowe. Ponoć na wystawie miały być jeszcze eksponaty  z Kolejowej Izby Pamięci tutejszego gimnazjum, ale na  moją wizytę nie doczekały...


Plakat wystawowy. Wystawa zorganizowana przez  bibliotekę.

Autor fotografii Grzegorz Nycz  na wystawę wybrał te zdjęcia, które związane są z Zagórzem.  To człowiek o ogromnej pasji, pragnący utrwalić  na fotografii - to wszystko co jeszcze można, a jest związane z kolejnictwem. Jednocześnie jest zbieraczem starych  fotografii związanych z tym tematem.  Tak o panu Nyczu napisano na stronie intenetowej MGOKiS: Wszystkie pamiątki zebrał od mieszkańców gminy Zagórz. To on pukał do naszych drzwi w poszukiwaniu starych zdjęć, dokumentów oraz przedmiotów związanych z historią zagórskiej kolei. Podczas spotkania opowiedział o swojej wielkiej pasji, która trwa do dziś oraz o tym jak powstała książka „Kolej transwersalna przez Galicję.

Zagórz - jako dawny  węzeł kolejowy, to  miasteczko kolejarzy. Na kolei pracowały nieraz całe rodziny, to i tradycje kolejarskie są tu jeszcze żywe.
Wyczytałam, że  fotografie   pana Nycza ilustrują książkę panów: Ryszarda Stankiewicza i Edwarda Wieczorka „Kolej transwersalna przez Galicję”:

Ryszard Stankiewicz, Edward Wieczorek „Kolej transwersalna przez Galicję”. Wydawnictwo Eurosprinter; 2009 r.

Słusznie wyczekiwana przez środowiska miłośników kolei i Galicji książka o jednej z najpiękniejszych linii kolejowych w Polsce. Galicyjska Kolej Transwersalna powstała pod koniec XIX wieku jako gigantyczna inwestycja Monarchii Austro-Węgierskiej. Mająca prawie 800 km linia łącząca Czadcę z Husiatynem poprzez Żywiec, Suchą Beskidzką, Nowy Sącz, Biecz, Jasło, Krosno, Sanok, Sambor i Stanisławów urzeka do dzisiaj zarówno z powodu przebiegu przez góry i pogórza jak także dzięki architekturze dworców charakterystycznych dla tamtej epoki i jej projektodawców. Bogactwo zamieszczonego w albumie materiału zaskoczy z pewnością każdego! W sumie zebrano ok. 900 ilustracji w tym także układy stacyjne, stare dokumenty ale przede wszystkim fotografie z których większość nie była nigdy publikowana, są też takie które dokumentują budowę linii pod koniec XIX wieku. Album jest kolejną pozycją z cyklu NAJCIEKAWSZE LINIE KOLEJOWE W POLSCE.

Pomyślam, że warto by było to wydanie albumowe zobaczyć. Skierowałam więc swe kroki  do tutejszej bilioteki. Pani bibliotekarka swym  wyglądem absolutnie nie zaprzeczyła stereotypowi  bibliotekarki: Większości ludzi, gdy spytamy ich o wizerunek bibliotekarza, stanie przed oczyma niezbyt atrakcyjna, nieśmiała kobieta w średnim wieku, spoglądająca na świat przez grube szkła okularów, ubrana w niemodną i kolorystycznie stonowaną spódnicę, takiż sweter oraz buty na płaskim obcasie. Bibliotekarka nie używa, w powszechnym mniemaniu, makijażu i biżuterii. Po prostu zlewa się z tłem. (za: Renata Augustyn, Michał Fijał, Centrum Informacji Biznesowej i Europejskiej, Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Krakowie ("Między wizerunkiem a stereotypem").
Ta wprawdzie nie miała siwych włosów i okularów, była stosunkowo młoda, odziana w jakąś ocieplaczową kamizelkę, znudzona (pustki w bibliotece) i zupełnie niezorientowana. Dowiedziałam się, że: omawiana wyżej książka była, ale chyba ktoś wypożyczył.  Dlaczego na wystawie nie ma już  eksponatów  z izby pamięci ?- pani nie wiedziała. Ostatecznie uratowała swój  bibliotekiarski honor znajdując mi  pisemko  wydawane przez zagórską  parafię, w którym był artykuł i o panu Nyczu, i o książce Stankiewicza i Wieczorka, a także  telefon  do pana Nycza. Za jedyne 20  gr zł polskich skserowałam sobie stroniczkę pisemka: "Verbum" nr 10(69)/2009 (poźniej znalazłam  archiwalne numery tegoż  miesiecznika w Internecie).

Dziś zadzwoniłam do pana Nycza, podziękowałam z  piękne fotografie, wyraziłam  słowa uznania, otrzymałam obietnicę, że kiedy zawita do Sanoka, przywiezie książkę i się umówimy, bym mogła ją zobaczyć. Uzyskałam zgodę na reprodukcję zdjęć  z wystawy. Zrobiłam kilka, ale jakość techniczna  jest fatalna (odbijały  się szyby). Zresztą  moje marne umiejętności fotograficzne i kiepski dosyć sprzęt "zabijają" cały urok fotografii autora - pokazuję  dlatego tylko dwa najlepsze (w moim wykonaniu):

Fot. Grzegorz Nycz: Ty2-953 z pociagiem towarowym do Uherzec na tle góry Sobień

Fot. Grzegorz Nycz: Pociąg osobowy Łupków-Zagórz na stacji Mokre Małopolskie


wtorek, 22 czerwca 2010

Założenia programowe

Nie. Nie będzie o wyborach. Wynurzenia będą zupełnie prywatne i nic niemające wspólnego z „gorącym” tematem wyborczym. Będzie o moim programie blogowym.

Kiedy zakładałam tego bloga miał to być wyłącznie blog robótkowy poświęcony moim pasjom - działalności na drutach i szydełku, ewentualnie o innych robótkach. No jeszcze planowałam pisać o ogrodzie, roślinach i psie. Jednak tak się jakoś stało, że powoli zakres tematyczny zaczął się rozrastać. A to odczułam potrzebę napisania dygresji, a to zabrania głosu w przetaczającej się po blogach dyskusji, doszły i inne wynurzenia. Z założenia na moim blogu odpadła tematyka kulinarna, gdyż akurat gotowanie mnie nie kręci i od kiedy dziecię wyszło z domu gotuję, bo musimy coś jeść, jednak bez zbędnych eksperymentów kulinarnych, a gotowego i stołówkowego „nie papu”. No czasem zrobię jakieś danie, na które mam specjalną ochotę... Toteż o jedzeniu na mym blogu nie będzie. O dietach też nie chce mi się pisać, chociaż co jakiś czas podejmuję wysiłek schudnięcia w wyniku stosowania jakiejś tam diety, albo bez diety, ale z ograniczeniami w spożywaniu darów bożych (szczególnie słodyczy). Poza tym jakoś nie odpowiada mi publiczne „suwakowanie” na blogu moimi kilogramami – co uznałabym za bardzo bolesne, bo kiedyś byłam bardzo szczupła… Recenzować literatury pięknej też nie będę, aż tak wiele nie czytam, by czuć się na siłach coś takiego robić.
Jednak pojawiła się nowa potrzeba – zaczęłam umieszczać na blogu krótkie noty o ciekawych, moim zdaniem, miejscach, zabytkach, zdarzeniach itp. Chciałabym pokazywać takie „perełki” z mego regionu. Niektóre są znane powszechnie, inne mniej. A że zawsze lubiłam zwiedzać, oglądać ekspozycje muzealne, zabytki, ciekawą architekturę, przyrodę, ciekawostki regionalne – to pisanie o nich na blogu jest uzewnętrznieniem kolejnej pasji życiowej. Dla mnie każdy wyjazd gdziekolwiek ma znaczenie tylko takie: co tam można ciekawego zobaczyć i zwiedzić? Już dawno z wyjazdów nie przywożę żadnych pamiątek, wolę zdjęcia, foldery, widokówki (i kamienie).
Założyłam, że będę pokazywała na blogu głównie to, co sama zwiedzam i obfotografuję (mogą się jednak zdarzyć odstępstwa od tej formy). Wbrew pozorom nie jest to łatwa i szybka forma napisania postu. Trzeba wycieczkę zaplanować, pojechać, zrobić zdjęcia, obrobić je, poczytać na temat zwiedzanego obiektu , wybrać najlepsze i najbardziej wiarygodne wiadomości, zredagować i dopiero umieścić na blogu. Nie, nie narzekam, przecież to mój blog i robię na nim to, czego chcę… Mam jednocześnie świadomość (pokazują to statystyki), iż post o takiej tematyce jest mniej czytany, a blog rzadziej odwiedzany, aniżeli wówczas, kiedy umieszczam wpis robótkowy. Jednak uważam, że warto, choćby dla tej nielicznej rzeszy Czytelników czytających te właśnie wiadomości (co z kolei znajduje wyraz w komentarzach).
Mogłabym wzorem innych osób założyć drugi blog poświęcony takiej właśnie tematyce. Rozważałam taką możliwość, być może kiedyś się pokuszę i o to. Tymczasem jednak stwierdziłam, że „perełkowa” tematyka regionalna może stać się znakomitym uzupełnieniem istniejącego bloga. Za tą opcją przemawia też fakt, że na pewno notę regionalną przeczyta więcej osób, aniżeli na osobnym blogu… Odczułam dlatego konieczność rozszerzenia etykiet opisujących tego typu tematykę. Do tej pory wrzucałam wszystko do jednego wora: „Regionalne” – jednak wydaje mi się, że ta kategoria jest zbyt ogólna i wymaga doprecyzowania. Dlatego pojawią się nowe etykiety.
Taki czas nadszedł w moim życiu, że chciałoby się z niego „nachapać” jak najwięcej. Jest jeszcze tyle do zrobienia, nauczenia się, zobaczenia, a czasu coraz mniej (mam na myśli czas życia i względnej sprawności fizycznej).
Dlatego na razie taka będzie konwencja mego bloga.

*   *   *
W odpowiedzi na komentarze:
Sylwio napisałaś w komentarzu do posta "Skarpety zszywane z jednej strony:
”Mam problem z interpretacją zdania "Kiedy na drucie zostaje mi 12 oczek zsuwam je na igłę i zeszywam czubek skarpety".Prawdę mówiąc dopiero raczkuję z drutami i ogólnie robótkami ręcznymi, więc niektóre proste rzeczy budzą u mnie wątpliwości. W tym przypadku trudno mi jest sobie wyobrazić jak zszyć czubek skarpetki trzymając oczka na igle. Mogę prosić o jakieś przybliżenie? Z góry dziękuję.”

Odpowiadam:
Kiedy zostaje ci na drucie te 12 oczek ucinasz nitkę robótki o długości 20-25 cm, nawlekasz na igłę i przeciągasz przez te 12 oczek igłę z nitką. Ściągasz przewleczoną nitką czubek skarpetki i zeszywasz mocno, by się nie pruło.

Tkaitka: odpowiedź na temat wycieczek jest chyba powyżej.

niedziela, 20 czerwca 2010

Cerkiew w Międzybrodziu i piramida Kulczyckich

Międzybrodzie to wieś  leżąca nad Sanem nieopodal Sanoka. Jest ciekawie  położona:  część  zachodnia na Pogórzu Dynowskim, a wschodnia  w Górach Słonnych - dzieli je San, a z jednej strony wsi,  na drugą, można przeprawiać się łódką. Można też  pojechać samochodem, ale  są to dwie różne trasy: pierwsza - przez wieś Trepczę (droga na Mrzygłód) wzdłuż doliny Sanu z przepięknymi widokami nad rzeką i bogatą zielenią; druga przez  kładkę prowadzacą na Białą Górę w Sanoku -  drogą wąziutką (szerokości na jedno auto), ale  dobrą, asfaltowa. Tą drugą  właśnie trasą można dotrzeć do  tej budowli - dawniej cerkiewki, obecnie kościoła:


Cerkiew murowana, potynkowana, jednokopułowa. We wnętrzu ikonostas z 1900 r. pędzla Bogdanowicza ze Lwowa . Na ścianach i stropie freski

Zapisane informacje o wsi pochodzą z 1439 roku (wieś lokowana na prawie ruskim). W 1510 r. Pierwszymi osadnikami we wsi były rodziny Germaków i Wajcowiczów. Wajcowiczowie przechowywali dokument wydany im przez Augusta III nadający im przywilej połowu ryb, wyrobu piwa, wyrębu lasu oraz zwalniający ich z pańszczyzny.

Cerkiew grecko-katolicka  p.w. Trójcy Świętej, obecnie filialny kościół rzymsko-katolicki. Fundatorem był Aleksander Wajcowicz:

Nagrobek A. Wajcowicza przed wejściem do cerkiewki

Wajcowicz - powstaniec z 1863 roku został zesłany na Syberię. Po powrocie ufundował cerkiew, plebanię   i szkołę.



Według jednej z legend w miejscu tym istniał niegdyś klasztor Bazylianów, według innej, miejsce budowy cerkwi wskazał wyrzucony przez wodę dzwon, pochodzący z dawnej cerkwi na pobliskim Horodyszczu.


Dzwonnica wybudowana w 1900 r.


Na przykościelnym cmentarzu znajduje się grobowiec rodu Kulczyckich oraz Dobrzańskich herbu Sas zbudowany w latach  trzydziestych XXw. Jest to krypta grobowa w formie piramidy. Pochowani zostali tu  Włodzimierz i Jerzy Kulczycki.  Nad wejściem do krypty widnieje kamienny krzyż maltański. Piramida ma wysokość 3 m, ale proporcjami przypomina wielką piramidę Cheopsa w Gizie.



Wejście do wnętrza krypty grobowej przypomina niszę piramidy w Deir el-Medina:



Włodzimierz Kulczycki (1862-1936) profesor, a później rektor Akademii Weterynaryjnej we Lwowie; jego syn Jerzy Kulczycki (1898-1974) doktor filozofii z dziedziny archeologii, historyk sztuki. Kolekcjonowali kilimy  i kobierce wschodnie. Część ich zbiorów znajduje się obecnie na Wawelu, a część w Muzeum Tarzańskim w Zakopanem.

Na cmentarzu jest kilka starych kamiennych nagrobków:


W Polsce w różnych miejscowościach można  odnaleźć budowle w kształcie piramidy np.: w Lipie, Aleksandrowie Kujawskim, Burdzach, Łaziskach, Karczewie, Krynicy, Rapie, Rożnowie, koło Sędziszowa Małopolskiego, Zagórzanach, Poźrzadle.

A to widok ze wzniesienia cerkiewnego na brudny po deszczach San, widoczny zza zieloności liści:




Dodam, że trasa do Międzybrodzia po obu stronach Sanu jest  niezwykle piękna i malownicza. Dziś po południu pogoda się nieco poprawiła - przestało na chwilę padać, chociaż kiedy dotraliśmy na wzgórze  właśnie deszcz sobie o nas przypomniał. 

piątek, 18 czerwca 2010

Tunika na upały - szydełkowa (2)

Wprawdzie upały zelżały jednak zdążyłam włożyć i drugą, dość dawno  zrobioną, szydełkową tunikę. Ta tunika jest moją kombinacją znanych wzorów:

Szydełko  1,9 mm, nici bawełniane - brak danych

Karczek robiony na okrągło wg wzoru znanej powszechnie bluzeczki   tzw. carmenki (zrobiłam  dwie takie bluzki + trzecia  z tej tuniki):


Schemat karczka  z Osinki

Tu na Forum u Maranty dość szczegółowo opisuję, jak wykonywałam  karczek.

Dół tuniki wygląda tak:


Został zrobiony według  wzoru dołu z tej tuniki:


Zdjęcie z Internetu

Schemat z Knitting-info.ru


*   *   *
W odpowiedzi na komentarze:
Jetel – to miłe, że wpis o starej książce robótkowej poruszył w Tobie wspomnienia.

Moje smutki, dieta, szydelko i drutki  - tu opisywałam, jak robić sweterki od góry.

tkaitka - dziękuję, że tak dzielnie kibicujesz moim blogowym wpisom i że zawsze coś dodasz od siebie.


tojatenia – czekam na relację z wycieczki. Jestem ciekawa Twego postrzegania moich rejonów, bo zwykle ludzie z zewnątrz mają tendencję do idealizowania regionu bieszczadzkiego oglądanego przez nich podczas  miłych  dni wakacyjnych.

*   *   *
A tu dla mojej i Czytelników pamięci - sposoby zawiązywania i noszenia szali i chustek.

Robótkowo - powoli  bardzo. Planowane przedsięwzięcie się nie powiodło i w połowie  zostało zwinięte w kłębek i porzucone (okazało się, że pomysł kiepski, a dobór nici jeszcze gorszy). Dwa wieczory w sensie robótkowym odleciały w przestrzeń miedzyplanetarną. Zaczęłam wobec tego inną bluzeczkę z cieniutkiej nitki - dwa wieczory machałam na drutach 2,5 mm same ściągacze (bokiem mi to wyszło)... Pokonawszy jednak impas  przeszłam już do robienia  wzoru (szydełkiem). A już na  "Marancie" kuszą kolejnym cardigankiem, w którym podoba mi się robienie od góry w szpic - niekoniecznie właśnie z tym ażurem na dole sweterka.

wtorek, 15 czerwca 2010

Synagoga i cmentarz żydowski w Lesku

Synagoga leska została zbudowana w latach 1626-1654 z otoczaków rzecznych, kamienia ciosanego i cegły   na planie prostokąta w stylu manierystyczno-barokowym. Zniszczona podczas II wojny światowej, została w latach 1960-1963 gruntownie odrestaurowana. Niestety wystrój wnętrza nie zachował się. Budynek składa się z jednonawowej sali głównej i przybudówki na zachodniej ścianie, w której dawniej znajdował się babiniec. Na szczycie elewacji zewnętrznej znajdują się tablice Dekalogu z 10 przykazaniami oraz napis: "O jakimże lekiem napawa to miejsce ! Nic tu innego, tylko dom Boży i brama nieba" (Rdz 28:17).



Przy południowo-zachodnim narożniku synagogi, znajduje się okrągła wieża, która wskazuje na obronny charakter budowli, natomiast w jej dolnej części, w lochu znajdowało się więzienie dla Żydów.


Obecnie w synagodze mieści się  galeria sztuki Bieszczadzkiego Domu Kultury i od 1995 roku również Muzeum Żydów Galicji.

Cmentarz żydowski w Lesku to jedna z najcenniejszych nekropolii w Polsce. Znajduje się na tzw. Szlaku Chasydzkim obejmującym 22 miejscowości województwa podkarpackiego i lubelskiego. To szlak zachowanych żydowskich cmentarzy i innych materialnych pamiątek wiodący przez miasta, w których mieszkali ortodoksyjni Żydzi.


Kirkut zajmuje powierzchnię ponad 3 ha. Jest tu ponad  dwa tysiące kamieni nagrobnych - macew. Pierwsze wzmianki o tym cmentarzu pochodzą z roku 1611, jednak daty zgonów na macewach świadczą, że pochówków dokonywano tu już w pierwszej połowie XVI wieku. 


To tutaj w 1991 r. przy okazji sympozjum poświęconego Żydom galicyjskim odsłonięto najstarszą zachowaną macewę. Pochodzi z 1548 r. Podobno starsze w Polsce są tylko w Lublinie i w Szczebrzeszynie.


Na szczycie wzgórza znajduje sie najwięcej zachowanych nagrobków z XIX wieku. Macewy wykonane są z miejscowego piaskowca, z prostymi inskrypcjami. Mimo zniszczeń z okresu II wojny światowej można rozpoznać  zdobienia w postaci: koron, świeczników, ptaków, jeleni, lwów, dzbanów i mis. Lew to znak plemienia Judy -  ludu Izraela, symbol potęgi, siły, wyzwolenia i odkupienia. Jednorożec symbolizuje człowieka sprawiedliwego, jest również znakiem zbawienia. Na niektórych nagrobkach widoczne są też gołębie.




Można na macewach odczytać różne symbole: np.w zależności od zawodu, jaki człowiek wykonywał - nożyce wskazują zapewne na krawca;   szafa biblioteczna z książkami - miejsce pochówku  uczonego w Torze i Talmudzie.



Według Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego kirkut  leski jest jednym z najstarszych zachowanych w Europie.


Podczas II wojny światowej cmentarz był miejscem egzekucji wielu Żydów. Tu rozstrzelano  sto osób, starców i chorych pozostałych w mieście po likwidacji getta w Lesku. Później dokonywano tu wielu egzekucji Żydów ukrywających się w okolicach Leska.

Cmentarze żydowskie w Bieszczadach  znajdują się też w Lutowiskach, Woli Michowej i  Baligrodzie.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails