Obserwatorzy

niedziela, 18 lutego 2018

Zima jak malowanie , choroby i.... wilk.

Po tym, jak spadł śnieg, trzyma  u nas zima, może do tej pory niezbyt mroźna, ale śnieżna i biała. Przekłada się to na znakomite warunki narciarskie. Ja już na nartach zjazdowych nie jeżdżę, czasem pokuszę się na biegówki, na których pomykam po równym terenie w ogrodzie w Zagórzu.



Córka moja z rodziną wybrała się na wczasy narciarskie w nasze Bieszczady. Jednak wyjazd niezupełnie się udał. Wandzia "przyniosła" z przedszkola infekcję, która po kolei ścięła całą rodzinkę. W sumie to Wanda najbardziej skorzystała z wczasów, gdyż wydobrzała na tyle, że można ją było edukować narciarsko. Jak się okazuje, czterolatka zrobiła na nartach duże postępy - pod koniec pobytu potrafiła już sama skorzystać z wyciągu i zjechać ze stoku (oczywiście niezbyt stromego). Jednak wnuczka "sprzedała" infekcję rodzinie. Najpierw rozłożyło córkę (temperatura około 39,8  st. C).  Potem  zięcia, który jeszcze choruje, już we własnym domku i w końcu małą Melę.
Córka była tak chora, że kazałam jej przerwać pobyt i zjechać z niemowlakiem do nas. Zięć został z Wandą na wczasach. Potem złapało Melusię, o którą się martwiłam strasznie, toż to niemowlę jeszcze - bałam się, że przestanie jeść i się odwodni. Rodzinka córki zdecydowała się na powrót do Krakowa, chociaż prosiłam, by kurowali się jeszcze u nas. Córka już zdrowa, ale tak chorej jej nie pamiętam. Lekarz stwierdził, że to jakaś grypa i zalecił leczenie zachowawcze czyli środki przeciwgorączkowe. Stosowaliśmy też cały arsenał domowych środków: herbatka z lipy z miodem, herbatka z sokiem malinowym i sokiem z czarnego bzu (z kwiatów i owoców), witamina C, rosołek.


Chałupa w Zagorzu
Po wyjeździe  rodzinki wywietrzyłam mieszkanie (dokładnie "wyganiając" wirusy), zaaplikowałam sobie zwiększone dawki witaminy C i nalewkę czosnkową. I jak na razie chyba się wywinęłam. Bo pewnie by się już rozwinęło. No cud!



A w Sanoku powiało grozą - ponoć po mieście krąży wilk. Niektóry go sfotografowali, inni nakręcili filmiki. Widziany był na moim osiedlu obok górki dla dzieci (miejski monitoring), pod przychodnią zdrowia. Krąży też ponoć po innych dzielnicach (właściwie po całym Sanoku). Specjaliści wypowiedzieli się, że to jakiś stary basior, być może odrzucony przez stado. Władze miasta zapowiadają, że ma go odłowić straż miejska, a potem przekazać do przytuliska dla dzikich zwierząt w Przemyślu. Już widzę jak strażnicy miejscy odławiają wilka...
No i zaczęłam się nieco obawiać, bo chodzę z psami po "czołgowisku", wiele razy nikogo tam nie spotykam, często teraz śnieg nie jest ruszony ludzką stopą. Zresztą można nawet nie być zbyt bezpiecznym podczas wieczornych spacerów z psami po naszym osiedlu, skoro wilk "urzęduje" właściwie w środku zabudowań. Nie jest to tak, że podchodzi w stronę bloków, tylko spaceruje po osiedlu. Wiem, że na wsiach wilki podchodzą pod domy, często w nocy zagryzają psy, jednak wyprawa wilka do miasta - to już nie zabawa. Ponoć wilki ludzi nie atakują, ale w psach i kotach gustują. Dzisiaj idąc z psami nie odważyłam się na wyprawę na bezludzie, maszerowałam grzecznie dróżką wzdłuż "Sosenek" i z powrotem, a i tak na tym spacerowym trakcie spotkałam tylko dwoje ludzi - zwykle tam nie chodzę, bo spacerowiczów jest mnóstwo i nie mogę spuścić psów ze smyczy.


W lesie mnóstwo drzew powalonych pod ciężarem śniegu

A to linki do wiadomości i filmików o sanockim wilku:

http://esanok.pl/2018/interwencja-wilk-czy-nie-wilk-drapieznik-blaka-sie-po-sanoku-ale-trudno-go-schwytac-00e8po.html

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails