- owszem chwilami upał dokucza. Ja jednak lubię ciepło i słońce. Z wiadomych względów (wiek) nie korzystam już z plażowania i raczej staram się spędzać czas w miejscach zacienionych oraz smaruję się filtrem, jednak tak ciepłe lato sprawia mi wiele radości. Faktycznie trudno znaleźć dla samochodu miejsce w cieniu na parkingu i kiedy wsiadamy auto przypomina rozgrzany piekarnik. Kiedy była Wandzia staraliśmy się do 12.30 dotrzeć do ogrodu, gdzie Iskiereczka układała się zaraz do południowej drzemki pod drzewem. Lepiej tam spała, niż w mieszkaniu. Oczywiście udawaliśmy się tam całą grupą: Wandzia, mąż, ja i dwa psy. Rankiem mąż zostawał z wnuczką, bo ja chodzę z mamą (i ze sobą) na zabiegi fizykoterapii. Dziadzio nadspodziewanie dobrze radzi sobie z małą - przed wielkim upałem chodzili na plac zabaw, a potem podawał jej drugie śniadanie. Mała dziadzia uwielbia i nieustannie o niego pyta, kiedy np. mąż pójdzie do sklepu.
Teraz różnie dojeżdżamy do ogrodu, raczej po obiedzie, by nie wozić ze sobą tylu pojemników z jedzeniem. Jest tak gorąco, że prace ogrodowe są raczej wykluczone, więc zbieramy owoce: jabłka, jeżyny, dojrzewa już aronia i mirabelka. Musimy też znaleźć czas na wyjścia z psami, które nie podarują. Pobyt w ogrodzie to jedno, a wyjście poza - to co innego. Toteż dzielimy się, jednak korzystam z wolnego czasu i ja raczej idę z psami. Chodzę z kijami nordic walking, więc w sumie zależy mi na treningu. Staram się przejść jednorazowo przynajmniej 5 km. I szczerze przyznam, że w tym roku jestem wyjątkowo wytrzymała na upał, nie męczy mnie, czuję się świetnie (no może czasem mam za niskie ciśnienie i za wysoki puls). Lubię takie cudownie ciepłe, słoneczne lata, rozedrgane słońcem powietrze, piękne dalekie widoki, wspaniałą przyrodę.
Zaczęłam na wakacjach chodzić do klubu fitness na zajęcia aerobiku - początkowo się krępowałam, ale kiedy była u nas córka, to poszła ze mną, pokazała co i jak i teraz już chodzę sama - dwa, trzy razy w tygodniu. Przyznam, że był to dobry pomysł, bo trener koryguje moje błędy w ćwiczeniach i pokazuje jak poprawnie je wykonywać. Generalnie zupełnie dobrze sobie radzę wśród tych młodych kobiet (nie ma co ukrywać, jestem tam najstarsza), uważam że chyba mam już niezłą kondycję. Niekiedy zaliczam dwa treningi w ciągu dnia (chodzenie i aerobik), ale to tylko wtedy, kiedy zdarzy się wcześniejszy dzień, że nie mam możliwości zaliczyć aktywności.
Ewo - więc jak widzisz dla mnie lato jest cudowną przyjemnością, chociaż czasem (nie ukrywam) za duży upał trochę męczy. Lubię letnie spódnice, cieniutkie bluzki, opalone ramiona... Czuję się młodziej i bardziej optymistycznie...
Po wyjeździe Wandzi zabieramy psy, przed powrotem do domu, nad rzekę Osławę. Tola nieco się boi głębszej wody. Kiedy ją wezmę i zamoczę, desperacko płynie do najbliższej grupy wystających kamieni. Ifa natomiast korzysta z wody z wielką radością. Brodzi, wyławia patyki, moczy się. Kiedy skręcam w uliczkę prowadzącą nad rzekę - psica prezentuje wybuch radości piszczy, szczeka - widać ma pozytywne skojarzenia i po prostu pamięta dawniejsze pobyty. Jeździ w aucie trzymając głowę między przednimi siedzeniami, więc obserwuje trasę. Dziś nie miałam czasu, by robić zdjęcia (spieszyłam się na fitness), ale następnym razem zrobię jakieś fotki.
Cieszmy się więc słońcem i latem, bo potem przyjdzie zimno i plucha.
8 komentarzy:
O tak! Cieszmy się słońcem i ciepłem:-)
Mnie też upał nie męczy, wprost przeciwnie, naładowuje mnie energią, uskrzydla i uszczęśliwia. W innych porach cierpię bez przerwy z powodu zimnych rąk i stóp więc w lecie, gdy jest mi ciepło po prostu czuję się bardzo komfortowo. A wieczorne spacery, czy jazda na rowerze, gdy zajdzie już słońce to sama przyjemność:-)
To jest chyba jedyny tak radosny letni wpis. Twoj optymizm zaraza .najbardziej to chcialaby,m zarazic się Twoją systematycznością i energią. Moze metrykalnie najstarsza , ale mentalnie bardzo mloda.
Z przyjemnością apoczytałam o Wandzi, dziadziu, pieskach, ogrodzie. gimnastyce i o Tobie....super pościk...pozdrawiam serdecznie i gratuluje kondycji i samozaparcia:)) Beata
Chylę czoła Twoim nowym pasjom. Jestem w szoku i kijki i aerobik. No wiedzę, że ostro się za siebie wzięłaś. Gratuluję i życzę wytrwałości.
Lubię lato ale bez przesady.takie temperatury zwalają mnie z nóg.Udany pobyt Wandzi u dziadków to najpiękniejsze i niezapomniane chwile.Śliczne torebeczki ma Wnusia a spódniczka boska.Miłych spacerków z pieskami życzę.
Ja też kocham lato, wszystkie miłe wspomnienia kojarzą mi się właśnie z tą porą roku. Kiedyś mogłam się opalać po 8 godzin dziennie i 7 dni w tygodniu,a skóra tylko ciemniała, bez żadnego zaczerwienienia. W tym roku jednak marzę o ochłodzeniu, bo przez upał budzę się z bólem głowy i skurczami łydek. Pomarudziłam, ale kto jeszcze może, niech się cieszy słońcem. Pozdrawiam Cię Antonino.
Upały są letnie, owszem,ale ja człowiek północy, chociaż z południa Polski nie gustuję w nich wcale. Mnie to tak od 22-25 stopni wystarczająco zadowala w letni czas.Podziwiam śliczne zwierzątko-torebkowe z poprzedniego wpisu i oczywiście bardzo ładnie ujętą na zdjęciach naturę. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i Mamę!
Właśnie, właśnie, dwadzieścia parę stopni wystarczyłoby mi do szczęścia... a poza tym też bardzo lubię lato :)
Prześlij komentarz