W pierwszej połowie XX wieku Kosów stał się drugą po Zakopanem stolicą polskiej bohemy. W latach 1891–1939 działał tu zakład przyrodoleczniczy prowadzony przez doktora Apolinarego Tarnawskiego. Przed I wojną światową głównymi mieszkańcami byli tu Żydzi.
Przyjechaliśmy tu obejrzeć znany kosowski targ, na który zjeżdżają ludziska z okolic. Jednak nie od razu trafiliśmy właściwie - zapytany człowiek skierował nas na targ w centrum miasteczka - który, jak się później okazało, nie był tym właściwym targiem. Nie zmienia to jednak faktu, że z zaciekawieniem oglądaliśmy stragany, handel i ludzi.
Stragany z rękodziełem:
Te skarpety są wykonane ręcznie na drutach,
...a te (jak stwierdziło moje wprawne oko) są wykonane maszynowo - są bajecznie kolorowe i przyciągają wzrok
Kilimy tzw. łyżniki - są wełniane, włochate i grube
Ceramika
W sklepiku, w którym kupowałam korale, sprzedawczyni haftowała, jednak nie zgodziła się na pozowanie - pozwoliła tylko sfotografować robótkę
To już targ z żywnością:
Kobieta sprzedaje bajecznie kolorowe suche bukiety
Obok hala w której handluje się mięsem i nabiałem - o odpowiedniku naszego Sanepidu nikt chyba nie słyszał. Nie ma chłodni, śmierdzi i latają roje much:
Potem oglądaliśmy cerkiew św. Bazylego z dzwonnicą z 1825 r. Trafiliśmy na czas po nabożeństwie, wiec mogliśmy pooglądać bogate wnętrze.
W tej cerkwi ławy zostały wyścielone kilimami - dało to znakomity efekt kolorystyczny
Czekanie zapowiadało się na czas dłuższy, więc porobiwszy fotki zdecydowaliśmy, że jedziemy na polski cmentarz katolicki, gdzie zachowały się nagrobki Polaków m.in. rodziny Tarnowskich:
Na koniec trafiliśmy na ten właściwy targ - jednak o nim następnym razem...
15 komentarzy:
Piekne rzeczy! Ta bluzeczka z makami - cudna, a skarpetki- swietne!
Niesamowicie ciekawa wycieczka, czytam z zainteresowaniem, oglądam z podziwem.
No i doczekałam się:-) Cudowna wycieczka. Dziękuję:-)
Dziękuję za wspaniałą wycieczkę. Nacieszyłam swoje oczęta. Pozdrawiam
wspaniała fotorelacja- bardzo Ci za nią dziękuję!
nasyciłam oczy, a kilimy - cudne - wyjątkowe!
W sklepie mięsnym byłam, co prawda na Białorusi, w cukierni na lodach, w drugiej połowie pomieszczenia był sklep z muchami, czyli mięsny. Wypisz, wymaluj od tylu lat nic się tam nie zmieniło.
Kilimy są przepiękne. Tu ich pochwalę -za cudną, ręczną robotę.
Te kilimy sa piekne! Gdy byłam dzieckiem w wielu domach wisiały na
ścianach (nad łóżkami) kilimy. Mnie najbardziej podobały się te zwane huculskimi- żywe kolory na szarym tle.
A tak bajecznie kolorowych wełnianych skarpet to jeszcze nie widziałam. Ciekawa jestem czy je "macałaś"? Bo czasem to te wełniane skarpety są z ostrej wełny, "gryzącej". Nasi górale dodają do owczej wełny watę i wtedy ta nasza wełna owcza nie gryzie. Ale szorstkośc wełny zalezy od gatunku owiec- sa takie, których sierśc jest delikatna i miękka.Kupowałam taką w Gagrze.
Uwielbiam takie wycieczki z wizytą na targu. Dzięki za tę wycieczkę.
A jak te wszystkie rzeczy wypadają cenowo?
Miłego, ;)
Ciekawa wycieczka, tylko co tam jadłaś,żeby się nie rozchorować?
jak dawniej nazywał się Kosów ? próbuję sobie skojarzyc to miasto z Atlantydą Kresów, bo Iwanofrankows to Stanisławów.... szkoda że nie mam na własność tej książki...
mnie zachwyciły te kilimy w kościele... cudo....
Bardzo ciekawa wycieczka i niesamowite te rzeczy na targu.
Mam wrażenie, że u nas kramy z rękodziełem pojawiają się tylko przy jakichś specjalnych okazjach, na skansenach, czy odpustach. Z wyjątkiem rękodzieła góralskiego...
Marzy mi się taki kilim! W Rumunii jedyny w sensownych kolorach okazał się zbyt duży, mial ponad 3m, pan chcial za niego 50Eur a jakie sa ceny na Ukrainie?
Drogie Panie o ceny kilimów nie pytałam, bo nie byłam zainteresowana. Inne ceny i relacje:
Po przekroczeniu granicy można najlepiej wymienić złotówki - 4 hrywny/1 zł; czyli za 100 zł - 400 hrywien. A w kantorze różnie i 350 za 100 zł i 380 za 100 zł.
Koszule męskie w zależności od miejsca sprzedaży: średnio 550 hrywien, ale są i droższe. Zależy od wzoru - czy haft ręczny, maszynowy, czy naszywana krajka.
Podobnie bluzki kobiece też średnio 550 hrywien, można kupić i za mniej, ale wtedy nie jest taka ładna, lub jest wyszyta na materiałe z domieszką włókien sztucznych a nie na bawełnie.
Bluzki dziewczęce - zależy od rozmiaru i miejsca gdzie się kupuje: 350, 300, 250 hrywien. Taka jak ja kupiłam około 250 hrywien.
Chustki na targu - zależy od kogo się kupuje. Za wełnianą, taką o długości boku (kwadrat) - 150 - 160 cm, jedna chciała 500 hrywien. Ja kupiłam za 300 hrywien. Jednak wełnianych nie było dużo. Rosyjskie chustki na głowę: 20% wiskozy i 80% wełna - 150 hrywien.
Skarpety około 60 hrywien - te we wzory i 50 robione ręcznie z niewielkimi wzorkami. Ja kupiłam wykonane ręcznie i zapłaciłam równowartość 12 zł.
Wełna kilimowa jest raczej prawdziwa. Skarpetkowa również na taką wygląda - były dosyć gryzące (ale ja jestem wrażliwa).
Dalej odpowiadam:
miasteczko to Kosów - to dawniej Kosów Huculski.
Co jadłam: mieliśmy ze sobą jedzenie i dobrze. Jedzenie to osobna historia i w rezultacie ograniczyłam się do jedzenia w restauracji zupy solianki i raz czerwonego barszczu, bo pierwszy obiad spożyty w restauracji spowodował dolegliwości gastryczne (wszystko pieczone na tłuszczu). Więcej napisze w którymś kolejnym poście.
Bardzo dziękuję za relację z Huculszczyzny.Też byłam na targu , gdzieś koło Jaremczy, ale przewodnik ostrzegał nas, żeby uważać, bo "chińszczyzna" udaje huculskie wyroby. Ula S.
Te kilimy w cerkwi fantastyczne.
Prześlij komentarz