Obserwatorzy

piątek, 30 maja 2014

Beret dla dziecka

Poza czapkami pokazywanymi niżej, wydziergałam szydełkiem berety dla Wandy. Było to specjalne zamówienie córki. I jeżeli chodzi o czapki - poległam. Okazały się za małe (dziecka dawno nie widziałam, a pomiary głowy nie przełożyły się na rozmiar). Pewnie trzeba będzie jakieś czapki dorobić. Tymczasem pokazuję letnie, ażurowe berety (te na szczęście są dobre).


Włóczka, to bawełna. Granatowy i biały z "Virginii", czerwony z "Sonaty" (obie włóczki już nie są produkowane). Każdy ozdobiony kokardką z wstążki. Zużycie niewielkie, jakaś granatowa resztka, może połowa motka "Sonaty".



 

Taki beret robi się  od góry; wykończyłam każdy otokiem z półsłupków. Mnie najbardziej podoba się granatowy. I chociaż czapki zostały wykonane tak samo i w takim samym rozmiarze, różnią się nieznacznie wielkością.

wtorek, 27 maja 2014

Łatwy obrąbek serwetki lnianej

Nadal z doskoku (tzn. w wolnych chwilach wolnych chwil), podczas drobnych luzów czasowych, obrębiam lniane serwetki - jedynie słusznym, moim najbardziej ulubionym wzorkiem, którego elegancja, minimalizm i dyskrecja zachwycają mnie od zawsze i mam nim obrobionych dość sporo różnych obrusików i serwetek.



Wzorek kilkadziesiąt lat temu pokazała mi mama: obrębiamy półsłupkami serwetkę (można igłą) i robimy: 1 rząd: 5 półsłupków, 5 oczek łańcuszka; 2 rząd: same półsłupki wkłuwane w półsłupki poprzedniego rzędu  (na łuczku łańcuszka poprzedniego rzędu wieszamy 5 półsłupków). Wprowadzam też drobne zmiany np. robię 5 półsłupków i 6 ocz. łańcuszka (wtedy w następnym rzędzie na łuczku wieszamy też 6 półsłupków - uzyskujemy  nieco większe "oczko").
Tak obrębione serwetki można używać do koszyków chlebowych, jako podkładki pod talerze czy wazoniki itp.

Serwetki podkładki pod talerze (materiał dwóch obrobiłam szydełkiem, 
kolejnych dwóch obszyłam igłą)

A to bardzo stara serwetka lniana (obrabiałam ją ze 25 lat temu)

Robótkę noszę w torebce i wyciągam przy okazji jakiegoś oczekiwania na coś tam.

poniedziałek, 26 maja 2014

Czapeczki dziecięce na lato

Gorąco się zrobiło, letnia pogoda w rozkwicie.  Okazało się, że małej dziewczynce przydałby się jakieś lekkie nakrycia głowy. No to poszukałam kolorowych włóczek bawełnianych i zrobiłam szydełkiem czapki ażurowe - bo to właśnie dzianina szydełkowa wydała mi się odpowiednia na taką porę roku.


Czapeczki niewielkie - rozmiar na 6-8 miesięcy. Robiłam jak zwykle "na oko",  bo głowy do przymiarki nie ma. Wzór czapek powszechnie znany - nie ma tu czego opisywać.





Z kolei prababcia została zaangażowana do poszukiwań kolorowego batystu, z którego uszyła cieniutkie chusteczki na głowę. Pokażę je w kolejnym poście, bo na razie się suszą po przepierce.


*   *   *

A to przepiękna tęcza, która rozświetliła niebo nad zagórskim klasztorze po wczorajszej burzy:

sobota, 24 maja 2014

W ogrodzie

pracujemy. Nie wiadomo w co wkładać ręce, bo tu z jednej strony trawa rośnie (ciągle trzeba kosić). Muszę też popracować na grządkach i zadbać o rabaty z bylinami. Poza tym za każdym razem, kiedy przyjadę, czyszczę po kawałku kamienisty bruk znajdujący się między chałupą, a dawną stajnią:


"Na raty" plewię zarośnięte maliny. Wczoraj sierpem (tak sierpem) wycinałam trawę spomiędzy krzaków porzeczek.
Zdecydowaliśmy się też na remont oczka wodnego. Stara folia popękała i już ze dwa lata temu należało to zrobić. Zaczęliśmy w czwartek od wyciągnięcia roślin. Okazało się, że korzenie utworzyły "korek" na powierzchni oczka grubości około 0,5 m. Mąż na kawałki dzielił ten "korek" szpadlem, piłką do cięcia i nożem (całości nie dało się wyciągnąć, bo było to zbyt ciężkie). Z kolei ja wycinałam rośliny z tej masy mułu, korzeni i kłączy (nie potrzeba tak rozrośniętych korzeni), które posadzimy na nowo. Okazało się, że przeżyły też dwa karasie, które zagościły w oczku kilka lat temu. Potem mąż wyczerpał wodę i muł. Zdemontowaliśmy starą folię.





No i dziś ruszyliśmy, by kupić nową folię do oczek wodnych. Potrzebny był nam kawałek 4 x 5 m i tu zaskoczenie, akurat folii brakło. Ruszyliśmy do drugiego sklepu - nie ma. Dalej nie podróżowaliśmy, bo gorąco, a w aucie 2 psy i królik... Trzeba było podjąć jakieś decyzje, przecież rośliny i karasie nie będą czekać, aż sklep zamówi kolejny towar.



W końcu kupiliśmy włókninę do wyłożenia spodu stawku i folię budowlaną (2 warstwy). Poprawiliśmy brzegi, wyrównaliśmy ziemię i wyłożyliśmy stawek folią. Dzień zbliżał się ku końcowi. Mąż napuścił trochę wody - jutro będziemy sadzić rośliny, a w przyszłym tygodniu (w miarę wolnego czasu) modelować brzeg kamieniami.
To dlatego, że nie jest to przyjemna praca, kilka lat nie czyściliśmy oczka i nie przerzedzaliśmy roślin. Najgorsze za  nami.
A na koniec - kwitnące azalie:


czwartek, 22 maja 2014

Zwyklak

zrobiony na maszynie. Bardzo prosty taki do dżinsów: ścieg pończoszniczy, żadnych wzorków. Włóczki wyszło niewiele, bo robiłam z cienizny, wyrobiłam ją niemal do ostatniego metra.


 Dzianina maszynowa; włóczka "Cotton Soft": skład: 55% bawełny 45% akrylu,
600 m/100 g; zużycie 200 g

Ot zwykły prostokąt z rękawami, bez podkrojów, dorobionymi prosto po nabraniu oczek dzianiny na maszynę. Jedynym "udziwnieniem" miał być krótszy przód kształtowany rzędami skróconymi - jednak teraz widzę, że  ten przód ma za mały podkrój - należało zrobić więcej rzędów skróconych...



Tak w ogóle to po prostu byłam ciekawa jak cos takiego kształtować i jaki rezultat otrzymam. Człowiek przecież uczy się na błędach. Na końcu dorobiłam wykończenie - plisy wzorem francuskim: przy dekolcie, rękawach i na dole swetra. Najdłużej zeszło z tym ręcznym wykończeniem  na drutach 2,25 mm.

wtorek, 20 maja 2014

Jeszcze raz o Klasztorze Karmelitów Bosych w Zagórzu

O ruinach klasztoru pisałam kilka lat temu  tu - wtedy jeszcze nic ciekawego się tu nie działo. Władze gminy dbały jedynie, by cegły z rozsypujących się murów nie sypały się na głowy zwiedzających  i "bywalców". W 2012 r. przedstawiłam nietypową galerię sztuki - Drogę Krzyżową Nowego Życia - rzeźby kolejnych stacji drogi krzyżowej wykonane przez lokalnych artystów przy drodze prowadzącej do klasztoru. W międzyczasie z funduszy Gminy Zagórz i Wojewódzkiego  Konserwatora Zabytków zabezpieczono i odbudowano częściowo mury okalające klasztor, uporządkowano teren przyklasztorny, wycięto wszechobecne chaszcze i krzewy (rosną jeszcze na murach klasztoru).





W tym roku, z kolei z funduszy unijnych ukończono przy klasztorze budowę wieży widokowej (22 m wysokości): 


A tam, gdzie pamiętam chaszcze i śmieci po biesiadach "bywalców" powstały kwatery przyszłego ogródka przyklasztornego (na razie mało roślin tam posadzono, ale projekt wygląda obiecująco). Wyżwirowana alejka doprowadza nas do ogródka, gdzie posadowiono ławeczki; można przysiąść i odpocząć.


 

I w taki oto sposób powstał ciekawy obiekt, w miarę zagospodarowany, który powinien znaleźć się na mapie turystów zwiedzających te tereny. Oby tylko nie został zdewastowany...
No więc wybrałam się na wycieczkę, obejrzałam, wyspinałam się nawet na wieżę. Wstęp - jak dotąd bezpłatny, jednak bardzo się prosi, by klasztor był bardziej strzeżony.
Widok cudny (przypomina mi się częściowo pejzaż z Sobienia, gdzie patrzyło się tylko na panoramę roztaczającą się z jednego punktu).




Tu właściwie można zobaczyć widoki z czterech stron świata: zakole Osławy, pasmo Gór Słonnych, w kierunku południowo-wschodnim Wschodniobeskidzki Obszar Chronionego Krajobrazu, zachód: Obszar Chronionego Krajobrazu Beskidu Niskiego.
Niestety na wieży akumulatorki w aparacie odmówiły współpracy, wobec tego nie ma zdjęcia Osławy, a i widoki niepełne. Muszę się tam wybrać raz jeszcze i zrobić porządne fotki.

niedziela, 18 maja 2014

Zatrzymane w kadrze - zabudowania popegeerowskie w Karlikowie

Karlików - niewielka wieś u północno-wschodniego podnóża Tokarni w paśmie Bukowicy (ok. 120 mieszk.).
Karlików pojawia się w dokumentach od 1483r., występując także jako "Karolowa". Przed ostatnią wojną wieś liczyła 67 domów i ciągnęła się od zabudowań byłego PGR na północny zachód. Zamieszkiwali ją niemal wyłącznie Rusini. W rejonie obecnych stajni dla bydła istniała cerkiew, zbudowana w 1840 r. W 1946 r. wieś została splądrowana przez Polaków z Bukowska i żołnierzy, na nowszym z dwóch cmentarzy rozstrzelano 42 ukraińskich mieszkańców wsi. Pozostali zostali w tym samym roku wysiedleni do ZSRR. 







 



Źródło:
Beskid Niski. Przewodnik. Oficyna Wydawnicza "Rewasz". Pruszków 2012

piątek, 16 maja 2014

Właściwie przypadkiem

poznałam Andrejkowa. Artystę, który był autorem twarzy pokazanych przeze mnie w tym poście . Chciałam nawet sobie zrobić z nim słit focię, ale ostatecznie zdecydowałam się na zdjęcie z cyfrówki, które zrobiła nam koleżanka. Światło fatalne było, za oknem brzydko, fotka kiepska wyszła. Sam malarz niezwykle wycofany i skromny, zgodził się na wspólne zdjęcie i jego publikację:


Arkadiusz Andrejkow urodził się w 1985 roku w Sanoku. Odbył studia na kierunku Edukacja Plastyczna w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sanoku i na Wydziale Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Dyplom artystyczny zrealizował w pracowni malarstwa prof. Marka Pokrywki w roku 2010. Uprawia malarstwo, rysunek i sztukę graffiti. Jego bardzo bogaty dorobek twórczy prezentowany był na kilkuset wystawach indywidualnych i zbiorowych w kraju i za granicą.
 
Fotografie prac artysty można obejrzeć na jego blogu - da się zauważyć, że wyraźnie realizuje się w sztuce street art. A ja w coraz to nowych miejscach w Sanoku odkrywam jego dzieła.
Szybciutko pobiegłam zrobić zdjęcia jednej z prac na elewacji muru przy ul. Zamkowej. Pełnej perspektywy dzieła nie dało się uchwycić, nie zmieściło się na szerokość w aparacie, toteż obraz "poszatkowałam" na części:
 
 
http://andrejkow.blogspot.com/
 Po powiększeniu zdjęcia można zobaczyć adres bloga Arkadiusza Andrejkowa
 



 Zbliżenie
 

Zbliżenie

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails