Obserwatorzy

środa, 25 lipca 2012

Na bażanty

Gdyby moja Ifa była wyżłem szkolonym do polowań, zapewne odnosiłaby sukcesy, jako pies -tropiciel bażantów. Jest jednak wyżłem-kanapowcem i tropienie tych ptaków uprawia raczej jako rozrywkę i zaspokojenie myśliwskich instynktów. A nie myli się nigdy. Kiedy pies zastyga w charakterystycznej stójce i tkwi tak kilka minut, jego pani (czyli ja) wypatruje oczy i nic nie widzi. Już, już wydaje mi się, że to omamy, że pies tak sobie zastygł w bezruchu. (Czasem się ogląda,czy aby na pewno jestem i czekam).


I tak stoimy czekając, kto, kogo przetrzyma. W końcu (tego nigdy nie wiem), czy to ptaki nie wytrzymują psychicznie, czy psica uznaje, że już czas - akcja rozgrywa się błyskawicznie.


Pies rusza w kierunku obiektu tropienia. Nagle słychać łopot skrzydeł i krzyk ptaków wzbijających się w powietrze. W końcu udało mi się uchwycić aparatem  taki moment:


Łowy są oczywiście bezkrwawe. Teraz jeszcze z amokiem w oczach trzeba bardzo dokładnie obwąchać miejsce, gdzie siedziały bażanty i można biec dalej. (Zdjęcia można powiększyć kliknięciem).

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails