Obserwatorzy

sobota, 29 grudnia 2012

Cerkiew w Łodzinie

Łodzina to wieś na Pogórzu Dynowskim odległa 11 km od Sanoka. Dawna cerkiew, a obecnie kościół pw. Narodzenia Najświętszej Marii Panny znajduje się na północnym krańcu miejscowości. Cerkiew została zbudowana w 1743 r. - do 1947 r. odbywały się tu  nabożeństwa grekokatolickie, przez kolejne  piętnaście lat należała do parafii rzymskokatolickiej w Mrzygłodzie. W 1965 r. obiekt przekazano Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, jednak protesty mieszkańców spowodowały, że cerkiew ponownie została przejęta przez parafię rzymskokatolicką.



Budowla orientowana, konstrukcji zrębowej, obita gontem. Bryła trójdzielna:  trójboczne prezbiterium, do którego przylega od północy zakrystia, następnie szersza nawa, przy niej babiniec. Dach kalenicowy, gont; nad nawą i przezbiterium wieżyczki.





Ikonostas pochodzi z 1875 r., ikony o charakterze ludowym. W rzędzie ikon namiestnych: Narodzenie Bogurodzicy; na antepediach  święci Piotr i Paweł, Chrystus w Świątyni, św. Anna i Zachariasz. Na zachodniej ścianie nawy Chrystus Nauczający i Matka Boża z Dzieciątkiem.
Cerkiew była remontowana w latach 1875, 1900, 1977. 
Uwagę przykuwa potężny dąb rosnący w sąsiedztwie świątyni. Ponoć jest młodszy od cerkwi tylko o  osiem lat.


Przy cerkiewce mieści się cmentarz, a nieopodal można zobaczyć zachowane stare nagrobki:



Źródło:
1.Magdalena i Artur Michniewscy, Marta Duda-Gryc; "Cerkwie drewniane Karpat. Polska i Słowacja. Przewodnik" . Oficyna Wydawnicza REWAS. Pruszków 2011.

czwartek, 27 grudnia 2012

Sweter "Niezabudka" - prezentacja

Dziękuję za tak liczne, miłe memu sercu, życzenia świąteczne.

Wraz z mijającymi świętami odeszła, przynajmnien na razie, zima. Odjechały też dzieci.  Został tylko Czesio, któremu nie miał kto zapewnić opieki w kontekście wyjazdu młodych na Sylwestra. Co było robić, zgodziłam się na zimowe ferie Czesia u nas. Mały piesek, który do tej pory bał się królika, teraz  raźnie go zaczepia. Z kolei ja troszkę relaksuję się przy komputerze wędrując po blogach i podpatrując co nowego.
Udało  się zrobić fotki na córce sweterka "Niezabudka". Pogoda nie sprzyjała, bo ani wieczorem, ani w dzień nie było sprzyjających warunków do fotografowania. W całej krasie wygląda tak:




Detale:


Jak się okazuje, włóczka: bawełna z akrylem w gotowym wyrobie, okazała się zupełnie w sam raz na dzisiejsze ocieplenie.
Przypomnę, że  sweterk robiony  był od góry; wykorzystałam tylko jeden motyw liści z tego wzoru. Wygląda nieco inaczej, bo wzór jest odwrócony. Na kieszonkach powtórzony został  ten sam motyw, ale pojedynczego liścia. Bluzkę robiłam "na pamięć" - nie ma więc  notatek.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

 
Życzenia szczęśliwych, spokojnych, radosnych
Świąt Bożego Narodzenia  składam
Wszystkim  Czytelnikom i Odwiedzającym
mojego bloga

niedziela, 23 grudnia 2012

Wędzenie

Wczoraj wędziliśmy wędliny. Nie brałam w tym bezpośredniego udziału, piekłam placki piernikowe razy trzy. Do pierwszego zapomiałam dać skórki pomarańczowej, do drugiego sody (dałam tylko proszek do pieczenia),  trzeci wyszedł taki jak ma być. Pieczemy takie pierniki na każde święta (przepis jeszcze mojej babci Antoniny) i chociaż nie jest to typowy piernik na miodzie, tylko na palonym cukrze, jest jednym z ulubionych placków w mojej rodzinie, szczególnie jest uwielbiany przez część męską, do której dołączył zięć. Mąż mój, z kolei, lubi sobie taki piernik posmarować powidłem śliwkowym.

Ponieważ po raz pierwszy robiliśmy własne wędliny, byłam mocno zesteresowana: czy przedsięwzięcie zakończy się powodzeniem? Jakoś dość późno towarzystwo zebrało się do wyjazdu na działkę. Stąd wędzenie kończyło się już w mrokach wieczoru.

  Mięso w wiadrach oczekuje na umieszczenie w wędzarni
 
Ekipa wędzaczy przyodziała ciepłe kurtki, spodnie,buty i czapy raczej nie będące już ostanim krzykiem mody.
 
 Rozpalanie ognia
 

 Czuwanie...
 

Przemarznięte psy leżakują w chałupie na łóżku:


gdyż równolegle paliło się pod kuchnią w chałupie w celu ogrzania pomieszczenia. Wędzacze wzmocnili się w międzyczasie bigosem i herbatką.
Tak się wędziło:

 
i tak smakowało, ale to już w mieszkaniu w bloku:


Spróbować trzeba było, by mieć pewność, że wędzone się udało. Na zdjęciu boczek i karkówka po ugotowaniu.

piątek, 21 grudnia 2012

Przed świętami

Strudzona gotowaniem  (gołąbki dochodzą) i sprzątaniem, przysiadłam na chwilę przy komputerze. Troszkę "pobiegałam" po blogach, nieco podumałam o przyszłych planach dziewiarskich, pozastanawiałam się nad kontynuacją tematyki "Historia dziewiarstwa", tym bardziej, że w końcu sprawiłam sobie prezent gwiazdkowy i kupiłam tę oto książkę:


Szczerze powiedziawszy, w tej chwili czasu nie mam, żeby ją przeczytać; przekartkowałam tylko po odebraniu przesyłki z poczty.
Potem przypomniałam sobie, że napisała do mnie  pani, autorka strony o Islandii (której do tej pory nic nie odpisałam...). Znaleźć  tam można nie tylko relację z podróży po Islandii, ale i różne ciekawostki oraz to, co nas dziewiarki może  najbardziej zainteresować: ofertę  sprzedaży oryginalmej włóczki Lopi. Zaznaczam, że nie jest to z mojej strony żadna kryptoreklama, ot raczej chęć podzielenia się ciekawostką, tym bardziej (co mnie zdziwiło niezmiernie), autorka odnosi się w liście do mojego wpisu na temat swetrów Lopi.
Potem zaczęłam się zastanawiać nad kolejnym projektem dziewiarskim. Chodzi mi po głowie żakard. A podoba mi się ten sweter R. Laurena:


Sweter R. Laurena
 
Osinki  go już robią. Tu wątek on line. Jednak podoba mi się również taki projekt swetra, jak prezentowany na tym blogu. Karczek swetra zrobiony na okrągło wzorem Marius. Powiem szczerze,że taka wersja  jest niezwykle pociągająca.
A na koniec zapowiedź swetra wykonanego przeze mnie wzorem irlandzkim:


czwartek, 20 grudnia 2012

Mijający tydzień

jakoś nie sprzyjał blogowaniu. Z jednej strony, jak zawsze doskwierał mi brak czasu, z drugiej doszło niesprzyjające samopoczucie. Zaczęłam zażywać jakieś nowe tabletki i skutki uboczne dla mnie okazały się fatalne: lek spowodował senność i obniżenie koncentracji - nie nadawałam się do niczego, chciało mi się tylko spać. Naturalne, że z takim sampoczuciem, ani możliwe stały się przygotowania do świąt, ani robótki, a nawet praca zawodowa. Tabletki odstawiłam i wracam do równowagi - nie mogę sobie pozwolić na takie spowolnienie funkcji życiowych. Jak wspomniałam - świątecznie pomału: wydziergałam kilka choineczek z kordonku:




Pokazywałam już takie w zeszłym roku, tylko czasu nie starczyło, by sporządzić wzorek. Teraz też wzorku nie ma, bo czasu nadal brak.

A tu nasza Tolka, do której w końcu prawie się Ifunia przyzwyczaiła.


Duża dzielnie znosi podgryzanie łydek (z tyłu) i fakt, że gdzie się nie ruszy ma takie małe coś niemal przyczepione do tyłka. Mała nie odpuści i rusza za dużą, gdziekolwiek ta się wybierze. Jeżeli Ifka urządza biegi, małe z wrzaskiem biegnie za nią. Ostatnio nawet Ifunia nie rzuca się na Tolkę, kiedy im daję psie ciasteczka. A tu  wspólna zabawa sznurem:

 

Tolka oczywiście nie ma żadnych szans, bo kiedy Ifunia pociągnie za sznur, mała majta na jego końcu.
Jutro zjeżdża córka  i zięć, więć teraz idę doprawić bigos...

sobota, 15 grudnia 2012

Jeszcze wczoraj

była taka zima:



Z lewej strony rosła potężna już czereśnia, którą  ścieliśmy tej jesieni - za bardzo zaciemniała chałupę i zbytnio pochylała się nad dachem


Z iglaków trzeba było strząsnąć śnieg, bo rozkładały się pod jego ciężarem. W chałupie okna zamroziło, skuło w lodem wodę zostawioną w wiadrze. Tylko w tej części, w której się pali pod kuchnią było cieplej i psy uciekały do pomieszczenia, by się tochę zagrzać.
A już dzisiaj deszcz i odwilż.  Chociaż w ogrodzie jeszcze sporo śniegu:

 Psy bez opamiętania  hasały po śniegu 
 
Przemokły i kiedy wróciły do domu, musiałam je powycierać ręcznikami.
Zaczęliśmy już przygotowania do świąt. Wprawdzie jeszcze nie zrobiłam żadnych zakupów, ale plany już mam. Dziś lepiłam uszka (zamrażam je  partiami rozkładając na  tacce w szufladzie zamrażarki). Mąż natomiast w ogrodzie (razem z psami) realizował nowy pomysł: budowa wędzarni. Na razie powstaje eksperymentalna, najbardziej prymitywna: z blaszanej beczki. Chcemy na święta sami przygotować wędliny. Jestem ciekawa, jak nam się to uda? W sumie dzięki temu, że nieco odpuściło, udało się mężowi wykopać w ziemi palenisko i  kanał doprawadzający.

Otrzymałąm też pierwszą kartę świąteczną od Teni:


Teresa tradycyjnie już przysyła mi  piękne, własnoręcznie wykonane karty świąteczne. Są tak piękne, że wszystkie przechowuję, a kilka z nich oprawiłam sobie  w ramki. Tereso - serdecznie dziękuję za życzenia i piękną kartę.
Idęteraz  trochę pomachać drutami...

wtorek, 11 grudnia 2012

Komin i czapa

Komplet miał powstać jeszcze jesieni z przeznaczeniem do wkładania na kurtkę skórzaną. Jednak wykonany z poślizgiem, wpasował się w wielkie mrozy. Fotografowanie też było pechowe, bo ze trzy razy woziłam go do ogrodu i za każdym razem, zanim doszło do sesji, wyczerpywały się baterie w aparacie. Na koniec zgubiłam banderolkę włóczki, z której został zrobiony.

Druty 5 mm; włóczka: mieszanka merino i akrylu; zużycie komin+ czapa 300 g
 
Włóczka melanżowa - stąd wzór nieskomplikowany i niewymyślny: ryż. Sam komin oparty jest na konstrukcji tej narzutki i tego poncza z kominem. Zaczynałam robótkę od góry, oczka dodawałam tak, jak w opisie  poncza z kominem, potem już leciałam prosto (do skończenia nitki). Czapę zrobiłam wcześniej, by pozostałą włóczkę wykorzystać do końca. 
 

 
Jak widać, taki patent dodawania oczek sprawdza się znakomicie (nie muszę sie martwić i rozliczać jak równomiernie na okrągło dodawać oczka). Dodam jeszcze, że rudą narzutkę noszę bardzo często w jesieni nakładając ją na kurtkę skórzaną (szczególnie rankiem, kiedy jeszcze jest zimno).

niedziela, 9 grudnia 2012

Wyróżnienie

od Eluni:
 
 
 
otrzymałam już dosyć dawno. Serdecznie dziękuję. Dziś odpowiem na pytania skierowane do mnie i wywiążę się z zasad zabawy nominując kolejne blogi.
Pytania od Eluni:
1.Ulubiony kolor? - odcienie niebieskiego - wszelkie; do jasnoniebieskiego, poprzez dżinsowy do petrolu i laguny.
2. Największe marzenie? - nie mam już specjalnych marzeń; teraz bardzo przyziemne, by dotrwać w zdrowiu i sprawności do starości oraz, by nikt nie musiał koło mnie "chodzić".
3. Czy masz zwierzaka? co to jest? - mam 2 psy; zawsze i na pierwszym miejscu są psy. Gdybym mogła miałabym ich więcej.
4. Wakacje lubię spędzać...? - nie lubię tzw. wczasów, lubię góry i tzw. łono przyrody.
5. Książka czy film? - i to, i to.
6. Ulubiony kwiat? - głównie wiosenne; nie mam ulubionych szczególnie, no może hiacynty.
7. Jakiej słuchasz muzyki? - nie jestem muzykalna, lubię np. "Elektryczne gitary".
8. Optymistka, realistka czy pesymistka? - realistka z odchyleniem pesymistycznym.
9. Piszesz listy czy e-maile lub sms-y? - wszystkie, jednak w ostatnich latach głównie e-maile.
10. Jakiego domowego zajęcia najbardziej nie lubisz? - prasowania.
11. Chciałabym się jeszcze nauczyć... - więcej programów komputerowych: prezentacje w Power Poincie, lepszej obróbki zdjęć; nowych technik robótkowych.
Wyróżnienie przesyłam następujacym osobom/blogom:
 
Zasady:
Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonanąrobotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytańotrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.
Moje pytania:
1.Dlaczego rozpoczęłaś przygodę z blogowaniem?
2.Z czym kojarzy Ci się Boże Narodzenie?
3.Wolny czas lubisz spędzać w domku czy na łonie przyrody?
4.Jaką preferujesz formę aktywności fizycznej?
5.Ulubione hobby?
6.Kawa czy herbata?
7.Pies czy kot?
8.Czy lubisz zupy?
9.Twój znak zodiaku?
10.Czy wierzysz w przeznaczenie?
11.Twoje słabe strony?

sobota, 8 grudnia 2012

Już od końca listopada

blogi robótkowe prześcigują się w pokazywaniu andwentowych, bożonardzeniowych dekoracji, gadżetów, stroików itd.  Jakoś niespecjalnie mi się ten nastrój udzielał. Dopiero, kiedy spadł śnieg i porządnie przymroziło, zdecydowałam, że i mnie wypadałoby w końcu pomyśleć o  zbliżających się świętach. Tym bardziej, że dotąd skupiałam się raczej na wymyślaniu modelu swetra zimowego oraz powolnych próbach realizacji.
Jako, że zimowy weekend daje do wiwatu (przez cały dzień utrzymywało się około - 8 stopni C), psy biegały jak nakręcone. Małej Toli nie zrobiłam jeszcze włóczkowego ubranka, toteż brzuszkiem szorowała po śniegu. Zajadła jest strasznie i nie odpuści żadnej trasie, którą wybiera Ifka. Wszędzie biega za dużą, mało tego, wydaje jej się, że już tak dobrze poznała zagórski las, że wybiera się na własną łapę tu i ówdzie, lub gdzieś znika. Bez przerwy nawołujemy: "Tola, Tola"... Szczekanie Toli dobiega nas z zupełnie innej strony, aniżeli się spodziewamy. Jest zupełnnie inna, niż Ifa, która nigdy nie odbiega tak, by stracić państwa z pola widzenia; jeżeli jest to pogoń za zającem, sarną czy bażantem - jest błyskawiczna i równie błyskawiczny jest powrót. Psica zawsze czujnie się ogląda i kontroluje sytuację. Jeżeli znikamy - wraca i szuka rozpaczliwie. Małe przeciwnie, ma głęboko pod ogonem fakt, by pilować pani, albo pana.
Wracam jednak do tych dekoracji. Ze spaceru przynieśliśmy rachityczną choinkę, której pion udałao się  utrzymać dopiero po włożeniu do butelki z wodą - no i mam pierwszy akcent świąteczny:


Wczoraj zrobiłam podkładki pod rossmanowskie  czerwone świeczniki, które przewiązałam biało-czerwona taśmą. Ustawiłam je na komodzie:

 

No i mam pierwszą dekorację.

Jak wykonać podkładki?
 
Podkładka pod  świecznik
Nici bawłełniane np. "Almina", szydełko 1,9 mm.
5 ocz. łańcuszka zamknąć w okrąg.
1 rz.: 4 ocz. łańcuszka, 11 słupków dzielonych 1 ocz. łańcuszka, okrąg zamknąć ocz. ścisłym, zrobić 1 półsłupek wkłuty między 3 ocz. łańcuszka z poprzedniego rzędu i pierwszy słupek,
2.rz.: 5 oczek łańcuszka, 11 słupkówdzielonych 2 ocz. łańcuszka,
3 rz.: 3 ocz. łańcuszka, *2   słupki zawieszone na 2 ocz. łańcuszka poprzedniego rzędu, 1 słupek wkłuty w 1 słupek poprzedniego rz.*; powtarzać od gwiazdki, do gwiazdki,
4 rz.: 6 ocz łańcuszka wieszanego na co 3  słupku poprzedniego rzedu,
5 rz.: na łańcuszku wieszamy *1 półsłupek, 7 słupków, 1 półsłupek* - płatek; powtarzamy od * do*.

środa, 5 grudnia 2012

Ciepła chusta

Wykonana z resztek włóczek o składzie mało wiadomym (jakieś mieszanki wełny z akrylem), wzór: fantazja z głowy.

 Druty 5 mm; włóczka: różna; zużycie 200 g

Kolor dżinsowy z czarnym - zdjęcia nierewelacyjne, bo pogoda kiepściunia i szybko zmierzcha. Nie ma właściwie kiedy fotografować (rano nie ma czasu, po południu jest zbyt ciemno).

A taka zima do nas przyszła:





Zdjęcia dzisiejsze z ogrodu, kiedy to przytoczyłam się tam po pracy (rano zawiozłam męża i psy). Mąż wykonywał prace zabezpieczajace przed zimą (wyłączenie wody, otulenie przez zamarznięciem). W poprzednich latach kolejno mróz rozsadził nam termę (woda całkowicie nie zeszła), w zeszłym roku licznik zużycia wody i kolanko rurki doprowadzającej. Myślę, że w tym roku obędzie się bez strat. Terma zdjęta, ruruki otulone, skrzynka ze styropianu zabezpieczająca licznik w trakcie powstawania, główny zawór porządnie okryty sianem i folią.
Psy szaleją po śniegu, a po powrocie zjadają porządny posiłek i idą lulu. Do rana piesków nie ma. Byle ciepło w pupcię było...

*   *   *
Dziękuję za miłe komentarze  pod postem z ostatnim sweterkiem.
Zachęcam też do obejrzenia prezentacji slajdów z wycieczki na Kresy Wschodnie (boczny pasek), przygotowanej przez mojego brata. Prezentacja pobędzie  jakiś czas na blogu, niestety potem ją zdejmę, bo zabiera bardzo dużo miejsca przeznaczonego na zdjęcia. Niebawem też powrócę do przygotowania dalszej relacji z wycieczki.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails