Obserwatorzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sylwetki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Sylwetki. Pokaż wszystkie posty

sobota, 10 lutego 2018

Biało-czarny świat... i wystawa Wyspiańskiego

Dzisiejsze fotografie naprawdę były robione aparatem z funkcją koloru. Jednak w efekcie pokazują świat biało-czarny. Tak, spadło u nas mnóstwo śniegu. Padało nawet podczas mojej wycieczki z psami. A ponieważ słońca nie było, a aura raczej pochmurna - zdjęcia wyszły właśnie tak. Ciężko się dzisiaj wędrowało, gdyż utrudniał to dość wysoki śnieg. Wybierałam więc trasę miejscami przedeptaną,  miejscami szłam tam, gdzie przejechał jakiś ciągnik i pozostawił za sobą koleiny śniegowe.





Tym razem z dwoma psami (moimi), gdyż Hirek po ponad miesięcznych zimowych wakacjach wrócił do domu. Zawita do nas jeszcze na tydzień, kiedy córka z rodziną wyjedzie na narty. Hiruś bardzo dobrze się u nas zaadaptował i dostosował do zwyczajów domowych.




Kiedy wrócił do swego domku ponownie zaczął zachowywać się jak piesek miejski: grzeczny w domku, spokojny, cichutki. U nas nieustannie zaczepiał Ifkę, szczekał, kiedy wychodziło się z domu i zostawał z psimi dziewczętami, szalał na spacerach i wskakiwał na łóżko lub kanapę.
Razem z córką pojechałam do Krakowa, więc miałam okazję porównać zachowanie pieska.





*   *   *
W Krakowie zwiedziłam w Muzeum Narodowym Wystawę Wyspiański. Zależało mi, żeby ją zobaczyć. Została wspaniale przygotowana i doskonale wyeksponowała dzieła artysty, który jak się okazuje, był tytanem pracy - wszechstronnym.



Jakoś najbliższy był mi Stanisław Wyspiański jako pisarz i malarz. Wystawa otworzona w 110 rocznicę śmierci artysty pokazuje nie tylko malarza - nie powiem dreszczyk emocji przebiegał mi po plecach, kiedy patrzyłam na oryginały najbardziej znanych obrazów...

 
 
Zaprezentowano więc obrazy, szkice, projekty witraży, projekty kostiumów teatralnych, plakaty teatralne, pierwsze wydania dramatów, rękopisy wierszy i dramatów, dokumenty, zdjęcia, meble, a nawet kilimy zaprojektowane przez artystę.
Jak stwierdził dyrektor Muzeum Narodowego dr hab. Andrzej Betlej wystawa zajęła 2500 m kw. i jest wstępem do przyszłej galerii stałej poświęconej Wyspiańskiemu, ponieważ Kraków wciąż takiej stałej ekspozycji nie posiada.
Warto, a nawet trzeba zobaczyć tę wystawę. Na chwilę zapomnieć o otaczającej nas rzeczywistości - zanurzyć się w młodopolskość Krakowa końca XIX i początku XX wieku, popatrzeć choćby na kolejne widoki na kopiec Kościuszki malowane z okna błękitnej pracowni mieszczącej się przy ul. Krowoderskiej.


Każdemu, kto może się wybrać do Krakowa, polecam tę wystawę. Faktem jest, że odwiedzają ją tłumy (my byliśmy w niedzielę).

Reprodukcje obrazów Stanisława Wyspiańskiego pochodzą ze strony: https://opoka.org.pl/biblioteka/Z/ZK/wyspianski_meteor.html

środa, 14 września 2016

Wystawa o Kazimierzu Przerwie-Tetmajerze (II Zjazd Karpacki w Sanoku)

Końcem sierpnia, dokładnie między 24, a 28 sierpnia odbywał się w Sanoku II Zjazd Karpacki pod hasłem "Karpaty - Góry Kultury". Cel: promocja i rozwój Karpat od Czech, aż po Rumunię oraz opracowanie wspólnej strategii rozwoju różnych grup etnicznych zamieszkujących Karpaty.  Dyskutowano o tym na konferencjach naukowych. W programie znalazły się też elementy turystyczno-artystyczne: rajd górski, prezentacja różnych grup etnicznych podczas wspólnego przejścia ulicami Sanoka, jarmark karpacki i wystawy. Zjazd zamykał występ zespołów artystycznych w sanockim skansenie.




Nie, nie uczestniczyłam w tych uroczystościach. Zgoła coś innego stało się powodem, że o tym zjeździe wspominam. Brat mój zapalony podróżnik, turysta, przewodnik górski, prezes (do ostatniego zjazdu) Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego pojawił się tu na zjeździe. Była tuż też (w sanockim skansenie) zaprezentowana wystawa o życiu,  twórczości i działalności  poety związanego z górami: Kazimierzu Przerwie-Tetmajerze, której pomysłodawcą, kuratorem i  autorem scenariusza był mój brat.


Mój brat Józef Haduch na tle ekspozycji
 
Wystawa z jednej strony promuje postać poety (powstała z okazji 150 rocznicy jego urodzin), z drugiej strony promuje też działalność PTT. Więc jakżeby mogłam nie wybrać się, by ją obejrzeć. W tamtą niedzielę wróciliśmy z mężem z grzybobrania, coś tam zjadłam i pojechałam do skansenu - ponoć w ten dzień upływał już czas ekspozycji (potem przedłużono go o tydzień, ale o tym nie wiedziałam).







Porobiłam zdjęcia plansz (jak się okazuje jedne mniej, drugie bardziej udane - zdjęcia oczywiście), popatrzyłam na występy zespołów folklorystycznych, dzięki bratu zrobiłam sobie fotkę z  prezesem Związku Podhalan.


Andrzej Skupień - Prezes ZGZP z lewej,  mój brat, obok drugiego pana w stroju góralskim -ja
 
Wystawa następnie została zaprezentowana w Zespole Szkół nr 1 w Sanoku. Teraz już pojechała do następnego miasta. Jest tak pomyślana, że treści w niej zawarte są ponadczasowe, przede wszystkim ukazują postać poety: Kazimierza Przerwy-Tetmajera, więc mimo upływu czasu od uroczystości rocznicowych - jest wciąż aktualna. Może być pokazywana w każdym miejscu (szkole, bibliotece, domu kultury) i w każdym czasie.













Pokazałam wszystkie plansze - a co tam, niech będzie ku pamięci.

sobota, 25 lipca 2015

Kresy Wschodnie 2015 r. (2). Bołszowce, gdzie świtem pianiem budzą koguty, a długo w nocy ujadają psy

Bołoszowce - miejsce niezwykłe, gdzie historia i legenda przeplata się ze współczesnością. Miejscowość - dawne miasteczko - leży nieopodal Halicza i Bursztynu na szlaku (z boku) do Stanisławowa.


A przyciąga tam, nas Polaków, odrodzony z gruzów klasztor i kościół.

 
 
Wydawać by się mogło, że miejsce to zostało skazane na zagładę, że nie podniesie się,  jak wiele innych zabytków polskich na Ukrainie. Dziś tętni życiem religijnym i kulturalnym. Chociaż, kiedy tam zawitaliśmy, przyjmowani przez uroczego i bardzo gościnnego brata Piotra:



zapanował moment spokoju po spotkaniu młodych. Miejsce to było naszym lokum trzydniowym podczas kolejnej peregrynacji po Ukrainie. Tajemnicze i ekscytujące. Jeszcze nigdy nie mieszkałam w klasztorze, teraz pustym i cichym (poza zakonnikami, byliśmy w tym momencie jedynymi mieszkańcami).

Z bratem Piotrem






Widok z okna mojego pokoju w różnych porach dnia; ostatnie dwa zdjęcia to ranek przed odjazdem - za chwilę rozpocznie się burza
 
Nieco historii: dawny kościół Karmelitów Trzewiczkowych ufundowany przez Jana Gałeckiego, został ukończony w 1726 r. Było tu jedno z najważniejszych sanktuariów  maryjnych Ziemi Halickiej z cudownym obrazem Matki Bożej. Legenda tak opowiada o tym obrazie:
Był rok 1620. Rzeczpospolitą od 33 lat władał Zygmunt III Waza – z Bożej łaski król Polski, wielki książę Litwy, książę ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, inflancki, a także dziedziczny król Szwedów, Gotów i Wandalów. Właścicielem dóbr bołszowickich na Rusi Czerwonej, opodal Halicza, był wówczas pułkownik wojsk koronnych, późniejszy hetman polny Marcin Kazanowski, herbu Grzymała. Wrócił właśnie w rodzinne strony, spiesząc odeprzeć kolejny najazd tatarski. Myśli, czarne jak wody Dniestru, kłębiły się w głowie przyszłego hetmana. Przeciwników było znacznie więcej, aniżeli przypuszczał. Stojąc na deskach promu podczas przeprawy swych wojsk przez Dniestr, usłyszał plusk. To jego pies, wskoczywszy do wody, płynął z powrotem, trzymając w pysku zrolowane płótno. Kazanowski rozwinął rulon i zobaczył wizerunek Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Uznał to za szczęśliwy znak i natychmiast obwieścił o znalezisku swemu wojsku. W bitwie z Tatarami Polacy odnieśli zwycięstwo, jednak sam Kazanowski został ciężko ranny. Złożony ciężką niemocą modlił się żarliwie do Matki Boskiej, przedstawionej na znalezionym wizerunku. Choć cyrulicy dawali mu niewielkie szanse, Kazanowski wrócił do zdrowia.
Uznał to za cud i w podzięce ufundował  kościół i klasztor Zwiastowania Matki Bożej i św. Marcina.

 Klasztor  i kościół - odbudowane prezentują się niezwykle dostojnie
 
 Kościół
 

 
 

 Tablice informujące z jakich funduszy zostały odrestaurowane zabytki
 
Ogrodzenie czeka na wykończenie
 

Zdjęcie z górnego piętra na wewnętrzny dziedziniec

Od 1624 roku - wyłowiony z Dniestru wizerunek NMP z Dzieciątkiem - znalazł swoje miejsce  w Bołszowcach, gdzie przez następne stulecia był czczony, otoczony powszechnym kultem wyznawców dwóch obrządków: katolickiego i grekokatolickiego. W 1945 r. obraz został wywieziony przez Karmelitów do Krakowa, a w 1966 r. do Gdańska, do klasztoru karmelitów.




 Wnętrze kościoła
 
 Zachowane stare ławki
 
 
 Zachowane zwieńczenia kolumn
 
 Autentyczne malowidła ścienne
 
Klasztor i kościół, zniszczone podczas działań wojennych – popadły w ruinę.
W 2002 r. metropolita lwowski ks. kardynał Marian Jaworski powierzył ojcom Franciszkanom Konwentualnym zadanie odremontowania obiektu.
Dziś w odbudowanym obiekcie (klasztor niemal od zera) odbywają  się konferencje poświęcone procesowi pojednania, jest to zarazem ważne miejsce kultu maryjnego i cel licznych pielgrzymek. Mają miejsce tutaj spotkania ludzi kultury np. plenery malarskie.

Wyjeżdżamy. Pożegnanie i jeszcze ostatnie zdjęcia z gospodarzem...
I ostatnie spojrzenie:


Zjeżdżamy, by rzucić okiem na centrum i szybko robimy zdjęcia dawnego ratusza, w którego budynku mieści się obecnie rada wiejska:





A taką uliczką dojeżdża się do bram klasztoru:


Opuszczamy Bołszowce w poniedziałkowy ranek. Życie toczy się normalnie. Widać, że ludzie zjeżdżają na targ, jakiś placyk zapełnia się kramami, furmankami z towarem, samochodami i ludźmi zmierzającym z różnych stron.



Niesamowicie dziurawą drogą, slalomem, zmierzamy 1,5 km do głównej szosy:


Kierunek: Polska.

W klasztorze w Bołszowcach można zarezerwować sobie pokój z wyżywieniem, zarówno osoby indywidualne, jak i wycieczki.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails