Obserwatorzy

wtorek, 21 września 2010

Panna młoda z szalem

o tym: http://uantoniny.blogspot.com/2010/08/slubny-szal.html

Foto. Wojciech Poniewierski

Foto. Wojciech Poniewierski


*   *   *
To miłe, że wdzianko Matyldy  spodobało się paniom. Dziękuję za komentarze.

tkaitko - no tak Czesio jest dość duży, jak na królika, który miał być  miniaturką. Wyrósł i już. Przecież nie wyrzucimy z domu... Czesinek  prowadzi faktycznie nietypowe życie (jak na królika).  Myślę, że  należy do niewielu z tego gatunku, które tak dużo podróżują. Kilkanaście razy w roku przemierza samochodem odległość między Krakowem, a Sanokiem. Całe lato, jak tylko dopisuje pogoda, jeździ z nami do ogrodu. Ma też dość dużo różnych "cioć", które  chętnie przyjmują go pod swój dach, kiedy córka musi wyjechać gdzieś bez zwierzątka. Wakacje spędza z nami  "na letnisku", by jesienią wrócić do Krakowa "na studia".  A historia  przybycia Czesława do naszej  rodziny jest także dość ciekawa.
Trzy lata temu otrzymałam na skrzynkę mailową  tajemniczy list, w którym  pani  pisała, że przysyła mi zdjęcia królika, że mogę go sobie obejrzeć itd.  Ze zdziwienia oczy zrobiły mi się, jak talarki. "Cóż"  - pomyślałam - ktoś nabija mnie w butelkę. Przecież nigdy żaden królik mnie interesował, do nikogo nie zwracałam się z prośbą o  takie zwierzatko." No i jeszcze skąd ten "ktoś" miał mój adres mailowy?  Nieco nabuzowana wystosowałam odpowiedź w stylu, że żaden królik mnie nie interesuje, że nic o tym nie wiem i proszę sobie ze mnie nie żartować. Odpowiedź: "podano mi taki adres i na ten adres wysłałam zdjęcia". Znów odpisałam, że nie chcę żadnego królika itp. Potem dostałam  zrzut  aukcji z Allegro - wygranej przez  nas (mamy wspólne konto z córką) - dopiero wtedy zrozumiałam... Moja latorośl  kupiła sobie królika - nie przyznała się do zamiaru -  bo nie chciała słuchać  mojej  negatywnej opinii na ten temat. Już wtedy królik  zamieszkał  z Matyldą. Miał być miniaturką, ale wyrósł. Miał być  "dziewczynką", a okazał się "chłopcem". Dobrych kilka tygodni mówiliśmy do niego "Czesia" (potem trudno było się przestawić na  męskie brzmienie imienia).
Moja córka  zawsze była przyzwyczajona do tego, że w domu jest jakieś zwierzątko (pies, dawniej chomiki, w porywach świnka morska). Zapragnęła mieć swojego futrzaka. Nie mógł to być pies czy kot, bo są zbyt absorbujące  dla studenta - ale królik - owszem. No i tak Czesio stał się członkiem naszej rodziny.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails