Obserwatorzy

piątek, 10 października 2014

Jesiennie

dzisiaj u mnie na blogu. Miniony tydzień był ciężki, zajęta byłam od rana do wieczora przez pierwsze trzy dni. Wpadałam do domu na godzinkę, by odgrzać sobie jakieś jedzenie... Dopiero wczoraj popołudniem "liznęłam" nieco jesiennego dnia. Słońce grzało tak mocno, że idąc z psami zdjęłam kurtkę i zostałam w krótkich rękawach.





Trasa jak zawsze: obejść stawy, ścieżką po łące, podejście pod górę, kamienistą polną dróżka, lasem i dojście do potoku. Z powrotem drożynami po bukowym lesie, ścieżką przez mokradła i powrót do auta. Szybki marsz trwał ponad godzinę.





Nie jestem w stanie ocenić dystansu. Wystarczy powiedzieć, że dawniej samo obejście stawu zajmowało mi godzinę, teraz oblatuję go w 15 minut. Psy pobiegały, ja pofotografowałam przebarwione w ostatnim tygodniu drzewa i lasy. Cudowne popołudnie, wspaniała słoneczna aura pozwoliły naładować akumulatory.




Dziękuję za liczne komentarze pod postem "Moje zmagania". Jestem wdzięczna za słowa wsparcia i rady. Do niektórych odniosę się w jednym z następnych wpisów. No zwyczajnie nie mam  czasu na przyzwoity, sensowny post. To, że dziennie musze zaplanować dawkę ruchu, dzieje się kosztem czasu przeznaczonego na robótki, które z konieczności się ślimaczą. Ach życie...
Przyjechał brat, jutro wyprawa w góry.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails