Obserwatorzy

środa, 29 lutego 2012

Szydełkowe kołnierzyki (2)

Kołnierzyk wykonany tym wzorem - zauroczył mnie i koniecznie musiałam taki zrobić:


Wzór prosty: 5 oczek łańcuszek, pikotka zrobiona na półsłupku zawieszającym łuczek. Co prawda robi się wolno, ale  jest efekt.
Dzisiaj chciałabym pokazać w jaki sposób przyozdobić i nosić kołnierzyki. Najłatwiej jest zrobić pętelkę i przyszyć ozdobny guzik:


Dobrym rozwiązaniem jest wykonanie rozmaitych  wiązadełek:


Sznureczek można wykonać szydełkiem, a na jego końce ozdobić kutasikami (chwostami) (tak jak na zdjęciu), pomponikami, kwiatuszkami, koralikami itp. Można też wykonać szydełkowe ząbki.

Na zdjęciu sznureczki z kwiatuszkami i ząbki

Schemat wykonania ząbków

Kto lubi wiązadełka może wykorzystać aksamitki lub atłasowe wstążki, poprzeplatać je przez ażur kołnierzyka i zawiązać na kokardę:


Ładnie wygląda kołnierzyk spięty broszką:


Broszki - kwiatuszki wykonane szydełkiem z nici, przyozdobione koralikami lub guzikami też świetnie się komponują.
Wreszcie możemy  zrobić rozmaite  broszki - muszki:



 Broszki - kwiatki wykonane zostały z nici "Maxi",  a broszki - muszki z czarnej bawełny


Z tyłu broszki można umocować zapięcie - agrafkę, albo przyszyć guzik i spinać ażurowy kołnierzyk tym guzikiem:



I jeszcze ostatnia rada. Kołnierzyk zwykle zaczynamy robiąc łańcuszek, na którym często (acz nie zawsze) robimy w pierwszym rzędzie słupki, a dopiero później wyrabiamy wzór ażurowy. Ciekawym rozwiązaniem jest  wykonie  pliski ażurowej robionej  na obwód kołnierzyka, na której dopiero później zawiesimy wzór. Tego sposobu użyłam robiąc  np. kołnierzyk brązowy (ażur pliski pozwolił na przeplecenie wstążki) oraz prezentowany dzisiaj kołnierzyk czarny.

Schemat pliski i jej fragment 

niedziela, 26 lutego 2012

Szydełkowe kołnierzyki (1)

znów modne. Noszone kiedyś do sukienek (np. małej czarnej),  bluzeczek, a nawet szkolnych fartuchów, dziś przezywają renesans. Można je ubierać tradycyjnie do sukienek i bluzek uszytych z materiału, ale można nosić w wersji innej: do bluzek i sweterków dzianinowych. Mogą być takie bardziej przylegające do szyi, ale i bardziej obszerne - ubierane na luzie. Przygotowałam kilka propozycji:
Wzór ananasów:



Tu kołnierzyk w podwójnym wydaniu: do bluzki ze szczypankami oraz do sweterka

Schemat  

Następny wykonany wzorem, który mi się bardzo podoba:



Schemat

Wykonanie tego oparłam częściowo na gotowym schemacie, a częściowo na własnym pomyśle:



Początek kołnierzyka robiłam zupełnie inaczej, potem wykorzystałam ten wzór (od rzędu 4):


I taki:

Schemat

Wzór wymagał korekty - zupełnie się nie sprawdził. Na wzorze widać, że zaczynamy kołnierzyk od łuczków robionych najpierw z 2, potem z 3, 4 oczek łańcuszka itd. Niestety tak robiony kołnierzyk stał się falbanką, toteż zrobiłam korektę i zaczynałam kołnierzyk łuczkami z 5 oczek łańcuszka - potem na oko dodawałam  oczka na łuczki, a i tak na koniec nieco mi się  ten kołnierzyk za bardzo zrobił falbaniasty. Jeżeli będę mieć czas, to zrobię ten model ponownie, tak by się nie marszczył.


Ostatni to całkowita improwizacja; taki sobie wymyśliłam (wzoru i opisu nie ma):


Kołnierzyki robiłam z nici bawełnianych "Maxi" i "Perle". Niektóre krochmaliłam, a niektóre nie. Te krochmalone są dość sztywne, ładniej się wymodelowały pod żelazkiem, ale bardziej sterczą. Niekrochmalone miękko się układają. Myślę jednak, że takie niciane kołnierzyki powinny być nieco usztywnione, ale bardzo leciutko. 

Więcej o kołnierzykach następnym razem.

piątek, 24 lutego 2012

Chusta Dream Stripes (2)

ta wyszła bardzo "pszczółkowo". Została zrobiona z włóczki z odzysku. Sprułam dwa szyjogrzeje kiedyś tam zrobione, dodałam jako drugi kolor czarną włóczkę i powstała taka chusta:

 Druty 5,5 mm; włóczka „Liwia” (20% wełna, 80% akryl);185 m/100 g (musztardowa) + akryl 100% (czarna); zużycie 200 g


Do kompletu czapka , która została przerobiona z tej starej musztardowej. Ta jest nieco mniejsza i została wykonana wzorem podobnym do ryżowego: przerabia się na prawej stronie (rzędy nieparzyste) jedno oczko prawe, drugie lewe, a w rzędach parzystych wszystkie oczka na lewo.

Czapka: druty 4 mm; włóczka „Liwia” (20% wełna, 80% akryl);185 m/100 g; zużycie 100 g

Czapka jak zwykle robiona na okrągło: ściągacz 72 oczka, powyżej ściągacza dodane 10 oczek. Głębokość czapki około 25 cm. Model czapki-krasnal, jednak ta nie jest bardzo głęboka i szeroka, mniej wisi z tyłu.

środa, 22 lutego 2012

Ręce mi opadły...

Jak napisałam w komentarzu  - pani Anna S. usunęła wszystkie moje teksty i zdjęcia, jak sobie zażyczyłam. Przeprosiła. Nadal jednak utrzymuje, że przy wszystkich moich materiałach miała link do mojego bloga, tyle, że ani słowa nie ma o tych tekstach - całych postach i zdjęciach, które linku nie miały. Poza tym nie było to jakieś tam jednostkowe zdjęcie pożyczone sobie, by coś tam zilustrować.  Były to kilkakrotnie całe posty od a do z - skopiowane dosłownie! Zrobiłam zrzuty ekranu i mam dowody. Pani chciała mi zrobić reklamę publikując na swym blogu moje materiały - tak twierdzi. Tyle, że to chyba ja jej tę reklamę zrobiłam, bo na martwy dotąd blog z niewielką oglądalnością, walą ludziska i oglądają. Napisałam w komentarzu do poprzedniego mojego posta, że chcę zakończyć temat, ale kiedy weszłam na bloga tej pani i zobaczyłam jej publiczne oświadczenie o tym linkowaniu i  reklamie oraz stwierdzenie - cytat: "Zresztą  sama pani Antonina również umieszcza  na swym blogu  różne linki i nie przypuszczam, żeby miała  na wszystkie zgodę autorów" - krew mnie zalała i tyle. Bo przecież nie o linki tu idzie!
No i wyszłam na pieniaczkę...
Ponadto pani S. po tej aferze zmieniła  tytuł swego bloga, usunęła podawane wcześniej namiary na siebie na Facebooku oraz dostęp do profilu. To są fakty. Jeżeli jest tak uczciwa, jak twierdzi, a ja się tylko czepiam  i nie wiadomo o co mi chodzi  - to  dlaczego to uczyniła?
A ja się rozczulam, czy podawać  namiary na bloga tej pani, mam skrupuły, bo nie wypada tak z buta kogoś traktować i piętnować, bo może nie wie, może to z niedoinformowania, może dopiero uczy się zachowania w sieci, bo każdy popełnia jakieś błędy, na których się uczy. Niewątpliwie pani S. nauczyła się, że twardo trzeba  iść w zaparte i  twierdzić, że białe jest czarne (a nie białe jest białe i czarne jest czarne); jak ukrywać swoją internetową tożsamość likwidując wcześnie podane namiary na Facebooka (gdzie zostawiła jej wiadomość moja córka o nieprawnym wykorzystaniu jej wizerunku w sieci oraz popełnionym plagiacie) oraz dostęp do profilu, na którym był mail (dzięki czemu mogłam do niej napisać - chociaż wcześniejszy mail wrócił się do mnie).
Mam takie swoje powiedzonko: "litość jest zbrodnią" - jakże jest ono prawdziwe w wielu życiowych sytuacjach...
To wszystko jest takie żałosne, źle się z tym czuję,  mam  niesmak po tej aferce. Czy tak trudno ludziom przyznać się do błędu?

poniedziałek, 20 lutego 2012

W uzupełnieniu

Chwilowo - mam nadzieję, że chwilowo - odzewu żadnego od pani, o której działaniu było niżej, nie ma. Nie wiem czy nie odebrała pierwszej wiadomości (na Facebooku), czy też  ją ignoruje. Napisałam list drugi z żądaniem usunięcia wszystkich treści, które są moją własnością. Jeszcze troszkę poczekam. Potem zgłoszę sprawę Bloggerowi i ewentualnie zastanowię się nad innymi rozwiązaniami.
Dziękuję za tak liczny odzew. Mam świadomość, że takie postępowanie nieuczciwych może dotknąć każdą osobę prowadzącą bloga, lub  prezentującą swoje dzieła w internecie. Zresztą co jakiś czas czytamy o podobnych  zdarzeniach. W komentarzach pisze oswych doświadczeniach z nieuczciwymi osobami kai. Devorgilla walczy z "Chomikiem" o usuniecie jej właśności ze zbiorow pewnej  pani. Zapewne jeszcze niejednokrotnie  przeczytamy o podobnych problemach. I naprawdę nie chodzi mi tu o kopiowanie do użytku własnego - bo po to niejednokrotnie przygotowywałam opisy robótek, żeby inni mogli skorzystać i taka jest idea tego bloga.
Dodam jeszcze - bo były o to pytania - że na blog tej pani trafiłam zupełnie przypadkiem - przez wyszukiwarkę.  Jeżeli chodzi o jej działanie: to daje niekiedy odnośniki do mojej strony, ale jest tam kilka wpisów, które są skopiowane w całości: treść i zdjęcia i nic nie ma na ten temat, że nie są jej autorstwa; są zdjęcia moich prac (niepodpisane przeze mnie) z czasów, kiedy nie podpisywałam jeszcze fotografii i zaprezentowane, jako jej własne. Są dosłowne instrukcje wykonania  rękawiczek i takie nieco przerobione z moich opisów, kominy zaprezentowane,  jako jej dzieło. Na 19 postów na tamtym blogu -10 bazuje na mojej treści i zdjęciach.  Nie będę upubliczniać adresu tego bloga - bo nie wydaje mi się to sensowne - przynajmniej na razie. Jest tam też wizytówka tej pani  przekierowującą do Facebooka, a więc nie jest osobą anonimową. Mam nadzieję, że zrozumie swoje niewłaściwe zachowanie  i po prostu usunie treści, których nie jest autorką. A wszystko wydaje sie jakieś takie absurdalne, bo przeciez obracamy się w niemal tym samym samym światku blogowym (robótki ręczne) i wiadomo, że prędzej czy później możemy trafić na to, że ktoś wykorzystuje naszą własność.
Sprawa ta zabrała mi już mnóstwo czasu i energii, które mogłabym poświecić czemuś innemu. Szkoda. Liczę na jej rychłe rozwiązanie, by móc  normalnie blogowo funkcjonować.

niedziela, 19 lutego 2012

Jubileuszu nie będzie...

Miał być dzisiaj kolejny odcinek na temat żakardów. Nie będzie... Czasu brakło, bo musiałam zająć się innymi sprawami, o których niżej.
Nie tak dawno licznik na moim blogu wskazał, że odwiedziło mnie ponad 1 mln czytelników. Cieszy mnie  popularność bloga, fakt że wiele osób znajduje tu dla siebie coś do obejrzenia i poczytania. Wiele radości sprawiają mi  komentarze, które potwierdzają, że to co robię się przydaje, że blog jest interesujący i ciekawy. (Zaskoczeniem było dla mnie to, że kiedyś na ulicy w Sanoku zaczepiła mnie młoda kobieta słowami: "czy to pani prowadzi bloga "U Antoniny". Pani poznała mnie po chuście, która miałam na ramionach. Krótka rozmowa była bardzo sympatyczna. Pozdrawiam Panią z Sanoka...). Mam przecież świadomość, że skoro piszę w sieci, treści skierowane są do Czytelników podzielających moje zainteresowania. Nie będę zamykać bloga  dla wybrańców, bo nie taka miała być jego idea.
Mam też wrażenie, że dzielę się z moimi Czytelnikami wieloma rozwiązaniami robótkowymi, opisami projektów, wzorami, techniką wykonania. Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że przygotowanie sensownego opisu wykonania czegoś - to praca wielogodzinna. Przygotowanie  tekstu, grafiki, ich obróbka - to czas, czas i czas. Na przykład napisanie  krótkiego posta  na temat kolejnej techniki żakardowej - także zajmuje wiele godzin: jest to wyszukanie informacji, często tłumaczenie (bo w języku polskim nie ma żadnych opracowań), sensowne sklecenie tekstu oraz wyszukanie takiej grafiki, by człowiek mógł mieć pewność, że nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności za jej wykorzystanie. Tego czasu włożonego w przygotowanie treści, po opublikowaniu posta, nie widać.
Dotąd można było czerpać z mojego bloga tyle, ile się komuś podobało. W sumie nie miałam nic przeciw temu, że kopiowano i treść, i zdjęcia - przecież jeżeli umieszczam jakiś opis wykonania, to po to by  ktoś z niego skorzystał - nieprawdaż? Część opisów przygotowałam  nawet w formie osobnych dokumentów do pobrania. Sądziłam jednak, że służą te opisy, rady osobom, które chcą się czegoś się nauczyć, zdobyć nowe doświadczenia i oczywiście wykorzystają je dla siebie. Pochwalą się, że coś tam wykonały na podstawie opisu z mojego bloga, zamieszczą odnośny link...
Jednak, jak się okazuje niektórym nie przeszkadza to w tym, by u siebie na blogu pokazywać moje zdjęcia (sygnowane napisem "Antonina"), zamieszczać moje teksty i opisy jako swoje. Kopiowane były nie tylko pojedyncze fotografie, czy fragmenty opisów, ale posty w całości! Moja córka nagle stała się córką pewnej pani, moje prace - jej pracami. Nie wiem czy pani Anna S. tak ignoruje zasady prawa autorskiego, czy nie ma wyobraźni, czy - już mi nawet słów brakuje...
Drugi aspekt - zauważyłam  też, że niektórzy kopiują moje opisy robótek, a potem je po prostu sprzedają...
Ja nie chciałam robić ze swego bloga witryny komercyjnej - jest zdecydowanie blogiem hobbystycznym. Nie ma tu reklam, wzorów nie sprzedaję - dzielę się nimi za darmo. Przecież sama też korzystam z wzorów, które krążą w sieci. Staram się zawsze umieszczać linki i odnośniki, jeżeli korzystam z cudzej własności. Poczytałam zasady prawa autorskiego i jego interpretacje i wydaje mi się, że raczej zdecydowanie stosuję się do reguł.
W świetle powyższych zdarzeń zablokowałam  możliwość kopiowania  treści (tekstu), fotografii i grafiki. Muszę się zmierzyć z tym problemem i przemyśleć dalsze rozwiązania. Zdaję sobie sprawę, że te blokady są do obejścia dla tych, którzy zechcą je obejść. Bo nie ma stuprocentowych zabezpieczeń.
Dodam jeszcze, że nie można wielu mierzyć jedna miarą, była pani,która napisała do mnie, że skorzystała z treści mego bloga pisząc swój artykuł i to było ok.
Na razie będzie tak - kiedy sobie wszystko poukładam - poinformuję moich Czytelników.

czwartek, 16 lutego 2012

Komin - Inspira

Inspira Cowl robiłam bardziej z ciekawości, aniżeli z rzeczywistej potrzeby. Zainteresowały mnie wzór i technika wykonania tzn. wzór ściągacz 2 x 2 lub 3 x 3, wykonany naprzemiennie kolorowymi włóczkami. Prościzna, ale bardzo efektowna. Dobranie odpowiednich włóczek i ich komponowanie daje niepowtarzalny, oryginalny rezultat. Mało tego, nie ma dwóch takich samych egzemplarzy.

Druty 5,5 mm; włóczka "Rozetti Sarayli"  70% akryl, 30% wełna;  180 m/100 g 
- zużycie 100 g; 
Jasminum 50% wełna, 50% akryl; 200 m/100 g - zużycie  100 g




Zabawa  cieniowaną "Rozetti Sarayli" była doskonała. Właściwie, kiedy zamawiałam ten kolor: 104-04, to wyobrażenia nie miałam, jaki będzie w rzeczywistości. Już w motku widziałam, że kolory są dość intensywne, dlatego dobrałam drugi kolor (tło) w stonowanym kolorze stalowym).



Rozmiary komina: 60 cm na dole (220 oczek - początek robótki), około 32-33 cm (134 oczka) na górze; wysokość 38 cm. Siódme powtórzenie wzoru wpłynęło na wydłużenie komina i chwilami może wydawać się on za długi, ale można go zawinąć do środka.



Inne uwagi techniczne: gubiłam oczka w miejscu przechodzenia kolorów, tzn. w rzędach robionych wzorem  pończoszniczym (kolor stalowy) - robiłam 2 rzędy tym kolorem. Oczka gubiłam na tzw. oko - po pierwszym powtórzeniu zgubiłam około  30, potem gubiłam kilka razy po 22 -18 , by w końcu gubić po 12. Komin wkładany na płaszcz, czy kurtkę - ma odpowiednią szerokość (przeznaczony był dla pani noszącej rozmiar około 42), dla szczuplejszej osoby należy na dole  zrobić komin węższy. Zresztą można skorzystać z opisu na Ravelry, gdyż jest darmowy. Ja jak zwykle, z opisu nie korzystałam,  robótkę zaczynałam na wyjeździe, z pamięci. Dół i górę wykończyłam oczkami rakowymi, bo nie zaczynałam jej tym ozdobnym wzorem , gdyż nie miałam możliwości podglądania, jak to zrobić. Może innym razem wykorzystam ten sposób.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Kościół św.Michała Archanioła w Mszanie Dolnej

Podaje się,  że miejscowość Mszana Dolna powstała w XIII w. W 1345 r. została oficjalnie ulokowana przez Kazimierza Wielkiego. Król ufundował  we wsi parafię pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Pod koniec XVII w. patronem parafii został Archanioł Michał. 
Neogotycki kościół został zbudowany w latach 1891-1910 na miejscu starej drewnianej świątyni:

Idąc do kościoła po drodze mijamy przydrożną kapliczkę:

A oto detale architektoniczne kościoła:




Wewnątrz znajduje się wiele zabytków sztuki sakralnej, m.in. malowany na desce obraz z pozłacanym tłem z początku XVI w. przedstawiający Zaśnięcie Matki Boskiej, kamienna chrzcielnica z XVII w. oraz polichromia prof. Juliana Makarewicza  z 1921 r. 

sobota, 11 lutego 2012

Żakardy. "Setesdal" – norweski wzór żakardowy

Historia dziewiarstwa
Setesdal to nie tylko nazwa miejscowości leżącej około 110 km od Kristiansand w Norwegii, gdzie żyje i pracuje Annemor Sundbø - to obecnie też nazwa tradycyjnego żakardowego swetra norweskiego zwanego także "setesdalgenser" (Setesdal sweater). No cóż trzeba by tu teraz opowiedzieć całą historię przywrócenia tego wzoru współczesności...
Annemor Sundbø (ur. 1949 r.) jest  projektantką, ekspertem, znawcą norweskiej historii dziewiarstwa, autorką kilku książek na temat  tradycji dziewiarskich  i historii dzianiny w Norwegii,  projektantem dzianin opartych o tradycyjne ludowe wzory. Jest osobą, która połączyła  wiadomości z historii dziewiarstwa  z historią kultury Norwegii. Obecnie  prowadzi wykłady na te tematy oraz warsztaty, na których uczy przędzenia wełny, haftu ludowego, projektowania dzianin.

Annemor Sundbø  - zdjęcie stąd

Książki Annemor Sundbø:

"Everyday Knitting: Treasures from a Ragpile",

"Strikking I Billedkunsten - Knitting In Art",
"Invisible Threads in Knitting",
"Setesdal Sweaters the History of the Norwegian Lice Pattern".



Zdjęcia stąd


W 1983 r. Annemor  kupiła, w pobliżu Kristiansand, fabrykę Torridal Tweed poddającą recyklingowi stare  wełniane ubrania. W tym czasie fabryka przerabiała  około 16 ton materiału, z którego wyrabiano m.in.  wypełnienie materaców. I to miejsce stało się dla Sundbø  niezwykłym. Tam właśnie znajdowała  często już bardzo zniszczone, ale dawne, tradycyjne dzianiny, które stały się jej źródłem wiedzy  na temat dawnego wzornictwa i techniki dziania, a z czasem inspiracją do opracowania własnych wzorów opartych o te tradycyjne.
Te stare wzory pochodzą z początku  XIX w. –  dowodem  są obrazy malarzy norweskich, na których utrwalili postacie ubrane w takie swetry (obrazy można zobaczyć w artykule Leili Nargi).
Ówcześni mężczyźni nosili wełniane spodnie o podwyższonej talii, dlatego sweter nie musiał być długi.




Tradycyjne wzory norweskie - zdjęcia stąd

Tradycyjny tzw. „lusekofte” zrobiony był z wełny owczej w naturalnym kolorze, z reguły dół swetra był biały, bo wpuszczano go w spodnie i nie chciano marnować kolorowej przędzy na dzianinę, która jest schowana. Sweter robiony był najczęściej w kolorze czarnym, na którego tle  wrabiano  pojedyncze „dziabki” imitujące  płatki śniegu.Translator wyrzucił mi nazwę "wszy".  Ponoć wzór "wszy" pojawił się na dzianinach jeszcze w XVIII wieku i stał się tak popularny, że obecnie już nie dojdzie się kto był jego autorem. Na ramionach  wrabiano charakterystyczny, geometryczny wzór żakardowy. Swetry dziano na okrągło. Przy mankietach  i koło szyi swetery ozdabiano  haftem, co nadaje im niezwykłego charakteru i oryginalności. Tu - sposób wykonania haftu.

Współczesne swetry inspirowane tradycyjnymi wzorami:
Zdjęcie stąd

Zdjęcie stąd


Warto przeczytać artykuł Leili Nargi w "Twist Collective";  

Również "Interweave  Knits", Winter 2011 zamieścił obszerny tekst na  temat Annemor Sundbø  link  do tego dokumentu.


Literatura:

czwartek, 9 lutego 2012

Różne drobiazgi

Niekiedy trzeba przeznaczyć  trochę czasu na "wyprodukowanie" drobiazgów mających konkretne, sensowne przeznaczenie, albo i takich, które mogą się przydać, acz nie są konieczne. Dzisiaj taka seria:
Woreczek - etui na aparat fotograficzny:


Pokrowiec został zrobiony wzorem ryżowym. Tutaj ciekawostka - woreczek jest robiony na okrągło, a zaczynam go  taką metodą, którą zaczyna się skarpetki robione od palców. Dawniej spód takiego woreczka zszywałam igłą, albo łączyłam metodą graftingu. Zalinkowana metoda pozwala ładnie i bez kłopotu zrobić dół woreczka.

Z kolei do wykonania znaczników zainspirowała mnie Tonka . Zobaczyłam u niej na blogu i  postanowiłam też takie sobie zrobić. Nie mam talentów biżuteryjnych, by markery robić z drutu i koralików, używam zwykle kółeczek plastikowych, które w dużych ilościach kupuję w pasmanterii i w tychże dużych ilościach gubię nieustannie. Kółeczka niespodziewanie spadają z druta i giną  gdzieś na podłodze, czy dywanie, a potem wciąga je odkurzacz. Nie sprawdzają  się też  znaczniki z włóczki w innym kolorze (także je gubię w trakcie roboty). Nie mogę także przyzwyczaić się do znaczników gotowych, o tego typu, które również w cudowny sposób wypadają z robótki.



Tyle, że ja moje kulki szydełkowe zawiesiłam na kółkach plastikowych. Zyskałam solidne znaczniki. Kiedy taki upadnie na podłogę, to go po prostu widać i nie ginie. Niebieskie zostały zrobione z grubszej bawełny i są dość duże; pozostałe  dziubałam już ze "Snehurki", a wypchałam wypełnieniem do maskotek.

A tu zimowe bransoletki ze sznureczków na drutach zrobionych taką metodą. Sznureczek robiłam z 4 oczek:



Pierwsza z cieniowanej bawełny; szaro-czarna z z mieszanki wełny i akrylu.

Na koniec pieczątka z Lidla, którą można użyć do produkcji własnych metek. Oto moje pierwsze próby:


Oczywiście pieczątkę kupiłam sobie  podczas podróży do Mszany, kiedy zjechaliśmy na chwilę do Lidla w Nowym Sączu. Chyba na jakichś blogach czytałam posty pań, które polecały taką pieczątkę. Czyniłam próby na papierze i na bawełnianej tasiemce. Wypadałby dopracować pomysł.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails