Obserwatorzy

poniedziałek, 12 maja 2014

W sobotę

pracowaliśmy w ogrodzie. Było (drugie już w tym roku) koszenie trawy (rośnie błyskawicznie).



Przycinałam krzewy i nie forsowałam się. Jakoś kręgosłup odmówił posłuszeństwa i boli. Byłam nawet u lekarza, dostałam skierowanie na zabiegi, które zacznę 2 czerwca. Tymczasem zabraliśmy do ogrodu Czesia - pierwszy raz w sezonie (wcześniej wstrzymywała nas nieciekawa aura i obawialiśmy się, żeby królik nam się nie przeziębił). Widać było, że zwierzątko jest autentycznie zadowolone. Było i kicanie, i kopanie za korzonkami, jedzenie świeżej trawy. W końcu upojony powietrzem Czesio "wywalił" się jak długi na chłodnej trawie i oddawał pełnemu relaksowi.




Mnie niespodziankę zrobił złotokap, który nagle i niespodziewanie, z dnia na dzień, "opuścił", wprawdzie jeszcze nie w pełni rozwinięte, grona. Pachnie w ogrodzie kwitnącym bzem i berberysami. Lada chwila zakwieci się kalina...


Tylko oczko wodne czeka na remont. A tu w niedzielę okazało się, że pogoda kiepska; poświęciłam ją więc na gotowanie, upiekłam nawet pierwszy placek z rabarbarem.



Już po południu zaczęło padać. Ulewny deszcz, trwający do dzisiejszego południa, rozmył grządki (zapewne wszystkie nasiona spłynęły), ziemia nasiąknięta, widziałam nawet wylane potoki. No wiosna "mości panowie"...

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails