Obserwatorzy

niedziela, 26 lipca 2015

Kresy Wschodnie 2015 (3). Wojna oczyma turysty i gdzie miejscowi mają Putina...

Kiedy wybieraliśmy się w tym roku na Ukrainę , wiele osób pytało: "nie boicie się, przecież tam jest wojna?" Pamiętaliśmy naszą zeszłoroczną podróż i jakoś wojna była nam niestraszna. Po prostu tu na terenie zachodniej Ukrainy, my turyści o echa wojny tylko otarliśmy się. Jednak zdecydowanie można stwierdzić, że ruch turystyczny zamarł - Polacy w większości przekraczają granicę indywidualnie, by zatankować tanią benzynę lub gaz, zrobić zakupy w przygranicznych sklepikach i zaraz wracają.  Na trasie gdzieś tam pojedynczo mignęła nam polska rejestracja samochodowa. A to jakiś samochód osobowy (którym, jak się okazało kierował Ukrainiec), a to jakiś bus rozwożący paczki z Polski. W samym Lwowie na Rynku dawniej słychać było głównie mowę polską, a grupa wycieczkowiczów przemykała jedna za drugą. Dziś w centrum sami miejscowi - Polaków nie ma. Może gdzieś tam trafi się pojedynczy polski turysta, albo ktoś, kogo przygnały tu interesy... Nie mają więc obecnie tutejsi dochodów z turystyki. Choćby taki przykład: brat Piotr mówił, że dawniej w tygodniu nocowały w klasztorze przynajmniej ze dwie grupy polskie... Przestrzega się obywateli, żeby nie gromadzili się w dużych skupiskach w obawie przed zamachami. Jednak żyć trzeba i to życie toczy się w miarę normalnie, tubylcy pracują, odpoczywają, umierają, żenią się...
Wojna dała nam się zauważyć w taki oto sposób: na wjeździe i wyjeździe z większych miasteczek zostały ustawione posterunki policyjne. Z reguły była to niewielka rampa ze znakiem stopu, samochód policyjny i dwóch, trzech funkcjonariuszy.

Fotka zrobiona z samochodu


A to chyba raczej posterunek policji drogowej

Przy pierwszym takim posterunku zatrzymaliśmy się i dopiero zachęceni gestem policjanta, ruszyliśmy dalej. Później już  normalnie przejeżdżaliśmy. Starałam się zrobić zdjęcie - jednak nie było to łatwe (auto w ruchu), a i obawiałam się, żeby stróże porządku tego nie zauważyli.
Nasze kolejne "spotkania z wojną" miały miejsce we Lwowie. Tam dało się zauważyć  grupy żołnierzy przybyłych z frontu:


Młodzi, spaleni słońcem, w mundurach moro zwracali powszechną uwagę tłumu. Przechodnie zagadywali, ściskali dłonie, niektórzy wołali za młodymi żołnierzami: "bohaterowie!"




Również na rynku lwowskim natknęliśmy się na specyficzną wystawę: dwa samochody zniszczone na wojnie: straszyły śladami po kulach i oknami pozbawionymi szyb. I znów te auta i kilku żołnierzy otaczał tłumek gapiów - rozmawiano, robiono zdjęcia.





W wielu miasteczkach można zobaczyć też ślady wydarzeń na Majdanie. Z reguły w centrum miasteczka na rynku stawia się tablice ze zdjęciami ofiar, które tam zginęły - są to tzw. Bohaterowie Niebiańskiej Sotni.


Na koniec fotka nietypowa: oto "zadnyj" papier z wizerunkiem Putnia - można taki kupić na targu folklorystycznym w centrum Lwowa:


No więc, gdzie Ukraincy mają Putina?

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails