Obserwatorzy

środa, 25 stycznia 2017

Czapka i komin dla dziewczynki

W nocy, przed wyjazdem Wandzi (tata przyjechał po nią bardzo wcześnie rano), kończyłam komin  do kompletu  - czapkę zrobiłam dzień wcześniej. Komplet cieplutki - mam nadzieję, że przyda się jeszcze tej zimy na mrozy.



Wandula dostała swój pierwszy komin (będzie wkładany na kurtkę zamiast zewnętrznego szalika). Dziewczynka jest blondyneczką o niebieskich oczkach - dlatego wybrałam kolor niebieski.


Nawet nie wiem ile dokładnie wyszło włóczki. Niebieski to 100 g "Kotka" (nitka podwójna), biały to "Soft Baby Steps".


Zdjęcia robione około pierwszej w nocy, zaraz po zamknięciu oczek w kominie, dlatego takie kiepskie. Wiedziałam, że rano już nie zdążę zrobić fotek. Nawet nie mierzyłam czapki na głowie dziecka, gdyż polar wszywałam, gdy poszło
spać. Czapa gruba i solidna - tak ocieplona - ma służyć w tęgie mrozy.


Kolor niebieski w rzeczywistości jest nieco ładniejszy - trudno w świetle elektrycznym, w nocy zrobić sensowne zdjęcia.


Całość wykonana ryżem na okrągło; ściągacze nabrane sposobem włoskim; białego ściągacza już nie zakańczałam sposobem włoskim, bo idzie mi to wolno, a już było bardzo późno.
Dziewczynce ponoć ładnie w tych niebieskościach; niestety czapka troszkę za głęboka (zrobiłam głębszą, bo chciałam, żeby nieco zwisała z tyłu).

niedziela, 22 stycznia 2017

Miniony tydzień

był dla mnie trochę zwariowany. Gościliśmy wnuczkę, która przyjechała z pieskiem Hirkiem. Miałam trochę urwania głowy, bo w dzień byłam sama z całym towarzystwem (mąż miał inne pilne zajęcia). Zajmowałam się Wandzią, chodziłyśmy na spacery i sanki (śniegu u nas dostatek).

 Nasze psy:
Ifa

 Hirek
 
Tola
 
Po raz pierwszy w życiu zjeżdżałam na sankach mając w jednej ręce smycz z psem. No bo Hirek po utracie swej pani (mojej córki), która została w Krakowie, wybrał sobie mnie i nie chciał zostawać w domu z naszymi psami, więc go brałam. Pochód wyglądał tak: najpierw szedł Hirek na smyczy, potem ja, potem za mną jechały sanki z wnuczką. Piesek zostawiony w domu skakał po drzwiach i piszczał za mną (on raczej niewiele daje głosu). W domu spał w swym legowisku umieszczonym przy moim łóżku - wolałam go mieć na oku (ciągle nie ufam Ifie). Mam jednak wrażenie, że Ifa  już pieska zaakceptowała, jedynie trzeba uważać, żeby jej nie zaczepiał, a zaczepliwy jest strasznie. Wiem, wiem zaczepia, żeby się bawić, ale cóż trafił na dwie stare panny, które już bawić się nie chcą. Ifa odgryza się kłapiąc paszczą, Tolka z kolei jeży się i warczy wściekle. Oczywiście Tola nie jest żadnym zagrożeniem, jednak Ifa może go uszkodzić (już dwa razy go dziabła podczas poprzednich wizyt). Ifa miała postawę - "chcę mieć święty spokój i mnie nie zaczepiaj".Tym razem cały tydzień udało się spędzić bezkrwawo. Zgodnie całą trójką czekali na miski: Ifa dostawała w kuchni, Hirek w łazience, Tola w małym pokoju. Po zjedzeniu sprawdzali na przemian miski innych, czy przypadkiem nie uchowało się ziarenko ryżu... Kiedy szłam z nimi na spacer - wzbudzałam raczej sensację: trzy psy o różnych gabarytach i wyglądzie - to raczej rzadkość. Jedni ludzie reagowali z sympatią, inni wielkim zdziwieniem, jeszcze niektórzy ze strachem przy mijaniu, chociaż skracałam smycze i pilnowałam psy.

W ciągu tego tygodnia udało mi się zrobić dla wnuczki nowy pulowerek (ze starych wyrosła, a ja zaniedbałam się i nie zrobiłam wcześniej nowego).

Włóczka: Red Heart Soft Baby Steps; 100 % akryl; 164 m/100g;
zużycie ok. 150 g; druty 5 mm
 
A tak wygląda na Wandzi:
 


 
 

sobota, 14 stycznia 2017

Śnieg

Padało poprzedniej nocy i dziś prawie cały dzień. Kiedy rano wstaliśmy - od razu skorygowałam plany (mieliśmy jechać do ogrodu). Stwierdziłam, że w taką śnieżycę nigdzie się nie ruszam samochodem. Zresztą parkingi tak zasypało, że trudno było wyjechać, a służby osiedlowe zupełnie nie kwapiły się z odśnieżaniem. Kiedy późnym popołudniem zięć zajechał (przywiózł do nas Wandzię na tydzień), nawet nie mógł wjechać na jedyne wolne miejsce na parkingu. Faktycznie mrozy nieco spasowały (w dzień było nawet +1 na termometrze zaokiennym), za to spadło mnóstwo śniegu...




Oczywiście drzewa w śniegowych czapach pięknie wyglądały, jednak trudno było poruszać się po alejkach i chodnikach. Nawet z psami nie dało się wyjść na porządny spacer, gdyż wszędzie był wysoki nieprzedeptany śnieg.
Zdjęcia zrobiłam, kiedy wyszłam do sklepu. Są to fotki tylko z osiedla i parkingu samochodowego.





Przydała się wyjęta z piwnicy łopata do odśnieżania (rano odśnieżaliśmy balkon), zięć przekładając fotelik dziecięcy do mojego samochodu, odkopał go. Nigdy nie wiadomo czy nie będzie konieczności wyjeżdżania.




Śnieg w końcu przestał padać, więc około 18.00, po ciemku wybraliśmy się z Wandzią na sankach i psami na spacer po osiedlu. Wnuczka pocieszyła się zjeżdżaniem z górki. Hirek radośnie nurkował w śniegu, Tolka prawie w nim się kryła, tylko Ifunia maszerowała dostojnie.

niedziela, 8 stycznia 2017

W okowach mrozu

znalazł się otaczający świat. Najpierw opady śniegu. W miejscowości, w której pracuję - inny świat: wiejący wiatr zamiatał śniegiem, zasypywał szosę. Potem nastąpiła era mrozu (na szczęście było święto i nie musiałam jechać do pracy). Tylko z niepokojem obserwowaliśmy termometr zaokienny, temperatura spadała, by zatrzymać się  w okolicach -23 stopnie. Dzisiaj już tylko -12 - ciepło. Nawet nie dał się na dłużej wyjść z psami. Byłam jedyną osobą na czołgowisku. Psy zmarzły. Łapki podnosiły do góry, Ifka drżała, Tolka opuściła ogonek. Owszem cieszyły się, ale z radością wróciły do mieszkania. W domku przecież lepiej spać pod kocykiem. Dużą też nakrywam, bo mieszkanie również jakieś takie wywiane i zimne. Najlepiej jest w łóżku pod ciepłą kołdrą i w polarowej piżamie (mnie), chociaż nie powiem psice dość zdecydowanie pchają się też do ciepłego wyrka...
Włożyłam na spacer stary, gruby, niemodny już, ale bardzo ciepły, wełniany sweter pochodzący jeszcze sprzed ery polarów... Swą rolę spełnił. Grzał należycie. Nie nosiłam go w ostatnich latach - bo zwyczajnie było w nim za gorąco. Nie ma co się dziwić, że w takie mrozy ludzie wracają do naturalnych futer, wyciągają z przepastnych szaf kożuchy - naturalne włókna grzeją najlepiej. Nawet twarz trzeba osłaniać, bo można ją odmrozić.
Pamiętam takie zimy... Kiedy jeszcze studiowałam i wracałam do domu rodzinnego na święta pociągiem zwanym "strzałą południa" (z Krakowa do Sanoka jechał 8 godzin), tak gdzieś od Jasła zaczynała się prawdziwa zima: śnieżna i mroźna. Podobnie jest w ostatnich dniach.
Zdjęcia ze spaceru z psami (było -16 stopni C). San w okowach lodu, nieprzedeptany śnieg (poza główną trasą), brak innych spacerujących.













piątek, 6 stycznia 2017

Czapka i komin

Zostały zrobione w czasie okołoświątecznym. Nawet nie zdążyłam zrobić pompona do czapki (o pośpiechu w wykonywaniu tego kompletu pisałam w poprzednim poście). Zdjęcia tez wyjątkowo kiepskie (pogoda nie sprzyjała, robiłam je szybko, bez przygotowania), dało się wybrać tylko jedno na córce.

Druty 6 mm; włóczka "Czterdziestka" (podwójna nitka) 60% akryl, 40% wełna,
300 m/100 g; zużycie 450 g



Wzór warkoczowy, przeplatany francuskim - znaleziony gdzieś w necie. W efekcie  wzór + podwójna nitka dały dzianinę dość mięsistą i ciepłą. Myślę, że oczekiwania córki (pragnienie posiadania ciepłego, czarnego kompletu) - zostały spełnione.

Zbliżenie wzoru

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails