Obserwatorzy

czwartek, 3 maja 2012

Ukraina 2012 r. Relacja z wycieczki (2). Na Pikuj


Pikuj (1407 m n.p.m.) to najwyższy szczyt Bieszczadów (Bieszczady Wschodnie - Ukraina).  Bieszczady Wschodnie zaczynają się na Przełęczy Użockiej położonej na samym końcu worka bieszczadzkiego i ciągną do Przełęczy Wyszkowskiej. Wchodziliśmy od miejscowości Husne Wyżne przez Szydło i Zwornik. Schodziliśmy do Biłasowicy, gdzie czekał na nas autobus.
 
 Oto cel naszej wędrówki


Podchodzimy ścieżką; las bukowy, leżą jeszcze zeszłoroczne liście. Trasa nieprzetarta, nie wiadomo czy w tym roku ktoś nią wędrował... Na ścieżce mnóstwo powalonych pni drzew i gałęzi. Niekiedy szlak - kiepsko oznakowany  - gubi się. Rosną całe łany śnieżycy wiosennej - można się domyślać, że śnieg niedawno stopniał.



Kiedy mijamy granicę lasu, zaczyna się dość ostre podejście; wciąż jeszcze miejscami leżą łachy śniegu:






Zmierzamy na ten szczyt 



 Zdobyty...

Z Pikuja  widać pasmo Bieszczadów Zachodnich.
A to już zejście:





Następny dzień to Połonina 
Borżawa.

wtorek, 1 maja 2012

Ukraina 2012 r. Relacja z wycieczki (1).


Wróciliśmy z Ukrainy w nocy o 2.30. O szóstej rano już wstałam do pracy. Ukraińcy trzymali nas na granicy 1,5 godziny. Zapomniałam napisać, że wycieczka była organizowana przez PTTK, a jechaliśmy autobusem. To stanie na granicy jest koszmarem, jeden, jedyny autobus, ale swoje odstać musi. A tu stopy zmęczone dwudniowym łażeniem po górach, oczy same się zamykają, no i do pracy szło się jeszcze rano . Dlatego dziś rozbudowanej relacji z wycieczki nie będzie, gdyż zmęczona jestem okrutnie (jeszcze po południu skosiłam mamie cały ogród). W każdym razie wycieczka na Zakarpacie rewelacyjna pod względem turystycznym: wspaniałe, piękne, majestatyczne góry, cudowne widoki, dzika przyroda...

Te piękne góry...

Realia ukraińskie przytłaczające. Jakieś 40-50 lat do tyłu. Drogi jak ser szwajcarski, trasę około 120 km autobus pokonywał  4 godziny z szybkością około 30km/godz.

Przeciętna szosa na Ukrainie

Chodzący kantor: pani w kapturze na głowie...

Tankowanie benzyny - koła na podwyższeniu, by więcej nalać do baku

Wioski wyglądają jak skansen, a miasta zatrzymały się na etapie rozwoju, no powiedzmy w lat sześćdziesiątych (realia polskie). Ciemno w nocy, jak oko wykol, latarnie świecą fakultatywnie, całe ulice bywają zupełnie nieoświetlone. Nocna panorama miasta wygląda tak, jakby zostało ono specjalnie zaciemnione - widać pojedyncze światełka, nie ma żadnych widocznych  reklam, gdzieś tam można zobaczyć tylko nikło oświetlone witryny sklepów. Tam, gdzie sklepów nie ma - jest po prostu ciemno. Po tych pustych, niesamowicie dziurawych ulicach, przemykają pojedyncze samochody osobowe. Chodzą młodzieńcy, od których cuchnie wódą i panienki modnie ubrane z przewaga złoto-srebrnych strojów. Niedzielny wieczór, to czas dyskotek, wiec bawią się młodzi Ukraińcy. Starsi okupują jakieś skwerki, siedzą przy stolikach, zapijając wódę popitką. Obwoźny bar dowozi kolejne butelki: zajeżdża samochód, klient podchodzi do szofera, bierze butelkę, tamten kasę...  Zatrzymaliśmy się w jakimś przygranicznym miasteczku na obowiązkową przerwę dla kierowcy, stąd powyższe obserwacje.

Tak w budynkach miejskich  zabudowuje się balkony

Nasz hotel to budynek dość nowoczesny, pokoje pięcio-  trzyosobowe z łazienką (dość przyzwoity poziom, a przede wszystkim sprzęt i wyposażenie jeszcze dość nowe i niezniszczone). Widać próby zagospodarowania  terenu przyhotelowego: plac został wybrukowany kostką, wybudowano jakieś drewniane altany z ławeczkami, zrobiono rabatę i oczko wodne, zasiano trawniczek, posadzono krzewiki i rododendrony... a po tym trawniku  kogut wodzi  kury...


Za ogrodzeniem hotelowym obraz nędzy i rozpaczy:  rozwalająca się chałupa, nędzny pies na uwięzi, bród i smród. Smród dosłowny, bo na piętro pokoju  hotelowego raźno docierał intensywny zapach gnoju. No swojsko było, tylko okna zamykaliśmy...

Wieś taką, jaką tam zobaczyłam  - pamiętam z dzieciństwa. Na dachach króluje eternit - już nieco zmurszały  - kiedyś chałupki i budynki gospodarcze zapewnie były kryte gontem i strzechą słomianą - dziś eternitem.Wszędzie w obejściu porąbane sągi drzew (podstawowy opał), leżą w nieładzie lub są starannie ułożone pod okapem budynku gospodarczego.





Widać, że podstawową żywicielką jest krowa, hoduje się też kury wodzone przez cudownie urodziwe koguty (takich kogutów nie widziałam już wiele lat).



Poletka uprawiane są niemal ręcznie, orane z pomocą koni, okopywane motyką. Są niewielkie, mają wyżywić konkretną rodzinę. W większości jeszcze zarośnięte chwastem, widać, że właściciele dopiero szykują się do uprawy. Egzystencję zapewniają plony z tych niewielkich poletek i hodowane zwierzęta. Niektóre domki na miarę możliwości mieszkańców są dosyć zadbane, pomalowane na żółto z niebieskimi okiennicami (barwy narodowe Ukrainy to  niebieski i żółty).

W tej chatynce mieszka dwoje staruszków; siedzą na progu


Tradycyjne budownictwo kłóci się z jakimiś wpływami zewnętrznymi: zauważyłam, że Ukraińcom podoba się kolor  lila - jak opakowania czekolady "Milka". Nagle na przykład wyrasta przed oczyma chałupa pomalowana na taki kolor, albo brama wjazdowa, lub ogrodzenie - tworzy to oczywisty dysonans. Zwraca uwagę duża liczba opuszczonych walących się domostw, zarówno w miastach, jak i na wsi. Można też zaobserwować porzucone, niszczejące, zdewastowane budynki dawnych zapewne instytucji państwowych oraz rozbabrane i nigdy niedokończone inwestycje. Widać na przykład, że kiedyś zamierzono budowę jakiegoś kompleksu budynków (instytucji?, fabryki?, szpitala?, domu wypoczynkowego?) - teraz wygląda to tak, jakby ktoś nagle z dnia na dzień w popłochu opuścił to miejsce w połowie prac. Zostały jeszcze zgromadzone na murach cegły, które zapewne miały być wymurowane następnego dnia, wystają  ze ścian  metalowe pręty, kruszeje cement... Straszą takie  koszmarne budowle w zupełnie  dziwnych odludnych miejscach.

Schodzimy z gór a w dole taka właśnie porzucona budowla

Popadły w ruinę dawne zabudowania kołchozowe, tylko w nielicznych blokach (podobnie jak u nas w popegeerowskich) mieszka biedota pokołchozowa. Straszą liszajami  kruszejących murów i rozwalających się okien takie szeregowe blokowiska - baraki. I nagle w środku tego ohydnego budynku można zobaczyć okno plastikowe i fragment obity sidingiem na szerokość jednostkowego mieszkania. Ogólnie: bieda, po prostu wielka bieda.


Sklep wiejski. Pani liczy należność na liczydle

czwartek, 26 kwietnia 2012

Dotarł

w końcu dzisiaj  mój prezent, jaki sprawiłam sobie na urodziny. Urodziny miałam wprawdzie dwa miesiące temu i tyle czekałam na tę książkę (tak, tak dwa miesiące), ale w końcu mam. Nawet jeszcze dokładnie nie przejrzałam, bo kiedy dotarłam do domu po 12 godzinach, to zdążyłam tylko rozciąć kopertę, przekartkować, zrobić  jedno zdjęcie (po tym jednym siadły akumulatorki w aparacie) i się chwalę. Oto ona:


Recenzja będzie później, kiedy dokładniej poprzeglądam i poczytam. Autorką książki jest Lela Nargi, pod tym adresem znajduje się jej blog.
A w niedzielę z bratową i bratem ruszamy na Pikuj - najwyższy szczyt  Bieszczadów (na Ukrainie).

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Siatki na zakupy i haft sznureczkiem

No głupotka taka. Przetrwałam fascynację tzw. reklamówkami służącymi Polakom przez wiele lat, jako siatki na zakupy. Doczekałam się powrotu tzw.ekologicznych toreb. Pamiętam, że w Ameryce (ponad 20 lat temu), zakupy można było pakować do siatek plastikowych lub toreb papierowych. Zwolennicy ekologii zawsze  sięgali po te papierowe. W ciągu tych wszystkich lat zawsze nosiłam zakupy w torbach wielokrotnego użytku szytych z materiału. Moja nieoceniona mama, systematycznie i co jakiś czas, szyła takie siatki (najczęściej ze stylonu lub ortalionu), bo były trwałe, wytrzymałe i zajmowały niewiele miejsca w torebce. I tak mi zostało - zawsze w torebce mam dwie siatki na zakupy uszyte z materiału.
Co ma siatka na zakupy do haftu sznureczkiem? Ano ma. Kiedy pisałam o makatkach, które wykonane są ściegiem sznureczkowym lub tzw. wodnym, zastanawiałam się jak teraz można wykorzystać taki styl haftowania?  Prymitywizm tej sztuki, rysunek wyglądający jak wykonany niewprawną ręką dziecięcą, wydał mi się niezwykle pociągający. Pomyślałam, że ciekawe mogą być obrazki wyszyte takim haftem (zamiast makatek). Widziałam na blogach, że panie haftują  poduszki; świetnie taki rysunek nadaje się do ozdobienia podkładek pod talerze, zasłonek, fartuszków kuchennych... ale i na siatki.


No to zaczęłam od eksperymentu. Trzeba było najpierw przypomnieć sobie ścieg haftu sznureczkowego. Jakieś  ponad 20 lat temu haftowałam sznureczkiem podkładki pod talerze z motywami kuchennymi.



Ścieg sznureczkowy - wykonuje się go przytrzymując nić po tej samej stronie igły, która wkłuwa się o pól ściegu nad, lub pod poprzednim ściegiem

Poszukałam wzorów, które gdzieś tam powinny były się zachować w moich zbiorach. Kopiowałam je kiedyś z czasopism. Potem sięgnęłam do zasobów internetowych. O dzisiaj naprawdę dużo łatwiej jest przenieść wzór na materiał. Dawno temu najpierw odrysowywałam  go na kalkę techniczną, a potem przez kalkę maszynową kopiowałam na materiał. Powiększanie wzoru stanowiło poważny problem. Dzisiaj na ksero swobodnie można powiększyć wzór do pożądanego rozmiaru. Nawet kalki nie trzeba, bo można  kopiować na materiał  rysując spieralnym długopisem po konturach, nie żałując że kartka się dziurawi i utraci się wzór.
Na pierwszy ogień poszły siatki gotowe, już uszyte -  z surówki. Przeniosłam wzór  i ku mojemu zdziwieniu, nawet dość szybko, wyhaftowałam takie oto obrazki:



Moje stare siatki zyskały nowe oblicze. Mnie się podobają i jestem z nich bardzo zadowolona. Haftowanie sznureczkiem jest bardzo łatwe i może to robić osoba, która  do tej pory  nie zajmowała się wyszywaniem.  Praca postępuje szybko, a efekt jest satysfakcjonujący. Można korzystać ze wzorów gotowych, ale i z rysunków i szkiców własnych, lub  prac dziecięcych.
Podczas weekendu wyszyłam jeszcze jeden obrazek, uszyłam nawet siatkę (sprzyjała deszczowa pogoda).  Pokażę ją innym razem. Następne obrazki się haftują.

A czy pamiętacie siatki  wiązane z sutaszu? Uczyłam się taką wiązać na  tzw. robotach ręcznych w szkole. Kiedyś chciałam sobie przypomnieć technikę wykonania takiej siatki. O ile się w necie naszukałam instrukcji na ten temat! Nie znalazłam.

Jak się okazuje inni też wpadli wcześniej na podobny pomysł. Dzisiaj wędrując po blogach trafiłam tu i na pięknie uszyte torby z haftem makatkowym.
I jeszcze jeden blog z takimi haftami.

sobota, 21 kwietnia 2012

Sweter/wzór irlandzki

Historia dziewiarstwa
Ponoć  "korzeni"wzorów irlandzkich  należy szukać w sztuce celtyckiej. Wiąże się je ściśle z Wyspami Aran leżącymi u wejścia zatoki Galway (zachodnie wybrzeże Irlandii). Tu mieszkańcy zajmowali się od setek lat produkcja rolną i rybołówstwem.Taka praca wymagała odzieży chroniącej przed oddziaływaniem surowego klimatu. Zapewne była to zasadnicza przyczyna powstania swetra irlandzkiego wykonywanego z grubej, kremowej wełny zwanej Bainin. Wełna ta zapewnia dobra izolację cieplną i pochłania wilgoć, co ma niebagatelne znaczenie, jeżeli przyjrzymy się  warunkom pracy rybaków. Swetry dziergano z niepranego surowca zachowującego naturalne tłuszcze zwierzęce zwiększające wodoodporność.
Ciekawostką może być fakt, że na Aranach początkowo robotami na drutach zajmowali się mężczyźni, do zadań kobiet należało przędzenie włóczki. To właśnie  panowie opracowywali plecione motywy i warkocze wykorzystywane w ściegach irlandzkich. Motywy charakterystyczne dla sztuki celtyckiej składały się ze skomplikowanych splotów i węzłów układanych geometrycznie. Ich przykłady przetrwały na kamiennych krzyżach Irlandii i wschodniej Szkocji, w Księdze z Lindisfarne i Kells. Nie ma pewności, jakie  było znaczenie tych wzorów, ale można sądzić, że mają znaczenie religijne. Na przykład pojedyncza linia ciągła uznawana jest  za symbol wieczności lub trwania; ścieg potrójny, który powstaje przez zrobienie trzech oczek z jednego i jednego z trzech symbolizuje Trójcę Świętą. Ścieg plaster miodu symbolizuje ciężką pracę pszczół;  wzór diamentowy ma odniesienie do małych poletek uprawianych na wyspach, a także jest symbolem sukcesu, bogactwa i skarbów; ścieg koszykowy wyraża nadzieję na obfity połów; warkocz symbolizuje rybackie liny oraz ma zapewnić bezpieczeństwo i powodzenie podczas połowów.




Zdjęcia stąd

Wzory odtwarzane z pamięci przekazywano z pokolenia na pokolenie (nie rysowano ich i nie zapisywano). Podobno do dzisiaj  po układzie wzorów można określić z jakiej rodziny pochodzi twórca swetra.
Współczesne wyroby dziewiarskie z Aranów znane i modne są na całym świecie. Wiele wzorów opisano i narysowano - może więc zrobić sweter irlandzki średnio wprawna dziewiarka.
Tradycyjny sweter irlandziki posiada na przodzie i tyle duży centralny motyw otoczony zmieniającą się liczbą motywów bocznych oraz wzorem  płaszczyznowym lub wzorem tła po bokach i między  motywami. Boczne warkocze i zygzaki są symetryczne i robione przciwbieżnie (np. warkocz po jednej stronie skręca w lewo; po drugiej - w prawo). Brzegowe części swetra oraz pod pachami wykonuje się ściegiem płaszczyznowym. Podobnie układa się wzór na rękawach, tyle że jest on mniejszy.

Tradycyjny wzór swetra  irlandzkiego


Literatura
"220 wzorów i ściegów irlandzkich". Wydawnictwo RM. Warszawa 2005
http://en.wikipedia.org/wiki/Aran_jumper
http://www.realmenrealstyle.com/the-aran-sweater/

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails