zdarzyła się naprawdę. Zamierzałam tę historię opublikować raczej 30 października, jednak z braku czasu - nie zdążyłam.
Pan Jan będąc jeszcze
w sile wieku zdecydował, że czas postawić sobie grobowiec. Przecież nigdy nie
wiadomo, kiedy człowiek uda się w swoją ostatnią drogę? Warto posiadać pewne
lokum, a nie spoczywać w ziemnym grobie. A było to tak mniej więcej w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Co
zaplanował, wprowadził w czyn. Wykupił stosowne miejsce na cmentarzu komunalnym
i przystąpił do dzieła. Jako, że sam znał się na murarce i mieszaniu betonu, czynnie współuczestniczył w
powstawaniu ostatniego mieszkania dla siebie. Razem z kolegą posiadającym firmę
budującą grobowce i nagrobki wylał solidne fundamenty. Wystawił dwuosobowy grobowiec
z lastriko (drugie miejsce dla żony).
Raz, dwa razy do roku pan Jan odwiedzał swe przyszłe miejsce
wiecznego spoczynku, sprawdzając czy aby wszystko w porządku, czy beton nie
kruszeje, a grobowiec nie zarasta zielskiem. Pewnego letniego, wakacyjnego
popołudnia, przy okazji odwiedzin grobu teściowej, pan Jan postanowił rzucić
okiem i na swój grobowiec. Jakież było jego zdziwienie, gdy już z daleka ujrzał
bukiety sztucznych kwiatów przed swą przyszłą mogiłą! Najpierw konsternacja - "czy
to aby mój grobowiec? Raczej mój -przecież pamiętam to miejsce"! O mało
sam nie zszedł na atak serca, kiedy
zobaczył, że w jego grobowcu spoczywa obca osoba - kobieta. Jako, że
była niedziela, nie dało się porozmawiać
z zarządcą cmentarza. W poniedziałek rano pan Jan stawił się w biurze cmentarza
komunalnego. Zgłosił fakt pochowania nieznanej mu osoby w swym grobowcu. Najpierw
usiłowano mu wmówić, że nie zaszła żadna pomyłka. Zażądano dokumentów potwierdzających
własność grobowca. I tu się zaczęło. Pan Jan zadbał o przyszłe miejsce swego
pochówku, jednak nie przechowywał wszystkich dokumentów, posiadł jedynie plany
budowy grobowca, a zgubił papiery potwierdzające wykup miejsca. Wtedy nastąpił
impas - bo jak tu udowodnić, że to miejsce jest jego?! Ostatecznie pracownicy
biurowi cmentarza "przekopali" swoją dokumentację i odnaleźli dokument
potwierdzający własność pana Jana.
Jak doszło do takiej pomyłki? Okazało się, że kobieta
została pochowana w grobowcu wskazanym przez rodzinę. Nikt nie zadał sobie
trudu, by sprawdzić czy ten właśnie grobowiec jest jej własnością. Ponoć kiedyś
tam pokazywała go komuś z rodziny - pamiętano bardzo mgliście jego położenie.
Faktycznie grobowiec tej pani był podobny, jednak był położony o alejkę dalej.
Teraz zaczęło się postępowanie odkręcania sprawy nieszczęsnego pochówku w niewłaściwym
miejscu. Cała sprawa zszarpała nerwy pana Jana tak, że wydawało się, że może
dość szybko "zamieszkać" w nowym miejscu. Procedura ekshumacji i
przenoszenia trumny ciągnęła się długo - zarządca cmentarza był raczej
nierychliwy. Ostatecznie po kilku miesiącach pan Jan odzyskał swój grobowiec.
Sprawił mu następnie wierzchnią marmurową płytę z wielkim krzyżem. Podobnego
grobowca nie ma na cmentarzu. Następna pomyłka chyba jest niemożliwa. Dodam
jeszcze, że nikt winny błędu nie wyrzekł do pana Jana słowa:
"przepraszam".
17 komentarzy:
Ciarki przeszły po plecach. Jak to jest możliwe? Jednak jest. Pozdrawiam.
Oż matko, ale niefartowna sytuacja. Nauczka jest taka, że papiery trzeba trzymać zawsze, a bałaganu w biurokracji chyba nie da się wyeliminować.
Niesamowita historia! Po przeczytaniu, przyszła mi do głowy taka myśl, co by było, gdyby pan Jan nie doglądał tak gorliwie grobowca, gdyby na przykład wyjechał na bardzo długo?...
Życie pisze najlepsze scenariusze. W filmie uznano by może historię za zbyt naciąganą i wydumaną ?
Pzdr.
A to Polska właśnie... brak słowa "przepraszam" jest, powiedzmy sobie szczerze, patologią, która w naszym pięknym kraju staje się normą (i to wcale nie powoli...)
A swoją drogą, tak filozoficznie, ta troska o szczątki doczesne jest dla mnie nieco niezrozumiała. Może wynika to z mojej niewiary w życie po życiu? Moi dziadkowie zawsze zbierali na pogrzeb, nie było co jeść, ale sumka na pogrzeb była odłożona. Nie pojmę :-)
Pozdrowienia dla Ciebie i pana Jana :-)
Bardzo ciekawa historia,życie czasem potrafi płatać nam figle,niezależnie czy dotyczy to ziemskich spraw czy pozaziemskich.
pozdrawiam
Bardzo ciekawa historia,życie czasem potrafi płatać nam figle,niezależnie czy dotyczy to ziemskich spraw czy pozaziemskich.
pozdrawiam
Skoro Pan Jan szedł w ślady faraonów i za życia sobie miejsce wiecznego spoczynku spasował, to powinien stylizować się w całości i małą piramidę na grobie ustawić. Nikt by mu grobowca nie pomylił ;)
A poważnie to historia śmieszna i tragiczna jednocześnie.
No faktycznie,samo życie.A usłyszeć "przepraszam "to się chyba raczej nie zdarza.
Samo życie!Tak zupełnie przypadkiem ja też już znam adres swego ostatniego mieszkanka - gdy chowaliśmy teściową,z dwóch grobów pełnowymiarowych zrobiliśmy grób urnowy na 10 urn. Koleżanki się ze mnie śmieją,że będę pewnie organizowała potańcówki, bo będą zajęte tylko 4 miejsca.Ale papiery mam na to miejsce. W Warszawie to całkiem spory kłopot z miejscem ostatniego spoczynku.
Antonino, w Polsce żaden urzędnik nie skala się przeprosinami osoby, która doznała przez niego przykrości.
Miłego, ;)
Ale numer!!!
Pozdrawiam serdecznie.
No tak, kolejny przykład na to, że zawsze warto przechowywać wszystkie dokumenty. Nigdy nie wiadomo, czy nie staniemy kiedyś przed koniecznością udowadniania czegoś, co dla nas jest absolutnie oczywiste. Ja często wykazuję się niefrasobliwością w tym temacie, zupełnie jak pan Jan...
niestety, ludzie za żywota wykupuja miejsca na pochówek(jakaś moda nastała,przecież nikt na ziemi nie został,każdy pochowany)i często w to miejsce administracja chowa korzysta z tego miejsca po raz drugi, tutaj był grobowiec a jak tylko kawałek ziemi to z ekshumacja bez szans,.Przyjaciółka mojej mamy też wykupiła sobie miejsce właśnie koło mamy, niestety tez pochowali kogoś innego w tym miejscu,mamy BAŁAGAN na każdym odcinku.
Brrr, ale historia. Nie dość, że kradną znicze i kwiaty z grobów, to jeszcze mogą ukraść sam grób.
No ładnie! Czasem to mi się wydaje, że jakby ludzie postrali się troszke pomysleć to takich pomylek byłoby dużo mniej, ale nie wszystko szybko i bez zastanowienia. Nie ma w tym nic dziwnego że pan Jan sobie przygotował miejsce na wieczność, rodzina która dokonała pomyłki miała prawo się pomylić, ale e nikt od nich nie wymagał dokumentu, że nikt tego dokumentu nie raczył odnaleźć... jak tak to biurokracja i procedury, a jak jest to potrzebne to jakoś sie o tym zapomina! Straszne!
Pozdrawiam! (p.s. Czy nie powinno byc w poście "30 października", a nie "30 listopada"?)
Coś strasznego...
Jak można dopuścic do takiego błędu...
Masz rację alex - miało być "30 października"- jakaś taka skołowana byłam. Już poprawiam.
Prześlij komentarz