Obserwatorzy

piątek, 23 stycznia 2015

Prace mojej koleżanki pani Joli

Moja koleżanka w pracy od zawsze prezentowała na sobie dzianinowe wytwory. Najczęściej były to dzieła jej mamy, chociaż sama umie doskonale posługiwać się drutami i szydełkiem, i czasem coś tam dla siebie wydziergała. Wiadomo, życie człowieka pochłania, więc częściej koleżanka nie miała czasu, by w pełni oddać się hobby dziewiarskiemu. W tym jednak roku zapragnęła powrócić do drutów. A powrót, jak widać na poniższych fotkach, nastąpił w wielkim stylu: powstały żakardowe czapki i kominy do kompletu dla dorosłych już dzieci pani Joli. Koleżanka zgodziła się na to, żeby pokazać jej prace u mnie na blogu (sama bloga nie posiada).


 
Granatowy komplet - damski; popielaty - męski

Jak widać czapki i kominy są niezwykle udane i pozostaje mieć nadzieję, że powstaną następne -  równie piękne prace. Zdjęcia zrobione szybko, gdyż pani Jola biegła na pocztę wysłać dzianiny swym dzieciom.

środa, 21 stycznia 2015

Dlaczego kupujemy włóczkę?

Jak wiadomo kupowanie włóczki dla dziewiarki i magazynowanie zasobów jest tym, czym dla palacza - zapalenie papierosa, piwosza - wypicie piwa, kawiarza - filiżanka dobrej kawy... No i stąd wniosek niemal nachalny: większa część dziewiarek jest po prostu uzależniona od kupowania. Nie znam osób, które kupują włóczkę wyłącznie w celu realizacji konkretnego projektu, nie magazynują zapasów i pozbywają się wszelkich końcówek (czasem tylko czytam o tym na blogach). Ja tak nie mam. Mam natomiast wszelkiego rodzaju duże ilości dobra włóczkowego i to różnego rodzaju, i gatunku. Wystarczy na kilka lat. Moje ulubione twierdzenie brzmi: "moce przerobowe mam znacznie mniejsze, aniżeli zgromadzone zapasy". I to jest fakt. Póki co, przerabianie kolejnych kilometrów włóczki, nie jest proporcjonalne do kilometrów posiadania...
Jak kupuję? Po pierwsze - owszem bardzo często jest to zakup wykonany po to, żeby zrealizować konkretny projekt. Jednak nie zawsze się to udaje. Czas przeleci, zima czy lato minie, nie udaje się zrealizować pomysłu - włóczka zostaje i leżakuje. Do następnego sezonu już mi się zmienia i często nie wracam do pierwotnego zamiaru przeznaczenia surowca.
Drugim powodem kupowania, jest kupowanie na tzw. "zapas". A więc pojawia się np. pomysł na chustę, sweterek itp. - potrzebna określona włóczka - kupuję więcej, a bo nuż widelec przyda się na drugi taki sam projekt, albo podobny... Bardzo często - jak wyżej - nie dochodzi do realizacji. Zostaje mi podwójna ilość włóczki.
Trzeci powód - ciekawość. Na rynku pokazuje się nowy produkt. Kupiła ta pani i jeszcze ta - chwalą, polecają, pokazują gotowe dzianiny. Oczy rwą się do włóczki (dobry gatunek, piękne farbowanie, ciekawy melanż itd.). Warto kupić, przecież i tak na pewno coś z tego zrobię...
Czwarty powód kupowania to tzw. okazja - np. niska cena (patrz obniżki i promocje w sklepach internetowych) - przecież i tak się kiedyś taka włóczka przyda. Będzie jak znalazł, kiedy przyjdzie do głowy określony projekt. Znakomitym miejscem na realizację trzeciego powodu, poza pasmanteriami internetowymi, jest Allegro i szmateksy. Kupuję raczej i zdecydowanie nowe włóczki, no niekiedy w szmateksie decyduję się na coś takiego: zaczęta i porzucona w trakcie robótka do sprucia, a pozostałe motki nowe.
Tzw. okazja - w mej opinii - to największa zguba włóczkoholiczek. Zapasy rosną i szybko stają się nie do ogarnięcia. Motki, kulki, pasma utykane tu i ówdzie popadają w zapomnienie. (Schować przecież trzeba, żeby np. nie drażnić ilością dobra oczu mężowskich). Odnajdują się po latach, a to w skrzyni wersalki, a to w szafie, czy nawet w pudle w piwnicy.
Nie powiem: zakupy szmateksowe też uzależniają i mogą być dokonywane równocześnie z tymi sklepowymi, bo a to brakło mi akurat kilka metrów czerwonej... A, że przy okazji za grosze wygrzebało się z kosza 30  dkg nowej bawełny z jedwabiem czy dwa motki angorki na czapkę - to przecież grzech nie wziąć - skoro świetny gatunek i dobra firma... Więc wraca się do domu nie z kilkoma metrami czerwonej, a z kilogramem włóczki, która kiedyś się  przyda.
Nie rozwijam tu aspektu pozyskiwania włóczki z tzw. odzysku. Bo chociaż istotny - nie wiąże się z wydatkami.

A jakie są Wasze powody kupowania włóczek Drogie Czytelniczki?

EDYCJA
Powyższy post zyskał liczne komentarze. Jak miło, że odezwały się osoby prezentujące podobne zachowania. W kupie zawsze siła, no i "szaleństwo" nie jawi się jako wyraźne odstępstwo od normy... Jedni kolekcjonują modele samolotów, inni (raczej inne) włóczki (nie wspomnę tu o "przydasiach" dziewiarskich: drutach, szydełkach, zwijarkach itp.). 
Pojawiły się jeszcze dwa powody kupowania włóczek: GaMa podaje zauroczenie cudnej urody włóczką, natomiast Agnieszka Chodakowska-Gyurcis   - żeby wysyłka się opłaciła, przecież w tej samej opłacie mieści się np. 100 g włóczki jak i 1000 g - no więc trzeba to wykorzystać.
Dodatkowo Panie rozwinęły wątek i rozszerzyły go o aspekt: sposoby pozyskiwania włóczki w sensie ogólnym i szeroko pojętym. Jednak o tym chyba trzeba napisać nowy post.

niedziela, 18 stycznia 2015

Tak było w piątek...

Popołudnie okazało się wyjątkowe. Dłuższy dzień, pełne słońce, stosunkowo ciepło. Po śniegu pozostały tylko plamy, a w cieniu oblodzone ścieżki. Pozostałe były oczywiście błotniste.  Psy po wyprawie obowiązkowo musiały przejść ablucje w wannie. Tymczasem radośnie myszkowały w trawie, przepłaszały bażanty, kopały doły. Nie pozwalałam jednak wchodzić na skute lodem stawy - nigdy nic nie wiadomo...




Na czołgowisku późne słońce kładło się długim cieniem:





A potem nagle szybko zapadał zmrok:



rozmazując chmury na niebie:


zbliżenie:

*   *   *
Także kupiłam sobie do kolekcji kolejny "dziewiarski" kubek":

czwartek, 15 stycznia 2015

Skarpety spiralne

Widziałam na blogach tu i ówdzie. W końcu zapragnęłam sama takie zrobić . Chciałam zobaczyć jakie wyjdą i jak sprawdzają się w praktyce czyli w noszeniu.

Druty 3,75mm; włóczka skarpetkowa; 420 m/100 g  (podwójnie); zużycie około 80g

Ponieważ nie mam cierpliwości, by dziergać włóczkę skarpetkową na cieniutkich drutach  - wzięłam ją w dwie nitki i machanie skarpet na drutach 3,75 mm było już do przyjęcia. Robiłam, jak zwykle dwie razem na okrągło. Wykonałam dwie pary, obie robione od palców, kończone ściągaczem. Pierwsza para - skarpety jasne: oczka przesuwałam w każdym rzędzie, ciemne skarpety - oczka przesuwane co drugi rząd:

Fotka porównawcza - zdjęciu widać różnicę w układzie spirali
 
Tak wygląda pięta w tych skarpetach
 
Jeszcze kilka zdjęć obu par:
 

 
Kupiłam sobie w "Lidlu" precyzyjną wagę, dzięki niej mogę dokładnie podzielić motek włóczki na dwa osobne kłębuszki (przecież robię dwie skarpetki jednocześnie):
 
Różnica w wadze zależy zapewne od grubości włóczki
 
Na razie nie jestem w stanie stwierdzić, która wersja jest lepsza w noszeniu - obie jednak całkiem ładnie się prezentują. Dodam,  jeszcze że moje skarpety mają po 36 oczek w obwodzie, a układ oczek to 3 prawe i 3 lewe.

Jak wykonać skarpety spiralne? Opis znajdziecie na m.in. na blogu Renaty Witkowskiej, u Tonki oraz w tym poradniku.
 

niedziela, 11 stycznia 2015

Czapka i baktus - dla dziewczynki

Zima chwilowo w odwrocie, śnieg nieco się stopił, miejscami na chodnikach gruba warstwa lodu (ślizgawica). Wieje. Nie ma się co cieszyć, zapewne to tylko chwilowe ocieplenie. Tymczasem jeszcze zimowy komplet dla Wandy (czapka, rękawiczki i baktus) :

Druty 3,25 mm (ściągacz), 3,75 mm (reszta); zużycie niewiadome
 
Zrobiłam go z akrylu (dla dzieci) - różowy + nitka "Luny" - biała, do dało efekt delikatnego melanżu oraz nadało wyrobom puszystości. Czapeczka w sowy wyszła dosyć gruba, więc nie podszywałam jej polarem.



Baktus robiłam z pojedynczej nitki akrylu, żeby był miękki i delikatny. Córka twierdzi, że baktusy dla tak małych dzieci sprawdzają się zdecydowanie lepiej, niż tradycyjne szaliki.

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails