Obserwatorzy

wtorek, 15 maja 2012

Ukraina 2012 r. Ukraińskie rustykalne wyroby z wełny owczej

Historia dziewiarstwa
Nie byłabym sobą, gdybym podczas wycieczki na Ukrainę nie zwróciła uwagi na to co samo pchało się przed oczy, czyli wyroby ręczne z wełny wystawione na straganach. Jak wiele osób dziergających, zawsze wyostrza mi się uwaga (jak u psa gończego), gdy na horyzoncie pojawi się pasmanteria, albo sklepik z dzianinami. Gdziekolwiek jestem, moje ścieżki zawsze doprowadzają mnie do miejscowej pasmanterii. Nawet nie muszę nic kupować, wystarczy mi  tylko popatrzeć na zgromadzone zasoby włóczek, nici i ozdób pasmanteryjnych...  Na Ukrainie czasu nie było na wizyty w sklepach, jednak w Pilipcach zwróciłam uwagę na wytwory z wełny. Stragany z pamiątkami były  podobne do polskich w miejscowościach wypoczynkowych: jakieś drewniane rzeźby, użytkowe przedmioty przeznaczone do gospodarstwa domowego (też z drewna), koszmarne pamiątki różnego autoramentu, no i wyroby z owczej wełny. Nie wiem czy były to wzory charakterystyczne dla tego regionu, czy też takie pozaczasowe i pozamiejscowe. Zwracały uwagę skarpety i rękawiczki z wrabianymi wzorami żakardowymi. Było też pasterskie ponczo z grubej, chyba filcowanej wełny:



Sweter z bąblami i warkoczami z wełny owczej:


Zbliżenie swetra

oraz kilimy, koce, narzuty:


Szczególna i charakterystyczna  jest narzuta z grubej wełny owczej z włosem we wzory geometryczne wyglądająca tak, jakby była nieco podfilcowana . Tu kompozycja kolorystyczna z popielatej czarnej i białej wełny. Podobną narzutę mam w domu, dostałam ją od mojej mamy, która  kupiła  ją kiedyś od Ukraińców na rynku. Inny zestaw kompozycyjny i kolorystyczny  takich narzut: tło w kolorze ekri (naturalnej wełny), a wzory geometryczne w kolorze zielonym i czerwonym.
Czy jest to oryginalny, ludowy, charakterystyczny produkt dla Ukrainy - nie wiem. To tak, jak zawsze intryguje mnie pochodzenie naszych wzorów na swetrach  zakopiańskich. Czy góralki robiące te swetry zapatrzyły się na modne swetry turystów przyjeżdżających dawnej na narty w tzw. swetrach norweskich z wzorem gwiazd i zaczęły robić podobne, czy też same wymyśliły takie swetry. Nie wiem czy zdoła się to ustalić. Dziś swetry tzw. zakopiańskie są tradycyjnymi ludowymi wyrobami, które można właśnie kupić w górach, ale co było najpierw?

niedziela, 13 maja 2012

Wiosenny ogód


Zdjęć ogrodowych w tym roku prawie na blogu nie było. Teraz jednak rośliny szybko przekwitają, jakby się spieszyły. Wydaje im się że nie zdążą w tym sezonie zaczerpnąć promieni słonecznych. Szybciej zakwitają, aniżeli ja mam czas przy nich popracować. Najwięcej barw żółtych:











I jeszcze spojrzenie na ogród wykoszony w piątek (te zdjęcia robione dzisiaj, niestety przy pochmurnej aurze): 



piątek, 11 maja 2012

Siatka dla dziewiarki i kociarki...


No właśnie czy "kociarki"? Bo skoro wielbiciele kotów, to kociarze, a nauka o kotach - kociarstwo (chociaż słówko "kociarstwo" w niektórych kręgach wiązane jest z tzw. falą, czyli  formą agresji skierowanej przeciwko młodszym i niedoświadczonym, a stosowaną w wojsku i np.w szkołach i internatach), to forma żeńska od kociarza, niewątpliwie: kociarka.
Hafty powstały już jakiś czas temu. Siatkę z czerwonym hafcikiem uszyłam już dosyć dawno. Ta z kotami także trochę się przeleżała, bo jakoś nie było okoliczności, by wyciągnąć maszynę do szycia. Wczoraj w końcu zmuszona zostałam do tego by skrócić mężowi dżinsy, to i przy okazji uszyłam siatkę. Niestety musiałam sfotografować ją komórką, bo aparatu jeszcze nie mam:


Wzór rysowałam sama. Talentów plastycznych nie posiadam, posłużyłam się jako pierwowzorem jakimś obrazkiem znalezionym w  internecie. Powiedzmy szczerze nie jest to rysunek najwyższych lotów, jednak jego prymitywizm jest zamierzony:


Wzór na siatce dla dziewiarki znalazłam w Internecie:



Spodobał mi się bardzo i musiałam go wykonać.


A tak uszyłam uchwyty, czyli ucha siatek:


wtorek, 8 maja 2012

Leje

już dwa dni - mocno. Świat nagle się mocno zazielenił, a rośliny prześcigają w kwitnieniu. Wiosny w tym roku na moim blogu nie było, toteż skromnie nadrabiam zaległości:




Zdjęcia zrobione zostały jeszcze podczas długiego weekendu. Dzisiaj ogrodowy świat wygląda już zupełnie inaczej. Niestety zgniotłam sobie wyświetlacz w aparacie fotograficznym i  nie mam czym robić zdjęć, zanim nie kupię następnego (nie opłaca się inwestować w naprawę). A jakieś działania w kierunku  kupowania mogę dopiero podjąć około soboty (nie mam czasu wcześniej). Faktem jest, że potrzebowałam nowego aparatu, lepszej jakości, jednak miał to być zakup zaplanowany i przemyślany. Teraz jednak muszę kupić po prostu jakąś przeciętną cyfrówkę, żeby móc w ogóle cokolwiek fotografować. A do tego, że mam aparat w torebce, po prostu już się przyzwyczaiłam. Generalnie planowałam najpierw wymianę komputera, a w następnej kolejności kupno jakiegoś porządniejszego aparatu. No w życiu trafiają się nieprzewidziane zdarzenia, oby były tylko takie...

niedziela, 6 maja 2012

Zaległości

Już dawno otrzymałam wyróżnienia - jakoś dużo czasu upłynęło, a ja za nie nie podziękowałam. Wobec tego dziękuję dzisiaj: Asi 305, Zielonemu Kamykowi, KokotkowiUrszuli 97, Ani 75. Wszystkie przyjmuję z radością i zadowoleniem. Czasu upłynęło jednak tak wiele, że obecnie już nie widzę możliwości realizowania zasad zabawy związanej z przyznawaniem i przekazywaniem dalej wyróżnień. A więc wybaczcie. A te  wyróżnienia są takie:



Umieszczę je z radością na blogu.
Druga sprawa, to podziękowanie i prezentacja kolejnej pięknie wyhaftowanej przez Tenię karty świątecznej.


Haftowane karty, które od niej otrzymuję tworzą już poważna kolekcję. Sprawiają mi wiele radości, bo są mistrzowsko wykonane. Tereso dziękuję i przepraszam, że dopiero teraz; okres okołoświąteczny był bardzo trudny dla naszej rodziny i po prostu nie miałam głowy do organizacji i myślenia o świętach.
Czy Wam też  czas tak niesamowicie umyka, ciągle go mam za mało i zawsze coś jest niezrobione, zaległości piętrzą się niebotycznie, a codzienność, to ciągłe wybory. Jeżeli zrobię jedno, nie wykonam drugiego... i tak nieustannie. Zawsze muszę z czegoś rezygnować - najczęściej rezygnuję ze snu, by poblogować i robótkować. Zamiary i pomysły zdecydowanie wyprzedzają moje możliwości czasowe i fizyczne. Wydaje mi się, że im starsza jestem, tym tego czasu na wszystko mam mniej.
Weekend majowy przemknął błyskawiczne, na robótki jakoś czasu nie było; poświęciłam go ogrodowi. Nie nadrobiłam zaległości, chociaż sobie obiecywałam (ten weekend powinien trwać drugie tyle, żeby wszystko zrealizować). Zakończyłam go jednak spotkaniem z koleżanką poznaną w czasie studiów, z którą lat wiele w Krakowie się przyjaźniłyśmy, a która przyjechała do sanatorium do pobliskiego Rymanowa. Pojechałam na spotkanie z radością. No te 25 lat od czasu kiedy widywałyśmy się często (obie mieszkałyśmy jeszcze wtedy w Krakowie) - do teraz, to z jednej strony jakby mgnienie oka, z drugiej jednak ileż to może się nadziać przez te 25 lat i jakże może zmienić się życie człowieka.Córki nasze wyrosły, studia pokończyły, za mąż powychodziły. A życia nasze jakże dziwnie się poplątały, poukładały, pozmieniały. Te cztery godziny migiem przeleciały, rozmawiało się jak dawniej. Szkoda tylko, że lat nam przybyło...

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails