Strony

wtorek, 29 września 2009

Maliny w śmietanie

Tak kojarzy mi się ten melanż, z którego robiłam Baby-doll. Wiem - chyba raczej malin ze śmietaną się nie jada.
Wczoraj jeszcze bluzeczkę włożyłam, gdyż było dostatecznie ciepło. Dzisiaj przyszła już ponura jesień: zimno, deszczowo i przerażająco. Dzień w oczach się skraca. W ogrodzie zdołałam posadzić hiacynty – cebul mam tak dużo, że zużyłam chyba z osiem kratownic (zawsze sadzę w kratownicach od czasu kiedy nornice wyjadły mi wszystkie cebule). Któregoś roku patrzyłam tylko, jak kwitnące hiacynty więdną i przewracają się; po rozgrzebaniu ziemi okazywało się, że już niczego nie ma.
Przedpołudnie poświęciłam na segregowanie i układanie zapasów włóczki. Spakowałam włóczkę w pięć wielkich pudeł tekturowych z Ikei (a to tylko połowa zasobów, które posiadam). Wydawało mi się, że upcham je na pawlaczu szafy – niestety okazały się za wysokie. Musiałam dokonać zamiany i rzeczy z dołu powędrowały na pawlacz, a pudła znalazły się na dole. Przyrzekłam sobie, że na razie nie kupię ani grama włóczki. Przecież tego co mam nie wyrobię przez najbliższe kilka lat. Dwa wielkie wory resztek wyniosę na strych (jeszcze szkoda wyrzucać – może kiedyś coś będę przerabiała).
Moja bluzka wygląda tak:


Włóczka: „Sun day”: 77% bawełny, 16% wiskozy, 7% lnu; zużycie 26 dkg, druty 3,5 mm,

Dokonałam pewnych zmian: zrobiłam plisy przekładając warkoczyki i przyszyłam guziki - bo jakoś bardziej mi tak pasowało. Dekolt ściągnęłam nieco obrabiając półsłupkami.







poniedziałek, 28 września 2009

Niespodzianka - wyróżnienie



Dostałam wyróżnienie: „wrzosowe, za kreatywność”. Kocurku – dziękuję bardzo, jestem zaskoczona, bo się nie spodziewałam tego, że zostanę dostrzeżona. Jestem na etapie „raczkującego bloga” – zabawę w blogowanie dopiero zaczynam, a tu proszę – taka niespodzianka! Zawsze twierdzę, że jestem raczej rzemieślnikiem, niż artystą. Obiecuję: postaram się chociaż w części zasłużyć na to pierwsze w moim życiu blogowe wyróżnienie.
No i kłopot, komu je przekazać. Lista blogów , które czytam i lubię jest olbrzymia i każda osoba zasługuje na takie wyróżnienie. Wybiorę dziś jednak: bag_lady - za to, że jest i tworzy oraz niezwykłą Klarę , która jeszcze nie bloguje (ma swoją stronkę), i której niezwykłe mitenki zawsze poprawiają mi humor.

sobota, 26 września 2009

Sobota

Cały dzień spędziliśmy w ogrodzie. Dzień był cudowny – słoneczny i pogodny.
Baby-doll mam tyle:



A taką delikatną i niemal niewidoczna pajęczynę zauważyłam utkaną na oknie ganku. Widać ją było tylko pod pewnym kątem - nie sądziłam, że aparat ją uchwyci.



Tak dziś wyglądał ogród – jeszcze pełen soczystej zieleni, tu i ówdzie przebarwiającej się na czerwono.











Chciałabym mieć tak poskładaną i uporządkowaną włóczkę jak Anne Hanson – proszę zobaczyć na jej blogu: http://knitspot.com/ Na razie planuję poupychać moje zasoby włóczkowe do kilku pudeł tekturowych z Ikei.

piątek, 25 września 2009

Na początek jesieni

Ponieważ ostatnio robię głównie szale, zapragnęłam jeszcze pożegnać lato i szybciutko wykonać bluzeczkę, którą jeszcze (mam nadzieję) włożę. Padło na Baby-doll Cardigan by Iris Schreier z Knit.1, Spring/Summer 2009. Tu oryginał:



A tu różne realizacje z Ravelry:
http://www.ravelry.com/patterns/library/16-baby-doll-cardigan/people

Najbardziej podobają mi się wykonania Velvety i Zipi.
Postanowiłam wykorzystać kupioną kila lat temu na Allegro włóczkę.
Skład: 77% bawełny, 16% wiskozy i 7% lnu. Zrobiłam nawet próbkę:




Nie jest rewelacyjna – długo leżakowała i w końcu znalazła swe przeznaczenie.
A ponieważ cardiganek jest robiony od góry, projekt można odrobić ze zdjęcia - zabieram się szybko do pracy.

czwartek, 24 września 2009

„Kalinkowe” szale

Kolejne szale wykonane z „Kalinki” – w kolorach: śliwkowym i beżowym. Zrobione tym samym wzorem - prezentują się jednak odmiennie. Beżowy jest bardziej delikatny i połyskliwy. Zauważyłam, że włóczka ta różni się w zależności od koloru. Kolory ciemne (kupiłam czarny i śliwkowy) maja grubszą nitkę akrylowa i cieniutką wiskozowa, w rezultacie są mało połyskliwe. Natomiast jasne maja nitkę zdecydowanie cieńszą, oplot wiskozowy jest jakby grubszy i w efekcie robótka wychodzi tak, jak sobie pierwotnie wyobrażałam: cieniutka i połyskliwa. Da się te różnice zauważyć na obu prezentowanych szalach.
Wzór: Meandering Vines Shawl – znaleziony gdzieś w necie. Obecnie podobają mi się wzory na szale takie „wijące się”. Realizację ambitniejszych projektów planuję na długie jesienno-zimowe wieczory.
Jak widać robótkowo ciągle jeszcze tkwię w lecie, chociaż przyszła już jesień...







Rozmiar: 180/60 cm; włóczka „Kalinka” (550 m/100 g) druty 4 mm, zużycie około 12 dkg

poniedziałek, 21 września 2009

"Gorący" weekend

Ostatni weekend był dla mnie bardzo bogaty w wydarzenia. Po pierwsze zakończyliśmy częściową wymianę instalacji elektrycznej w chałupie w Zagórzu. Niemal z marszu pojechaliśmy w sobotę na ślub i wesele bratanicy. Para młodych pięknie się prezentowała. Młoda w sukni z hiszpańskiej koronki wyglądała uroczo i elegancko. Ślub odbył się w skansenie w Wygiełzowie w zabytkowym siedemnastowiecznym kościółku pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego z Ryczowa. Kościółek niewielki, drewniany, niezwykle urokliwy, przystrojony na okoliczność ślubu białymi margerytkami i bluszczem. Zdjęcia z Internetu – niestety w kościele nie używałam aparatu.

http://www.flickr.com/photos/petelickim/1416388559/in/set-72157602084581388/

Przyjęcie weselne w dworku Zieleniewskich W Trzebini trwało do godziny 4 rano.

http://www.polskieszlaki.pl/miejsca_krajtroterow/60284,dworek-zieleniewskich.html
http://www.dwor.trzebinia.pl/

Nawiązując do tematu robótek - wystąpiłam w Lace Ribbon z „Kalinki”. Szaliszcze także zmieniło właściciela i powędrowało do mojej teściowej do Brzeska, która z poświęceniem zajęła się naszą wyżlicą. (Już od roku martwiłam się tym co zrobimy z psem, kiedy przyjdzie nam wyjechać na wesele). Ifunia jest psem z problemami, pozostawiona sama przeżywa traumę porzucenia. Bałam się, że może uciec w siną dal (z łatwością przeskakuje płoty i wspina się po pionowych ścianach wąwozów). Jak się okazało rozłąkę zniosła nadspodziewanie dobrze. I szczęśliwie pod wieczór w niedzielę wróciliśmy do domu. Ponoć gorzej zmianę miejsca znosił Czesio (królik córki), pozostawiony z kolei u drugiej Babci (nie miał apetytu).

Zapanowała cisza i spokój – wyjechała Matylda, brakuje Czesia, który także pojechał „na studia” do Krakowa – to znaczy pojechał razem ze studiującą w Krakowie córką. Ciągle patrzę na puste miejsce po klatce, a Czesinka nie ma. Zajmowałam się nim prawie 3 miesiące wakacji. Kiedyś opowiem w jaki sposób Czesio trafił do naszego domu i jakie przygody z nim przeżywaliśmy.
Bawełniany szal zrobiony dla Matyldy:

























Bawełna Virginia, 18 dkg, druty 4,5 mm

środa, 16 września 2009

Czarny Lace Ribbon

Włóczka „Kalinka” (37% wiskoza, 63% anilana), 550 m/10dkg; 13 dkg, druty 4 mm, rozmiar 60/180 cm.














Czarny Lace Ribbon - tu oryginał: http://knitty.com/ISSUEspring08/PATTlaceribbon.html
- skończony. Niespodziewanie dobrze dało się zblokować - kiedyś, gdzieś na jakimś forum robótkowym przeczytałam, że wyroby z „Kalinki” można prasować i wyglądają nieźle. Nie prasowałam w dosłownym znaczeniu tego słowa, a raczej parowałam. Przypinałam szal szpilkami po kawałku do deski do prasowania i trzymałam żelazko nastawione na parowanie nad szalem – nie dotykałam wyrobu. Bardzo ładnie się rozprostował i nabrał wyglądu.

Niestety doskwiera mi w tym tygodniu brak czasu. Marynuję paprykę na zimę (zamiast kupić dwa worki i uporać się z tym w jeden wieczór), kupiłam trzy i przy tej papryce tkwię jeszcze dzisiaj. Jednocześnie w chałupie w Zagórzu przerabiamy prąd, co oznacza zgotowanie obiadu tu w domu i zawiezienie go pracującym.



piątek, 11 września 2009

Odchodzące lato...


Pierwsze zimowity i astry "marcinki"



Ostatnia lilia w stawku i ostatnie cynie





I zaczęty Lace Ribbon. Tak naprawdę to chciałam zrobić Phiaro, do którego kiedyś tam nie byłam specjalnie przekonana. Potrzebowałam szala do kreacji w kolorze szaroniebieskawym i wymyśliłam właśnie Phiaro. A na Phiaro wymyśliłam "Kalinkę" (ma zawartość wiskozy i powinna dać się wyprasować). Kreacja lekko połyskliwa, buty, torebka czarne; biżuteria srebrna - szal czarny. No i zamówiłam czarną "Kalinkę".
Jednak po rozpakowaniu paczki byłam rozczrowana, jakaś taka za bardzo anilanowa była ta "Kalinka". Próbki po wyprasowaniu były do niczego, prawe oczka za bardzo się rozwlekały. Pewnie tę "Kalinkę" musiałbym robić na drutach 2,5 mm i nie wiadomo co by z tego wyszło. Zmieniłam koncepcję i zaczęłam Lace Ribbon. Z założenia szal miał być lekki, lejący się, raczej letni. Moherowy "lunowy" do tego stroju zupełnie nie pasuje. No cóż - teraz Phiaro nie będzie. Patrząc na szal Fiubdziu (bardzo udany projekt) dochodzę do wniosku, że Phiaro musi być wykonany z grubszej włóczki.

środa, 9 września 2009

Szaliszcze

Bardzo podobał mi się szal z książki Victorian Lace Today - Myrtle Leaf Shawl with wilow border. Szczególnie wzór środkowy. Zapragnełam taki zrobić. Porwałam się na "Lunę" - no i mam, nie szal, a szaliszcze jakieś mi wyszło. Miał być duży, obszerny otulający i taki wyszedł.







Detal
Dziergany na drutach 3 mm, bordiura 3,5 mm, włóczki wyszło prawie dwa motki; rozmiar 180/80 cm. Robiło się żmudnie tę "Lunę", robótka wydawała się nie mieć końca. Po drodze były jeszcze poszukiwania wzoru bordiury, bo na Osince znalazłam schemat szala, ale bordiury już nie. Ada uratowła mnie i umieściła schemat na Forum "U Maranty". Dagny dała linka do całej książki. Jakoś jednak do końca ta robótka mnie nie satysfakcjonuje. Na pewno popełnię jeszcze jeden tym wzorem, inną włóczką i w normalnym rozmiarze.

wtorek, 8 września 2009

Pierwszy szal letni

Pierwszy szal Matyldy - bawełna ze szpuli, kupowana na Allegro, robiona w dwie nitki, druty chyba 4,5 mm:




Detal

Szalomania

U mnie zaczęło się przypadkowo - Matylda szła na wesele i pojawiła się potrzeba, by stworzyć coś co zakryłoby gołe ramina podczas uroczystości w kościele. Upał był niesamowity- środek lata. Wymyśliłam, że zrobię szal na drutach z cieniutkiej bawełny. Robiłam pełny tydzień, kończyłam dosłownie przed samym wyjściem z domu na uroczystość. Spełnił rolę nie tylko ozdobną, ale i grzewczą, bo wtedy właśnie zespsuła się pogoda. A potem mi się spodobało. W miedzyczasie Dagny na swoim blogu zaczęła lansować szale estońskie. Wpadłam, jak śliwka w kompot - zauroczyły mnie. Wprawdzie estońskiego jeszcze nie zrobiłam, ale spodobało mi się bardzo dzierganie szali na drutach. Szale, chusty różnego rodzaju i typu bardzo lubię i noszę.


Zaczynam...

Już od jakiegoś czasu korci mnie, by zacząć pisać bloga. To przeciez nic trudnego. Będzie o robótkach, zwierzętach, ogrodzie - o codzienności.