z rozdawajki zimowitowej, na ile to było możliwe, tzn. wysłałam cebule osobom, które podały adresy. Niestety dwie osoby, które wygrały zimowity: mała Mi i Anonim (komentarz z 18 lipca), do tej pory nie podały adresów na jaki wysłać cebule (czekałam tydzień). Być może jest to kwestia sezonu urlopowego i zainteresowane nie zajrzały na stronę z wynikami. Poczekam jeszcze do jutra i ewentualnie dokonam nowego losowania. Nie dostałam potwierdzenia, że cebule żonkili dotarły do adresatów tzn. do Doroty i reny 1001 - być może paczki jeszcze nie doszły?
Dopisane: zgłosiły się obie Panie. Dodatkowego losowania nie będzie.
Zdjęcie na dzisiaj:
Leje, dwa dni w zeszłym tygodniu były jako takie, ale weekend pod znakiem nieustannego deszczu. W ogrodzie woda stoi:
W piątek tak żarły bąki i komary, że w ogrodzie nie dało się sensownie pracować. Pomimo popsikania się preparatami i zjedzenia witaminy B - nie udało mi się stawić im czoła i zostałam użarta dotkliwie. Ugryzło mnie pod pachą, w tej chwili placek w kolorze mocnej czerwieni rozlał mi się na średnicę 10 cm, spuchło, swędzi i boli. Ratuję się wapnem, zażywam Allertec, robię okłady z kwaśnej wody. Raczej słabo pomaga. No ale kiedyś powinno przejść...
Strony
▼
niedziela, 31 lipca 2011
sobota, 30 lipca 2011
Kapliczki przydrożne. Kapliczka w Lesku przy drodze do Sanoka
wybudowana została w 1884 roku przez uczestnika Powstania Styczniowego Jana Bieleckiego - rządcę folwarków hrabiego Edmunda z Siecina Krasickiego. Została wzniesiona na planie kwadratu, dach dwuspadowy, kryty blachą, nad frontonem żelazny krzyż. Budowla jest otoczona ozdobnym płotem.
Po bokach drzwi w narożnikach są dwa pilastry wpuszczone w ścianę, u góry przechodzące w ozdobne wieżyczki przy frontonie:
Nad drzwiami znajduje się trójkątny fronton z roku 1884 z trzema wnękami pod spodem.
czwartek, 28 lipca 2011
Biecz (4)
Pragnę jeszcze raz powrócić do Biecza, gdyż wydaje mi się niedopowiedziane, to co sobie zamierzyłam. Wycieczka była krótka, a oglądania i wrażeń wiele. Nie wszytko, to co jest do zwiedzenia w Bieczu, zobaczyłam. Może kiedyś tam powrócę... Jednak nie mogę nie podzielić się z moimi Czytelnikami jeszcze kilkoma uwagami. Jak już wspomniałam duże wrażenie zrobiła na mnie ekspozycja muzealna w "Domu z basztą". O tym co tam zgromadzono opowiedziałam tylko połowicznie. Dziś czas na dalszą prezentację.
Jedną ze stałych ekspozycji jest wystawa instrumentów muzycznych zgromadzonych tu z regionu. Możemy zobaczyć instrumenty ludowe i dworskie. Są tu m.in. róg, obój, kobza, cymbały, skrzypce, klawikord, katarynka, a nawet świstające gliniane ptaszki:
Ekspozycję wzbogacają też stare książki na tematy muzyczne oraz nuty.
Kolejna wystawa wydała mi się także niezwykle ważna, mam wrażenie, że na moment zatrzymuje w kadrze ginący, albo nieistniejący już świat polskiego rzemiosła. Pokazano warsztay np. kowalski, ślusarski, zegarmistrzowski, szewski, krawiecki, a także narzędzia różnych rzemieślników. m.in. zbiór żelazek, nożyc itp. Przypuszczam, że wielu młodym ludziom dzisiaj nic nie mówią słowa określające dawne zawody, takie jak np. bednarz, kołodziej, ludwisarz, rymarz, stelmach.
Garncarstwo - rękodzielniczy wyrób ceramicznych naczyń i przedmiotów codziennego użytku.
Rymarstwo - dział rzemiosła zajmujący się wytwarzaniem uprzęży konnych, siodeł, akcesoriów jeździeckich i skórzanych pasów pędnych.
Miechownictwo - robienie miechów, mieszków, worków i innych drobnych
Jedną ze stałych ekspozycji jest wystawa instrumentów muzycznych zgromadzonych tu z regionu. Możemy zobaczyć instrumenty ludowe i dworskie. Są tu m.in. róg, obój, kobza, cymbały, skrzypce, klawikord, katarynka, a nawet świstające gliniane ptaszki:
Ekspozycję wzbogacają też stare książki na tematy muzyczne oraz nuty.
Kolejna wystawa wydała mi się także niezwykle ważna, mam wrażenie, że na moment zatrzymuje w kadrze ginący, albo nieistniejący już świat polskiego rzemiosła. Pokazano warsztay np. kowalski, ślusarski, zegarmistrzowski, szewski, krawiecki, a także narzędzia różnych rzemieślników. m.in. zbiór żelazek, nożyc itp. Przypuszczam, że wielu młodym ludziom dzisiaj nic nie mówią słowa określające dawne zawody, takie jak np. bednarz, kołodziej, ludwisarz, rymarz, stelmach.
Krosna, warsztaty tkackie, kołowrotki
Rzemiosło to drobna wytwórczość przemysłowa polegająca na wytwarzaniu i naprawie przedmiotów codziennego użytku przy pomocy ręcznych narzędzi i prostych maszyn. I tak pojęte wytwórstwo często przegrywa z masową produkcją.
Warsztat tkacki, krosna i kołowrotki
I mały przegląd:
Bednarstwo - dział rzemiosła zajmujący się wytwarzaniem naczyń drewnianych techniką klepkową: beczek, kadzi, balii, maselnic, dzieży i łopat do chleba, konewek, wiader, cebrzyków, wanienek, kufli.
Kowalstwo - wykuwanie przedmiotów z metalu np. kociołków, podków, gwoździ, narzędzi, broni.
Introligatorstwo - ręczne oprawianie książek i różnych wydawnictw.
Introligatorstwo - ręczne oprawianie książek i różnych wydawnictw.
Kołodziej - zajmował się wyrobem kół, wozów i części do nich.
Ludwisarstwo - odlewanie z brązu, miedzi, mosiądzu lub spiżu dzwonów, luf do dział, posągów, świeczników i przedmiotów codziennego użytku.
Siodlarz - rzemieślnik zajmujący wyrobem skórzanych siodeł dla koni.
Sitarstwo - wyrób sit.
Smolarz - człowiek trudniący się wyrobem smoły lub handlujący smołą, a także wypalaniem węgla drzewnego. Do czasów współczesnych zachowała się nazwa tego ostatniego zajęcia (alternatywna nazwa: węglarz).
Stelmach - rzemieślnik zajmujący się konserwacją kół i części do wozów i bryczek. Obecnie zawód całkowicie zapomniany.
Zduństwo - dział rzemiosła zajmujący się budową i naprawą pieców (kaflowych, kuchennych, chlebowych, pieco-kominków, kominków).
Zecer (składacz) - pracownik zecerni wykonujący skład ręczny lub maszynowy na potrzeby druku typograficznego.
Sitarstwo - wyrób sit.
Smolarz - człowiek trudniący się wyrobem smoły lub handlujący smołą, a także wypalaniem węgla drzewnego. Do czasów współczesnych zachowała się nazwa tego ostatniego zajęcia (alternatywna nazwa: węglarz).
Stelmach - rzemieślnik zajmujący się konserwacją kół i części do wozów i bryczek. Obecnie zawód całkowicie zapomniany.
Zduństwo - dział rzemiosła zajmujący się budową i naprawą pieców (kaflowych, kuchennych, chlebowych, pieco-kominków, kominków).
Zecer (składacz) - pracownik zecerni wykonujący skład ręczny lub maszynowy na potrzeby druku typograficznego.
Dekarz – rzemieślnik, zajmujący się pokrywaniem i naprawianiem dachów materiałami dekarskimi dachówkami, blachodachówkami.
Garbarstwo – dziedzina rzemiosła, przemysłu zajmująca się przetwarzaniem (garbowaniem skór).
Hafciarstwo - metoda ozdabiania tkanin, filcu lub skóry polegająca na wyszywaniu na nich wzorów za pomocą igły lub szydełka oraz nici i różnych dodatków.
Złotnictwo – rzemiosło artystyczne zajmujące się wytwarzaniem wyrobów ze złota, platyny, srebra, stopów, metali szlachetnych, kamieni szlachetnych oraz innych drogocennych materiałów.
Kamieniarstwo - wydobywanie i obróbka kamienia.
Ślusarstwo - obróbka metali, głównie za pomocą narzędzi ręcznych i maszyn.
Ślusarstwo - obróbka metali, głównie za pomocą narzędzi ręcznych i maszyn.
Kaletnik - rzemieślnik zajmująca wyrabianiem toreb, teczek, walizek, portfeli itp. ze skóry, tworzyw sztucznych.
Kuśnierz - rzemieślnik zajmujący się szyciem i naprawą futer, odzieży skórzanej, galanterii futrzanej.
Rzemieślnikiem jest mi.n.: krawiec, szewc, rękawicznik, kaletnik, zegarmistrz, młynarz, fryzjer.
Mniej znane działy rzemiosła:
Cholewkarstwo - rzemiosło obejmujące szycie, wyrób cholewek do obuwia.
Czapnictwo - wyrabianie czapek.
Białoskórnictwo - dział garbarstwa zajmujący się wyprawianiem skór miękkich na rękawiczki i odzież.Czapnictwo - wyrabianie czapek.
Miechownictwo - robienie miechów, mieszków, worków i innych drobnych
przedmiotów ze skóry.
Pantoflarstwo - wyrób pantofli.
Paśnictwo - wyrób pasów.
Portmoneciarstwo - wyrób portmonetek.
środa, 27 lipca 2011
Zielnik. Złotokap
Złotokap, złotodeszcz (Laburnum Fabr.) – rodzaj roślin z rodziny bobowatych obejmujący kilka gatunków małych drzew lub krzewów. Gatunkiem typowym jest Laburnum anagyroides. Pochodzi z Południowej Europy i Azji Mniejszej.
Złotokap pospolity to niskie drzewko do 5 metrów wysokości. Liście 3 listkowe, skrętoległe, eliptyczne do 8 cm długości. Kolor liści ciemnozielony pod spodem szaro owłosione. Kwiaty złocistożółte - 2 cm długości, w długich, zwisających gronach do 20 cm , bez zapachu. Owoce - fasolki do 5 cm długości. Strąki wiszą jeszcze jakiś czas po wysypaniu nasion.
Gatunki:
złotokap alpejski (Laburnum alpinum,
złotokap Waterera (Laburnum ×watereri,
złotokap zwyczajny (Laburnum anagyroides Medik.).
złotokap alpejski (Laburnum alpinum,
złotokap Waterera (Laburnum ×watereri,
złotokap zwyczajny (Laburnum anagyroides Medik.).
Kwitnie w końcu maja lub w czerwcu. Wymaga świeżych, żyznych gleb, najlepiej wapiennych i słonecznego stanowiska. Rośliny posadzone w półcieniu rosną słabiej i nie kwitną obficie. Sadzić należy go pojedynczo lub w niewielkich grupach. Jest wytrzymały na mrozy, jednak w czasie bardzo surowych zim może przemarzać i większe rozmiary osiąga tylko w łagodniejszym klimacie zachodniej Polski.
Mój złotokap jest najzwyklejszy i rośnie w trudnych warunkach, jest narażony na przemarzanie, dlatego nie kwitnie co roku, a gdy już pojawiają się kwiaty, nie są takie okazałe, jakie można zobaczyć na zdjęciach magazynów ogrodniczych. Nie mam więc na wiosnę "złotego deszczu", tylko dość marne grona...
Złotokap należy do najbardziej trujących drzew. Cała roślina zawiera cytyzynę, która drażni przewód pokarmowy i układ nerwowy. Najbardziej toksyczne są nasiona, których 10 sztuk dla dzieci i kilkadziesiąt dla dorosłych są dawką śmiertelną.
wtorek, 26 lipca 2011
W kolorze słońca
Leje niemiłosiernie. W ogrodzie jest tak mokro, że woda stoi na trawnikach oraz gromadzi się w postaci bajor w najniżej położonych miejscach - jest tak, jak na wiosnę, kiedy topnieją śniegi. Zamierzałam dzisiaj zrobić porządki na cmentarzu, jednak ulewny deszcz mi to uniemożliwił, toteż wyciągnęłam maszynę do szycia i w końcu uszyłam zapasowe zasłonki na ganek do chałupy.
Proste, z materiału w drobną pepitkę żółto-białą. Doszyłam koronkę bawełnianą i ząbki. Otrzymałam - o coś takiego:
Do tej pory wisiała zasłonka w drobne paseczki biało zielone:
Zachciało mi się zmian w kolorze żółtym (chyba z braku słońca):
Proste, z materiału w drobną pepitkę żółto-białą. Doszyłam koronkę bawełnianą i ząbki. Otrzymałam - o coś takiego:
Zachciało mi się zmian w kolorze żółtym (chyba z braku słońca):
Tak jest dzisiaj na ganku
Zdjęcie na dzisiaj:
poniedziałek, 25 lipca 2011
Wyniki rozdawajki: zimowity
Zgłaszać się można było do wczoraj.
Pojawiło się 20 komentarzy deklarujących chęć na cebule zimowitów. Ponumerowałam je w kolejności zgłaszania i generator losujący wybrał następujące liczby: 15, 12, 3.
Są to: KonKata, mała Mi i Anonim (komentarz z 18 lipca). Przypominam też, że cebulki żonkili dostały się Dorocie i renie 1001 (dwa pierwsze komentarze).
Wymienione osoby proszę o podanie adresów pocztowych (mój mail : mjantonina@gmail.com), bym mogła wysłać paczkę z cebulkami.
Pojawiło się 20 komentarzy deklarujących chęć na cebule zimowitów. Ponumerowałam je w kolejności zgłaszania i generator losujący wybrał następujące liczby: 15, 12, 3.
Są to: KonKata, mała Mi i Anonim (komentarz z 18 lipca). Przypominam też, że cebulki żonkili dostały się Dorocie i renie 1001 (dwa pierwsze komentarze).
Wymienione osoby proszę o podanie adresów pocztowych (mój mail : mjantonina@gmail.com), bym mogła wysłać paczkę z cebulkami.
niedziela, 24 lipca 2011
Cerkiew w Łopience – drugie życie
Dotarliśmy tam wprawdzie dość szeroką, ale błotnistą drogą leśną, przy której licznie biją źródełka - trzy kilometry od parkingu, gdzie widnieje zakaz wjazdu ignorowany przez niektórych zajeżdżających z fasonem samochodem pod cerkiew. Po drodze można spotkać piece przygotowane do wypalania węgla drzewnego. Turyści idą licznie, dla niektórych (i dla nas) celem jest tylko cerkiewka, inni nie zatrzymując się dłużej, podążają dalej szlakiem na Łopiennik.
Ci którzy przyszli tu docelowo czytają tablicę informacyjną, robią zdjęcia, przysiadają na ławeczce przed cerkwią…
Pierwsze spojrzenie na cerkiewkę, jeszcze z drogi, zbudowaną z nieobrobionego kamienia (jest to jedyny tego typu obiekt w Bieszczadach)
Przed cerkiewnym placem widzimy jeszcze dwie budowle: odtworzoną drewnianą dzwonnicę:
oraz odbudowaną kamienną kaplicę grobową:
Kaplica grobowa zbudowana na w drugiej połowie XIX w. - odbudowana w latach 1993-1997 z inicjatywy Akademickiego Klubu Turystycznego przy SGGW w Warszawie przy udziale Komisji Cerkiewnej Towarzystwa opieki nad Zabytkami i Karpackiego Towarzystwa Turystycznego
Przed kaplicą przysiadła pani sprzedającą karty – cegiełki na odbudowę cerkiewki.
Dalej na polanie konie i dwóch mężczyzn. Jak się okazuje, jednym z nich jest Zbigniew Kaszuba, a pani sprzedająca cegiełki to jego żona. Kim są?
Zapewne, gdyby nie pan Kaszuba, dziś tak licznie turyści nie wędrowaliby dolinką Łopienki, by oglądać cerkiew. A zaczęło się blisko 20 lat temu, bo już tyle lat życia pan Kaszuba poświecił temu miejscu i odbudowie cerkwi.
Dziś już nie ma wsi pod nazwą Łopienka położonej nad dopływem Solinki na zboczach Korbani, Jam i Łopiennika, założonej około 1543 roku na prawie wołoskim, w dobrach Balów z Hoczwi. Łopienka do 1770 roku należała do Balów, jednak po śmierci Salomei Karsznickiej, Łopienkę sprzedał jej syn - Piotr Karsznicki. Potem wieś przechodziła z " rąk do rąk": jej właścicielami byli m.in. Strzeleccy, a początkiem XX w. przeszła w ręce rodziny Wichańskich i tak zostało do 1939 roku. Po drugiej wojnie światowej Łopienka podzieliła losy innych bieszczadzkich wiosek. W 1946 r. mieszkańcy zostali wysiedleni do ZSRR, a rok później pozostałych, w ramach tzw. „Akcji Wisła”, przesiedlono na Zimie Odzyskane.
Wieś znana była z tego, iż podobno ukazała się tu Matka Boska pod postacią ikony. Ikonę umieszczono w kapliczce, potem w cerkwi. A cerkiew w Łopience powstała w 1757 roku, fundatorami była rodzina Strzeleckich (ówcześni właściciele wsi). Patronką świątyni została święta Paraskewia - grecka męczennica, opiekunka młodych dziewcząt i ogniska domowego. Z czasem Łopienka stała się słynnym ośrodkiem kultu maryjnego.
Cudowny obraz przyciągał do Łopienki, niewielkiej wsi, (która liczyła w 1921 roku łącznie 303 mieszkańców, w tym 289 grekokatolików , 6 rzymskokatolików i 8 wyznania mojżeszowego), rzesze wiernych, nawet z bardzo odległych stron. Swego czasu, a właściwie od XVIII wieku do momentu wysiedleń Łopienka była najbardziej znanym sanktuarium kultu maryjnego w Zachodnich Bieszczadach. Na odpust 13 lipca (Wniebowstąpienie Najświętszej Marii Panny), jeszcze w XIX wieku przychodziło kilkanaście tysięcy wiernych - nie tylko Rusinów, ale też mieszkańców stoków Karpat, Pogórzanie zza Wisłoki, a nawet Górale śląscy spod Andrychowa. By rozłożyć swe kramy z różnymi towarami, przyjeżdżali tu nawet Żydzi z odległego przecież Krakowa. W 1943 roku odbył się tu ostatni odpust. (Agnieszka Paluch) Po 1947 roku przestała istnieć wieś, a cerkiew popadała w ruinę. Rozebrano dach i skradziono blachę. Mury pozbawione ochrony niszczały. Cudowny obraz został przeniesiony do Polańczyka i jest tam do dzisiaj (w odbudowanej cerkwi znajduje się jego kopia). Kiedy w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku trafił tu Olgierd Łotoczko (konserwator zabytków w powiecie bieszczadzkim) trzeba było podejmować szybkie decyzje, by uratować tak unikatowy obiekt. Łotoczko został zwolniony ze stanowiska, ale nie przestał być orędownikiem odbudowy cerkiewki. W 1972 r. udało mu się wzmocnić koronę murów cerkwi betonową opaską. Niestety zginął w 1976 r. w czasie wyprawy w Hindukusz Afgański, dlatego prace renowacyjne zostały zatrzymane.
Zdjęcie ze strony: http://karpaccy.pl/lopienka/
W 1983 r. do Łopienki zawędrował kolejny pasjonat - Zbigniew Kaszuba i dzięki niemu rozpoczyna się kolejny etap odbudowy obiektu.
W 1990 r. Społeczna Komisja Opieki nad Zabytkami Sztuki Cerkiewnej, dzięki staraniom Zbyszka Kaszuby uzyskuje pozwolenie na rekonstrukcję cerkwi. Rozpoczyna się remont. Jest on prowadzony systemem gospodarczym i wiele prac wykonywanych jest społecznie. Zostały wzmocnione mury, postawiony i pokryty blachą dach, wstawione drzwi i okna, a wewnątrz wylana betonowa posadzka i położona podsufitka. Prace były finansowane z dotacji Ministerstwa Kultury i Sztuki, która w 1995 r. została wstrzymana, a prace przerwane. Do zakończenia remontu pozostało tynkowanie cerkwi, rekonstrukcja chóru i wykonanie kamiennej posadzki. (http://karpaccy.pl/lopienka/)
Latem tego roku (2003 r. - przyp. mój) otynkowano cerkiew w Łopience. Tak najkrócej można by opisać to, co się wydarzyło. I pewnie dla wielu osób taka informacja będzie wystarczająca, ale tym, którzy chcieliby rozszyfrować, co może się kryć pod takim stwierdzeniem, i dowiedzieć się, jak do tego doszło, dedykuję poniższy tekst. Dokładnie dziesięć lat temu w 1993 r. na zrekonstruowanej rok wcześniej więźbie dachowej cerkwi w Łopience została położona blacha. (…) - czytać dalej: http://karpaccy.pl/znowu-o-lopience-plaj-27/
Pan Kaszuba jest człowiekiem niezwykle skromnym, chętnie porozmawiał z moim bratem, który jest przewodnikiem tatrzańskim i zbierał materiały do artykułu o łopieńskiej cerkwi. Nie zgodził się jednak na zrobienie mu zdjęcia. Do fotografii pozowała jego małżonka.
Literatura
- „Łopienka”. http://www.twojebieszczady.pl/lopienka.php
- http://www.franciszkanie.pl/news.php?id=4194
- Agnieszka Paluch:”Zapomniana Łopienka. http://region.halicz.pl/aga/lopienka.html
- „Łopienka jest takie miejsce”: http://karpaccy.pl/lopienka/
- Z.K.: „Znowu o Łopience”. http://karpaccy.pl/znowu-o-lopience-plaj-27/
piątek, 22 lipca 2011
Wyróżnienie
od Anabell chętnie i z przyjemnością przyjęte. Dziękuję. A co? Lubię wyróżnienia (na starość)... Pewnie jakieś młodzieńcze kompleksy niedowartościowania ze mnie wychodzą.
Przy okazji; naszła mnie taka oto garść refleksji na temat wyróżnień. Swego czasu na wielu blogach pojawiły się znaczki, których treść jednoznacznie informowała, że blogerki nie życzą sobie wyróżnień. I dobrze, może nie chciało im się kolekcjonować znaczków, może nie chciało im się wyszukiwać kolejnych dziesięciu... Może uznały, że zabawa głupia jest. Faktyczne był moment, że doszło do absurdu, kiedy przyznawano wyróżnienia gromadząc je całymi blokami, co faktycznie było już idiotyzmem. Potem to już ta euforia wyróżnieniowa nieco opadła i od tylko czasu do czasu jakieś wyróżnionko przemknie bokiem.
A to dzisiejsze jest też trudne, bo aby je posłać dalej, trzeba spełnić kilka warunków - m.in. wysłać aż do 16 blogów - warunek trudny i czasochłonny...
No dobra: jeżeli którejś z pań nie pasuje wyróżnienie, które jej wręczam i nie chce się bawić - niech go nie bierze. Bo nic mnie tak nie irytuje jak, informacja w stylu: "dostałam, dziękuję, ale nie wymienię blogów, którym przyznaję, bo (i tu następuje najlepsza wymówka), wszystkie są znakomite, wszystkie jednakowo cenię" itd, itd. Więc: "przyznaję je a) wszystkim blogom, które mam w zakładkach; b) wszystkim osobom, które mnie odwiedzają". Oczywiście w takiej sytuacji nikt, tego wyróżnienia nie bierze, a autorka takiego wspaniałego pomysłu ma spokojnie sumienie: przecież spełniła warunki zabawy... A w gruncie rzeczy zabawa blogowa, to także forma poznawania nowych blogów i ciekawych osób.
Wracając jednak do powyższego wyróżnienia. Przyznaję je następującym 16 blogom:
Przy okazji; naszła mnie taka oto garść refleksji na temat wyróżnień. Swego czasu na wielu blogach pojawiły się znaczki, których treść jednoznacznie informowała, że blogerki nie życzą sobie wyróżnień. I dobrze, może nie chciało im się kolekcjonować znaczków, może nie chciało im się wyszukiwać kolejnych dziesięciu... Może uznały, że zabawa głupia jest. Faktyczne był moment, że doszło do absurdu, kiedy przyznawano wyróżnienia gromadząc je całymi blokami, co faktycznie było już idiotyzmem. Potem to już ta euforia wyróżnieniowa nieco opadła i od tylko czasu do czasu jakieś wyróżnionko przemknie bokiem.
A to dzisiejsze jest też trudne, bo aby je posłać dalej, trzeba spełnić kilka warunków - m.in. wysłać aż do 16 blogów - warunek trudny i czasochłonny...
No dobra: jeżeli którejś z pań nie pasuje wyróżnienie, które jej wręczam i nie chce się bawić - niech go nie bierze. Bo nic mnie tak nie irytuje jak, informacja w stylu: "dostałam, dziękuję, ale nie wymienię blogów, którym przyznaję, bo (i tu następuje najlepsza wymówka), wszystkie są znakomite, wszystkie jednakowo cenię" itd, itd. Więc: "przyznaję je a) wszystkim blogom, które mam w zakładkach; b) wszystkim osobom, które mnie odwiedzają". Oczywiście w takiej sytuacji nikt, tego wyróżnienia nie bierze, a autorka takiego wspaniałego pomysłu ma spokojnie sumienie: przecież spełniła warunki zabawy... A w gruncie rzeczy zabawa blogowa, to także forma poznawania nowych blogów i ciekawych osób.
Wracając jednak do powyższego wyróżnienia. Przyznaję je następującym 16 blogom:
Osoby, autorki blogów, które wymieniłam proszone są o:
1. Skopiowanie znaczka i umieszczenie go na swoim blogu.
2. Wytypowanie kolejnych 16 osób, którym chcą przyznać tę nagrodę.
3. Powiadomienie nagrodzonych o przyznanej nagrodzie.
4. Napisanie o sobie "siedmiu rzeczy"
1. Skopiowanie znaczka i umieszczenie go na swoim blogu.
2. Wytypowanie kolejnych 16 osób, którym chcą przyznać tę nagrodę.
3. Powiadomienie nagrodzonych o przyznanej nagrodzie.
4. Napisanie o sobie "siedmiu rzeczy"
A teraz siedem informacji o mnie:
1.Chociaż lustro i metryka są bezlitosne, mentalnie czuję się ciągle dość młodo. Może nie aż tak, jak moja babcia, której ta historia jest wspominana w rodzinie. Babcia była już zdecydowanie leciwa (miała ponad osiemdziesiąt lat) i znalazła się w szpitalu. Kiedy jej córka, a moja mama, ją odwiedziła - babunia zażyczyła sobie koszuli nocnej z dekoltem (dużym), jakoś zapomniała, że trapią ją dolegliwości reumatyczne, że zimno w kark. W końcu przyznała się, że pan doktor skomplementował ją, że ma piękny dekolt (ot kokietka!).
2.Nie lubię gotować i od kiedy dziecię opuściło gniazdo, zupełnie się do tej czynności nie przykładam. Gotuję, bo muszę i dlatego, że trzeba coś zjeść, tzn, mąż i pies muszą coś zjeść (dla psa oczywiście gotuję osobno psie jedzenie). No niekiedy robię jakieś danie, na które sama mam ochotę... Na szczęście mąż znosi ze stoickim spokojem fakt, że trzy dni je np. schabowego z ziemniakami.
3.Ciągle się odchudzam, toteż jadam różne inne rzeczy, raczej nie są to schabowe...
4.Dlatego, że się odchudzam, a potem znów mam efekt jojo - mam w szafie ubrania w kilku rozmiarach. Już nie wyrzucam za małych, albo za dużych...
5.Nigdy się nie nudzę, raczej zawsze mi brak czasu, szkoda mi go nawet na sen.
6.Chciałabym, jak u Brylla, jeszcze "swoje ucapić"...
7.Jestem raczej solidna i obowiązkowa (ostatnio jakby mniej...).
Miłej zabawy!
czwartek, 21 lipca 2011
Cerkiew w Jaworniku Ruskim
Jawornik Ruski to wieś na Pogórzu Przemyskim leżącą na drodze do Dynowa, 15 km od na zachód od Birczy. Cerkiew św. Dymitra jest usytuowana przy bocznej drodze do Piątkowej, 500 m na wschód od skrzyżowania. Została zbudowana w 1882 r.; po II wojnie światowej służyła, jako kościół filialny p.w. św. Piotra i Pawła do czasu wybudowania nowego kościoła.
Bryla cerkwi trójdzielna, od północy do prezbiterium przylega zakrystia. Ściany i stropy cerkiewki pokryte są polichromią. Niestety wnętrze jest pozbawione sprzętów, za to można podziwiać niemal kompletnie zachowany ikonostas (brak wrót carskich). Na wrotach diakońskich widnieją wizerunki diakonów: św. Mikołaja i św. Dymitra.Na antepediach: Syn Marnotrawny, Św.Rodzina, Chrystus wręczający klucze św. Piotrowi, Miłosierny Samarytanin.
Wejście na teren przez murowaną, trójkondygnacyjną dzwonnicę parawanową:
Bryla cerkwi trójdzielna, od północy do prezbiterium przylega zakrystia. Ściany i stropy cerkiewki pokryte są polichromią. Niestety wnętrze jest pozbawione sprzętów, za to można podziwiać niemal kompletnie zachowany ikonostas (brak wrót carskich). Na wrotach diakońskich widnieją wizerunki diakonów: św. Mikołaja i św. Dymitra.Na antepediach: Syn Marnotrawny, Św.Rodzina, Chrystus wręczający klucze św. Piotrowi, Miłosierny Samarytanin.
Wejście na teren przez murowaną, trójkondygnacyjną dzwonnicę parawanową:
Literatura
Magdalena i Artur Michniewscy, Marta Duda: "Cerkwie drewniane Karpat. Przewodnik". Pruszków 2003.
środa, 20 lipca 2011
Kapliczki przydrożne. Kapliczka w Sanoku na ul. Konarskiego
Taka piękność nietknięta "unowocześnianiem" jej architektury stoi sobie w otoczeniu starych lip na ul. Konarskiego w Sanoku:
Pamiętam te kapliczkę od zawsze. Dziś jest nieco zaniedbana, jednak przyciąga wzrok swą architekturą.
Detal
I piękne okienka na bocznych ścianach budowli (to są dwa zdjęcia obok siebie)