Dotarliśmy tam wprawdzie dość szeroką, ale błotnistą drogą leśną, przy której licznie biją źródełka - trzy kilometry od parkingu, gdzie widnieje zakaz wjazdu ignorowany przez niektórych zajeżdżających z fasonem samochodem pod cerkiew. Po drodze można spotkać piece przygotowane do wypalania węgla drzewnego. Turyści idą licznie, dla niektórych (i dla nas) celem jest tylko cerkiewka, inni nie zatrzymując się dłużej, podążają dalej szlakiem na Łopiennik.
Ci którzy przyszli tu docelowo czytają tablicę informacyjną, robią zdjęcia, przysiadają na ławeczce przed cerkwią…
Pierwsze spojrzenie na cerkiewkę, jeszcze z drogi, zbudowaną z nieobrobionego kamienia (jest to jedyny tego typu obiekt w Bieszczadach)
Przed cerkiewnym placem widzimy jeszcze dwie budowle: odtworzoną drewnianą dzwonnicę:
oraz odbudowaną kamienną kaplicę grobową:
Kaplica grobowa zbudowana na w drugiej połowie XIX w. - odbudowana w latach 1993-1997 z inicjatywy Akademickiego Klubu Turystycznego przy SGGW w Warszawie przy udziale Komisji Cerkiewnej Towarzystwa opieki nad Zabytkami i Karpackiego Towarzystwa Turystycznego
Przed kaplicą przysiadła pani sprzedającą karty – cegiełki na odbudowę cerkiewki.
Dalej na polanie konie i dwóch mężczyzn. Jak się okazuje, jednym z nich jest Zbigniew Kaszuba, a pani sprzedająca cegiełki to jego żona. Kim są?
Zapewne, gdyby nie pan Kaszuba, dziś tak licznie turyści nie wędrowaliby dolinką Łopienki, by oglądać cerkiew. A zaczęło się blisko 20 lat temu, bo już tyle lat życia pan Kaszuba poświecił temu miejscu i odbudowie cerkwi.
Dziś już nie ma wsi pod nazwą Łopienka położonej nad dopływem Solinki na zboczach Korbani, Jam i Łopiennika, założonej około 1543 roku na prawie wołoskim, w dobrach Balów z Hoczwi. Łopienka do 1770 roku należała do Balów, jednak po śmierci Salomei Karsznickiej, Łopienkę sprzedał jej syn - Piotr Karsznicki. Potem wieś przechodziła z " rąk do rąk": jej właścicielami byli m.in. Strzeleccy, a początkiem XX w. przeszła w ręce rodziny Wichańskich i tak zostało do 1939 roku. Po drugiej wojnie światowej Łopienka podzieliła losy innych bieszczadzkich wiosek. W 1946 r. mieszkańcy zostali wysiedleni do ZSRR, a rok później pozostałych, w ramach tzw. „Akcji Wisła”, przesiedlono na Zimie Odzyskane.
Wieś znana była z tego, iż podobno ukazała się tu Matka Boska pod postacią ikony. Ikonę umieszczono w kapliczce, potem w cerkwi. A cerkiew w Łopience powstała w 1757 roku, fundatorami była rodzina Strzeleckich (ówcześni właściciele wsi). Patronką świątyni została święta Paraskewia - grecka męczennica, opiekunka młodych dziewcząt i ogniska domowego. Z czasem Łopienka stała się słynnym ośrodkiem kultu maryjnego.
Cudowny obraz przyciągał do Łopienki, niewielkiej wsi, (która liczyła w 1921 roku łącznie 303 mieszkańców, w tym 289 grekokatolików , 6 rzymskokatolików i 8 wyznania mojżeszowego), rzesze wiernych, nawet z bardzo odległych stron. Swego czasu, a właściwie od XVIII wieku do momentu wysiedleń Łopienka była najbardziej znanym sanktuarium kultu maryjnego w Zachodnich Bieszczadach. Na odpust 13 lipca (Wniebowstąpienie Najświętszej Marii Panny), jeszcze w XIX wieku przychodziło kilkanaście tysięcy wiernych - nie tylko Rusinów, ale też mieszkańców stoków Karpat, Pogórzanie zza Wisłoki, a nawet Górale śląscy spod Andrychowa. By rozłożyć swe kramy z różnymi towarami, przyjeżdżali tu nawet Żydzi z odległego przecież Krakowa. W 1943 roku odbył się tu ostatni odpust. (Agnieszka Paluch) Po 1947 roku przestała istnieć wieś, a cerkiew popadała w ruinę. Rozebrano dach i skradziono blachę. Mury pozbawione ochrony niszczały. Cudowny obraz został przeniesiony do Polańczyka i jest tam do dzisiaj (w odbudowanej cerkwi znajduje się jego kopia). Kiedy w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku trafił tu Olgierd Łotoczko (konserwator zabytków w powiecie bieszczadzkim) trzeba było podejmować szybkie decyzje, by uratować tak unikatowy obiekt. Łotoczko został zwolniony ze stanowiska, ale nie przestał być orędownikiem odbudowy cerkiewki. W 1972 r. udało mu się wzmocnić koronę murów cerkwi betonową opaską. Niestety zginął w 1976 r. w czasie wyprawy w Hindukusz Afgański, dlatego prace renowacyjne zostały zatrzymane.
Zdjęcie ze strony: http://karpaccy.pl/lopienka/
W 1983 r. do Łopienki zawędrował kolejny pasjonat - Zbigniew Kaszuba i dzięki niemu rozpoczyna się kolejny etap odbudowy obiektu.
W 1990 r. Społeczna Komisja Opieki nad Zabytkami Sztuki Cerkiewnej, dzięki staraniom Zbyszka Kaszuby uzyskuje pozwolenie na rekonstrukcję cerkwi. Rozpoczyna się remont. Jest on prowadzony systemem gospodarczym i wiele prac wykonywanych jest społecznie. Zostały wzmocnione mury, postawiony i pokryty blachą dach, wstawione drzwi i okna, a wewnątrz wylana betonowa posadzka i położona podsufitka. Prace były finansowane z dotacji Ministerstwa Kultury i Sztuki, która w 1995 r. została wstrzymana, a prace przerwane. Do zakończenia remontu pozostało tynkowanie cerkwi, rekonstrukcja chóru i wykonanie kamiennej posadzki. (http://karpaccy.pl/lopienka/)
Latem tego roku (2003 r. - przyp. mój) otynkowano cerkiew w Łopience. Tak najkrócej można by opisać to, co się wydarzyło. I pewnie dla wielu osób taka informacja będzie wystarczająca, ale tym, którzy chcieliby rozszyfrować, co może się kryć pod takim stwierdzeniem, i dowiedzieć się, jak do tego doszło, dedykuję poniższy tekst. Dokładnie dziesięć lat temu w 1993 r. na zrekonstruowanej rok wcześniej więźbie dachowej cerkwi w Łopience została położona blacha. (…) - czytać dalej: http://karpaccy.pl/znowu-o-lopience-plaj-27/
Pan Kaszuba jest człowiekiem niezwykle skromnym, chętnie porozmawiał z moim bratem, który jest przewodnikiem tatrzańskim i zbierał materiały do artykułu o łopieńskiej cerkwi. Nie zgodził się jednak na zrobienie mu zdjęcia. Do fotografii pozowała jego małżonka.
Literatura
- „Łopienka”. http://www.twojebieszczady.pl/lopienka.php
- http://www.franciszkanie.pl/news.php?id=4194
- Agnieszka Paluch:”Zapomniana Łopienka. http://region.halicz.pl/aga/lopienka.html
- „Łopienka jest takie miejsce”: http://karpaccy.pl/lopienka/
- Z.K.: „Znowu o Łopience”. http://karpaccy.pl/znowu-o-lopience-plaj-27/
Byłam tam, widziałam cerkiew i z zewnątrz i wewnątrz. Trafiłam tam z moim kolegą Heniem Nicponiem autorem książek "Tajemnice Soliny" i "Za wrotami cudów". Miałam szczęście być tam kiedy odbywało się wesele i słyszałam piękne śpiewy cerkiewne. Byłam zauroczona. Henio opowiedział nam legendę dotyczącą tego miejsca, zaprowadził do cudownego źródełka.
OdpowiedzUsuńTeż zatrzymaliśmy się przy piecach do wypalania węgla drzewnego.
Fajnie, że napisałaś o tym urokliwym miejscu. Moje wspomnienia ożyły.
Pozdrawiam.
kocham takie widoki;)))super wycieczka pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAntonino, to jest dla nas święte, bieszczadzkie miejsce, bywaliśmy tam często w Nowy Rok, nie trafiliśmy jeszcze na październikowy odpust. Piękne miejsce, urokliwa droga wzdłuż Wetlinki, chyba wolałam surowy kamień na ścianach, niż takie eleganckie tynki, ale może tak trzeba było zabezpieczyć ściany, pozdrawiam serdecznie, poszłam z wielką przyjemnością po starych śladach.
OdpowiedzUsuńinteresująco piszesz,zprzyjemnością czytalam i oglądałam
OdpowiedzUsuńprzypomniał mi się pobyt w Bieszczadach parę lat temu dzięki za wspomnienia
jesteśmy z Wrocławia, do kościoła chodzimy raz do roku.... 15 sierpnia w Łopience, wybeczeć się...
OdpowiedzUsuńto święte miejsce - zmienia ludzi, nas zmieniło
pozwoliłam sobie umieścić link do Twojego bloga na https://picasaweb.google.com/decoupage.mnp/OpienkaIMyNaszeBieszczady#
Dopiero co wróciłam z Bieszczad, Szkoda, że nie wiedziałam (niestety)
OdpowiedzUsuńo Łopienkach. Ale zajrzymy tam przy pierwszej nadarzającej sie okazji.
Pięknie i ciekawie prowadzisz bloga.
Zaglądam tu często, bo zawsze coś ciekawego znajdę. Pozdrawiam serdecznie - joana
Dziękuję za komentarze.
OdpowiedzUsuńAnonimowy - miło mi możesz umieścić linka.
Joana - dziękuję.