spędziłam bardzo pracowicie w ogrodzie. Roznieciłam ogień pod kuchnią węglową i jeszcze zrobiłam nieco soków aroniowych. Skorzystałam z rad Czytelniczek i nakroiłam jabłek do suszenia. Wczoraj suszyły się w piekarniku, dziś nieco na słońcu (już nie paliłam pod kuchnią). Zaniosłam je potem do budynku gospodarczego - tam pod dachem z blachy powinny się dosuszyć.
Wodę z basenu wypuściliśmy i wczorajsze popołudnie spędziłam na jego myciu (wieczorem ból kręgosłupa dał mi się porządnie we znaki) - dziś już basen pięknie wysechł i mogliśmy go złożyć i zabezpieczyć na zimę. Jednocześnie zakisiłam, już w mieszkaniu, kolejna partię ogórków (do bieżącego zużycia). Chrzan, czosnek i koper własny. Takie ogórki jemy przez całe lato. Słój jest stary, jeszcze po mojej babci - ma z 50 lat. Widać, że jest nieco krzywy, zapewne jest to szkło ręcznie dmuchane.
Dzisiaj po południu podjadaliśmy szarlotkę upieczoną według przepisu mojej teściowej, posiedzieliśmy też w gorących promieniach jednego z ostatnich upalnych dni tego lata. Piękny, spokojny dzień.
Zakwitły pierwsze zimowity:
pięknie spędzony dzień, a ja w domu,trochę dziergałam i siatkówkę ogladałam,wczoraj był działkowy roboczy dzień z grilem.
OdpowiedzUsuńJa też przerabiam. Dzisiaj cukinia, choć trochę mi się nie chce. Jabłka suszone uwielbiam. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPiękna była ta niedziela, mam nadzieję, że to nie ostatni tak ładny dzień. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO tak, weekend był piękny, dla mnie również:) Gdy mieliśmy jeszcze na podwórku śliwę i jabłonkę, to też suszyliśmy owoce na jesiennym słoneczku - to była zawsze taty inicjatywa. Ależ było później przyjemnie przegryzać takie suszki w zimowe filmowe wieczory...
OdpowiedzUsuńPracowity miałaś weekend. Ja w tym roku jeszcze bez przetworów - chyba mnie zmobilizujesz i zabiorę się niedługo za powidła.
OdpowiedzUsuń...pozdrawiam...
A ja tylko w pracy i w pracy .
OdpowiedzUsuńFajnie takie suszone jabłka pogryzać w długie jesienne wieczory .
A gdzie szarlotka ?Cala zjedzona ? to może chociaż przepis . Uwielbiam szarlotki